
Wzburzony mężczyzna zamieścił post na stronie ZTM w Warszawie. Część internautów okazała mu wsparcie, ale wielu uznało, że kierowca miał rację.
Podróżowanie środkami komunikacji miejskiej jest męczące. Ścisk, tłok, jęczące dzieci, zmęczone staruszki, słowem szkoła przerwania. Oczywiście nie mamy wyboru i musimy podróżować w taki sposób. Możemy też starać się to zmieniać. Wystarczyłoby więcej zrozumienia dla innych i zamiast ogólnego rozdrażnienia mogłaby panować dużo lepsza atmosfera. Niestety empatii brakuje wielu osobom.
Szanowni Państwo,
jechałem wczoraj z dwójką małych dzieci autobusem 503 odjeżdżającym o 18:12 z przystanku Plac na Rozdrożu w kierunku Natolina. Po dłuższym czasie podróży dzieci zaczęły, jak to dzieci lubią czasem zrobić, płakać i krzyczeć i nie dały się uspokoić (z pewnością wpływ na tę sytuację miało to, że nie było miejsc siedzących i nikt nam nie ustąpił, ale to już nie Państwa wina).
Kierowca zatrzymał autobus na przystanku i kazał nam wysiąść. Odpowiedziałem, że nie wysiadamy i proszę jechać; na szczęście dzieci po chwili się uspokoiły i pojechaliśmy. Niemniej jednak za niedopuszczalną uważam taką sytuację. Dodam jeszcze, że nie jest to pierwszy przypadek podobnego zachowania kierowcy linii 503 - mniej-więcej rok temu w tej samej linii kierowca odmówił przewiezienia mnie i żony oraz z dziećmi, oraz dwóch rowerów, twierdząc, że nie można w ZTM przewozić rowerów. Bardzo proszę o reakcję w tej sprawie.
To gdzie te wsparcie dla rodzin?
Większość rodziców jest w stanie zrozumieć mężczyznę. Podróżowanie z małymi dziećmi w zatłoczonym autobusie jest czasem prawdziwym wyzwaniem. Niestety pod apelem zdenerwowanego ojca pojawiło się także wiele komentarzy popierających działanie kierowcy.
Dzieci powinno się umieć uspokoić. A nie dopuścić by darły się i męczyć ludzi takim widokiem.
A dlaczego to należy dzieciom ustępować miejsca w autobusie?Jeśli dziecko nie jest w stanie stać, to jaki czas temu wymyślono coś takiego jak wózki dla dzieci. Niektórzy rodzice nawet do dziś korzystają...