
41-letnia kobieta weszła do sklepu w Zgierzu z małym dzieckiem. Zrobiła zakupy i podeszła do kasy. Sprzedawczyni od razu poczuła woń alkoholu. Kobieta wyszła ze sklepu, jednak pracownica sklepu nie spuszczała z niej wzroku.
Obserwowałam przez szybę, czy idzie do domu na piechotę, czy będzie wsiadała do auta. No niestety, wsiadała do auta. Podbiegłam, zapytałam, czy jedzie do domu, powiedziała, że tak. Mówię, że pani jest nietrzeźwa i nie pojedzie do domu. Nie stawiała oporu, ale prosiła, żebym nie dzwoniła na policję, że zadzwoni po mamę i mama przyjedzie. Pomyślałam, że to pewnie nie jest pierwszy raz i nie będę ryzykować, że może coś się stać.
Postawa pracownicy sklepu jest godna naśladowania i każdy z nas powinien wziąć z niej przykład. Sprzedawczyni powiedziała w rozmowie z Radiem Łódź, że po zdarzeniu rozmawiała z koleżankami, które przyznały, że nie miałyby tyle odwagi, by zareagować. Niektórzy poszli o krok dalej i uważają, że sprzedawczyni nie powinna wzywać policji. – Tak naprawdę nie jest dla mnie pani żadnym bohaterem, bo dziewczyna będzie miała poważne problemy – napisała jedna z internautek. – Policja to już ostateczność, można było zabrać kluczyki, by nie odjechała – dodała.
Zgierscy policjanci są wdzięczni, że ekspedientka zawiadomiła ich o zdarzeniu. – Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak mogłoby się skończyć to, gdyby kierująca wsiadła do samochodu i odjechała – powiedziała Radiu Łódź Magdalena Nowacka ze zgierskiej Policji.