
Reklama.
Chrissy matka dwóch chłopców z autyzmem Greysona i Parkera zna to uczucie. Od lat prowadzi synów przez terapię, która ma usprawnić ich wspólne funkcjonowanie. Nie można dziwić się jej reakcji, kiedy dowód skuteczności jej ciężkiej pracy dosłownie unaocznił się przed jej oczami.
Oto jej relacja
Mój syn po prostu poszedł do kuchni i przyniósł mi widelec. Wszystko z własnej woli, samodzielnie. Ile lat ciężkiej pracy minęło, by to mogło się stać…
Dopóki tego nie doświadczysz, nie możesz zrozumieć magii, jaką jest ABA (Stosowana Analiza Zachowania). Oparta na teorii uczenia się i teoriach behawioralnych.
Kiedy późno w nocy wpisujesz tę frazę w wyszukiwarkę, kiedy mówią, że Twoje dziecko ma autyzm i zalecają tego typ interwencję, brzmi to niejasno i jesteś przerażony.
ABA opiera się na nauce uczenia się i zachowaniach. Ta nauka obejmuje ogólne prawa dotyczące zachowania nas wszystkich i sposobu uczenia się. Terapia ABA stosuje te prawa w taki sposób, by zintensyfikować zachowania użyteczne lub pożądane.
ABA stosuje te prawa także w celu zmniejszenia zachowań, które mogą zakłócać naukę lub tych, które mogą być szkodliwe.
Dla nas ABA oznacza życie.
Mój mąż i ja możemy chodzić w miejsca publiczne z naszymi dwoma synami z autyzmem i możemy robić to, co wcześniej wydawało nam się niemożliwe. Zachowanie naszych dzieci nie jest idealne, ale umożliwia nam podejmowanie prób, a to duży sukces.
Greyson ma 8 lat. W wieku 2 lat uczył się kategorii. Rzeczywiste rzeczy codziennego użytku, a następnie zdjęcia, które musiał im przyporządkować.
Rzeczy takie jak pojazdy, zwierzęta i odzież. Nauczył się "widelca", potrafił wskazać go na karcie i w rzeczywistości.
Powtarzała to regularnie, dzień po dniu przez wiele tygodni.
Potem musiał się uczyć w naszym domu. Wciąż i wciąż, nieustannie.
"Idź do kuchni", "Gdzie jest pokój rodzinny?", "Zobaczmy pokój zabaw" - następnie musiał się nauczyć konkretnych przedmiotów w pokojach: "Gdzie jest piekarnik?", "Pokaż mi lodówkę", "Gdzie są łyżki?".
I dziś wieczorem potrzebowałam widelca i naprawdę nie chciało mi się wstawać po raz ósmy. Więc z nadzieją w sercu, zwróciłam się do niego i powiedziałam: "Idź po widelec dla mamy" (Nie marnujemy komunikatu na "proszę" lub "dziękuję". Pracujemy tylko na funkcjonalnym poziomie komunikacji na tym etapie terapii).
W zwolnionym tempie poszedł do kuchni i zatrzymał się.
Wstrzymuję oddech. Obserwuję go uważnie, otwiera szufladę ze sztućcami. Widzę go. Wraca do pokoju i kładzie widelec przy mnie tak, jakby to nie było nic wielkiego.
Dla mnie to absolutnie wszystko.
Może cię zainteresować także: Dlaczego widok syna tak ogromnie ją poruszył? Reakcja tej mamy podbiła już serca 300 tys. osób