Obecność dzieci w miejscach publicznych powinna być objęta godziną policyjną. Są głośne i irytujące. Najlepiej byłoby chyba dla wszystkich, gdyby całe dzieciństwo spędziły w szczelnym zamknięciu czterech ścian. Bynajmniej.
Są ludzie, których dzieci po prostu drażnią i wzbudzają w nich najgorsze, złowieszcze instynkty. Co ciekawe złości swojej nie kumulują nawet na tych najmłodszych, a na ich… rodzicach.
W rodzicach bowiem tkwi szkopuł problemu. Nie w płaczącym dziecku, a w rodzicu, który z płaczem tym nic nie zrobi. Nie w dziecku, które niszczy połowę zastawy na sklepowej półce, a w rodzicu, który temu radośnie przyklaskuje. To nie dziecko stanowi źródło problemów i niedomówień. To zawsze dorosły.
Jest jedno "ale"
Jednak najgorsze co możemy zrobić to nieustanna krytyka. Człowiek człowiekowi wilkiem, a rodzic nierodzicowi całą watahą.
I powiedzmy to sobie szczerze, najczęściej ofiara ocen padają matki. To one są w głównej mierze odpowiedzialne za wychowanie dzieci.
To kobiety najczęściej znosić muszą pełne pogardy spojrzenia, kiedy próbują przebić się z wózkiem z krzyczącym niemowlakiem w środku, przez tłum ludzi. To one najczęściej wysłuchują niewybrednych komentarzy pod adresem swoim i swoich wątpliwych taktyk wychowawczych.
Najbardziej wkurzające są spojrzenia mężczyzn. Oni w większości nie mają pojęcia, co znaczy monotonia i nierzadko pojawiająca się frustracja wynikająca z bycia pełnoetatowym rodzicem.
Cała lista rzeczy nie do zniesienia
Dzieci potrafią być nieznośne. Jednak wiesz, co jest jeszcze nieznośne? Mężczyźni, którzy zajmują zbyt dużo miejsca w transporcie publicznym. Billboardy, które zaśmiecają przestrzeń wokół nas ze swoją nachalną reklamówką. Głośne motocykle. Mrówki. Ludzie, którzy wypluwają na ziemię gumę. Ludzie, którzy zbyt głośno rozmawiają przez telefony komórkowe.
Na świecie jest całe mnóstwo obrzydliwych i wkurzających rzeczy, ale są one i tak bardziej akceptowane społecznie niż obecność dzieci w miejscach publicznych. Potrzeba całej wioski, by wychować jedno dziecko, a wystarczy karcące spojrzenie jednego człowieka, by matka poczuła jak śmieć.