To bardzo długi wpis i wiele wątków. Każdy odnajdzie w nim coś dla siebie, ale warto porozmawiać o nim z dziećmi, które w raperach często widzą wyluzowanych idoli, którzy stają się ich bohaterami. Nie można też zapomnieć o żonach i partnerkach osób uzależnionych. Często to ich wsparcie pomaga wyjść z nałogu.
Młodzież kocha takie historie
Raperzy to dla młodych ludzi często idole. Ich sposób wysławiania się, ubieranie i styl bycia są kopiowane przez wielu nastolatków. Są oni zaintrygowani ich słownictwem, wolnością i przeciwstawianiem się wpisywaniu w konkretne ramy. Chcą żyć jak oni, choć nie zdają sobie nawet sprawy, jak wygląda życie muzyków uzależnionych od alkoholu i narkotyków.
Słowa Ryszarda Andrzejewskiego znanego wszystkim jako Peja powinny być naprawdę wysłuchane. Rozmowa na ten temat z młodzieżą może przynieść nieoczekiwane skutki. Raper postanowił bowiem zrobić podsumowanie swojego życia, w którym przez lata walczył o normalność.
– Dziś mogę powiedzieć, że mój alkoholizm zdefiniował mnie od początku, dając mi szansę na nowe, lepsze życie. Kiedy uznałem swoją bezsilność wobec alkoholu, zrozumiałem, że każda potyczka z flaszką skończy się dla mnie nokautem. Przyszedł w końcu moment, kiedy byłem na tyle zmęczony ciągłym obrywaniem na własne życzenie i za własne pieniądze, że postanowiłem coś z tym zrobić. Przełomowy był dla mnie rok 2008 - totalna degrengolada w drugiej jego połowie. – opowiada o początkach alkoholizmu.
Peja wspomina lata najświetniejszej kariery związanej z wydawaniem płyt „N.O.J.A”, „szacunek na ulicy”, czy „Styl życia G’N.O.J.A”. – Dwa lata (2006-2008) to nic innego jak kluby, alk, koks i dziewczynki. Mówicie, że to były moje najlepsze czasy? Mam na ten temat trochę inne zdanie. – dodaje muzyk. – Odbiorcom na pewno super się słucha o bohaterskim upadku swojego idola — tak znam to, też uwielbiam penerstwo w czystym wdaniu, też od zawsze kibicuje moim hardcore'owym bohaterom zza Oceanu tak jak zawsze uwielbiałem wracać do starych solówek PIH a i jego albumu z Chadą. Ale co innego identyfikować się z rapem i szukać w nich podobieństwa własnego postępowania a co innego niszczyć swoje życie i być w konflikcie z całym światem i sobą włącznie. Antybohater? Buntownik? Zadymiarz? Ideowiec? Wielu z nich zasiliło klub 27 - jak jest to młody wiek, nikomu nie muszę chyba tłumaczyć. Moja matka zmarła w wieku 38 lat — byłem tą osobą, która próbowała ją obudzić, myśląc, że zwyczajnie śpi. Zadziwiające, że zawsze, kiedy komuś o tym opowiadam, mówię to bez większych emocji. Wtedy tam w moim rodzinnym domu we mnie tez coś umarło. Po raz pierwszy dzielę się tym publicznie i nie bez powodu.
Czasem upór kobiety i miłość wystarcza
Alkohol towarzyszył muzykowi przez blisko 20 lat. – Piłem go przez blisko 20 lat i nigdy nie było to picie towarzyskie. Styl mojego chlania był praktycznie zawsze piciem nałogowca. Nawet jeśli chciałem ten alkohol włączyć do diety wyłącznie jako element dobrego samopoczucia i życia towarzyskiego — prawda była inna. Perspektywa tracenia kolejnych obszarów, które powoli zajmował alkohol, była przerażająca. Wcześniej wszystko potrafiłem sobie wytłumaczyć po swojemu. Piję tylko w weekendy. Piję tylko w pracy. Piję, bo inni też piją. Piję, bo nikt mnie nie rozumie. Piję, bo lubię. Piję, bo mam za co. Piję za swoje. Piję, bo nie mam rodziców. Piję, bo świat jest zły. Piję, bo mam urodziny. Piję, bo koledze urodziło się dziecko. No to kurwa, kiedy w końcu są dni, kiedy nie piję? Przyszedł czas, kiedy nie miałem już nic na swoje usprawiedliwienie. – podkreśla Peja.
Ostrzega wszystkich przed tym, z czym niezmiennie związany jest alkohol – problemy z prawem, bójki i izba wytrzeźwień, nieumiejętność utrzymania głębszych relacji. Wszystko zmieniło się w 2000 r., kiedy Peja związany od roku z dziewczyną (obecnie od 5 lat żoną), postanowił pójść na odwyk. – Od tamtego dnia jest trzeźwy, a życie w trzeźwości w dużej mierze zawdzięczam wspaniałej żonie. Dziś wiem, jak bardzo się bała, czy ten związek przetrwa. Dziś wiem jakim wsparciem jest niepijąca żona, która odmawia symbolicznej lampki szampana, zrezygnowała z używania wina przy okazji wydarzeń podczas których mi towarzyszy. To wielkie wsparcie, wręcz nieocenione. – przyznaje muzyk.
Jak wygląda życie w trzeźwości?
– Na początku to niesamowicie trudne żyć na trzeźwo i radzić sobie ze wszystkim, uczyć się od nowa wszystkiego, zmienić otoczenie, nawyki, higienę życia a wręcz całe życie. I refleksje, że kiedyś było łatwiej. Wystarczyło się napić i pierdolić wszystko i wszystkich a jutro wszystko jakoś się ułoży. Nigdy się nie układało. Bardzo długi okres w moim życiu, gdy nie piłem, miałem taki naczelny trip, że czekałem na coś złego, coś, co powinno się wydarzyć tylko dlatego, że za długo jest dobrze. Nie wydarzało się. Nie było żadnych telefonów, afer, pretensji innych (pisze tu o życiu prywatnym). Z czasem kumple od flaszki zniknęli nawet nie za sprawą mojego odcięcia się - po prostu byli gdzie indziej. Po co siedzieć ze smutasem, który nie pije. W pełni to rozumiem i akceptuję.
Peja dziś potrafi docenić swoje osiągnięcia i życie rodzinne, które okazało się kluczowe w jego życiu. Być może mając na uwadze, ile tracił przez lata będąc pogrążonym w alkoholizmie, dziś właśnie bardziej ceni spory, związane z wyborem imienia syna, który niedługo ma pojawić się na świecie. – Wciąż wierzę, że są ludzie, którzy w pełni rozumieją, co się właściwie u mnie wyrabia i podzielają mój punkt widzenia. Te kilka (naście) tysięcy osób, które kupują płyty i te kilka setek ludzi na koncertach, czasem mniej. Osiągnięcia? Piękna i mądra żona, z którą nie zawsze jest nam we wszystkim po drodze, wspierająca w każdym trudnym momencie. Kobieta, z którą dzielę to życie na dobre i złe. To matka moich dzieci. W marcu urodzi się nasz syn. Nie potrafimy wybrać imienia, ale wciąż się staramy wypracować kompromis. Problemy? Owszem! Jak w każdej rodzinie. Czasem słyszę: "Rychu przyszyj sobie jaja jak Arthur Shelby i pojedź z kurwami"! Może nie raz bym i chciał. Ale mam swoje życie i jako mąż, ojciec- nie jako artysta czy kimkolwiek według Was kurwa jestem — właśnie wobec mojej rodziny mam obowiązek zapewnić im poczucie bezpieczeństwa. Coś, czego sam nigdy nie miałem.
Na koniec Peja udziela bardzo mądrej rady, którą może warto przekazać dorastającym synom i córkom. – Bo w głównej mierze my decydujemy jak może to życie wyglądać, nawet jeśli nie na wszystko mamy wpływ. Jeśli coś jest do zmiany — to zmień. Wiem, co to strach przed nieznanym, samotność i poczucie wewnętrznej pustki. Jednak mówię Wam — nie ma się co łamać. "Może być wiele spraw smutnych, niedobrych i nieprzyjemnych, ale jedyną rzeczą oznaczającą koniec świata — jest koniec świata".