Joyce Rhinehart nazywa siebie "dziwaczką", przez swoją słabość do robienia zdjęć innym. Kiedy zrobiła to, przed restauracją w zwykły dzień, nie wiedziała, że rodzina jej nie zapomni.
"Kilka dni później dostałam wiadomość" 8 czerwca byłam w restauracji z moim wnukiem. Kiedy już wychodziliśmy, zauważyłam rodzine siedzącą na jednej z ławek. Jedli lody i cieszyli się chwilą. Coś tknęło mnie, by zapytać, czy mogę zrobić im zdjęcie. Nie mieli nic przeciwko. Zrobiłam więc zdjęcie swoim telefonem, a ten podałam ich córce, by mogła sobie zdjęcie przesłać.
To nie pierwszy raz, kiedy to zrobiłam. Wiem, że to nieco szalone, ale kiedy widzę rodziny w komplecie w idealnych chwilach, mam ochotę zrobić im zdjęcie. Zazwyczaj robię to na wakacjach.
To jednak nie miał być koniec. Kilka dni później, dokładnie w Dniu Ojca Joyce dostała wiadomość od nieznanego numeru, o treści:
Po zdarzeniu opublikowała post, który wciąż jest udostępniany. Jego wydźwięk jest bardzo prosty – Zatrzymajmy się przy kimś czasem, nie ignorujmy siebie nawzajem – Tak niewiele i tak wiele jednocześnie.
Droga Pani, 8 czerwca wykonała nam pani to zdjęcie przed restauracją. Moja żona zmarła wczoraj i tym samym zdjęcie to okazało się ostatnim, jakie mamy, jako rodzina. Pragnę z całego serca podziękować za łaskawość, to naprawdę znaczy dla mnie wiele.