
REKLAMA
Opis, od którego z niecierpliwością zaczynamy skreślać na kalendarzu dni, nie mogąc doczekać się upragnionego urlopu? Być może, jednak na tym cudownym obrazku z wakacji jest jedna rysa. I choć wielu z nas jej nie zauważa, sprawia ona, że czerpiąc pełnymi garściami z uroków słonecznych dni, dopuszczamy się zaniedbań, za które w przyszłości przyjdzie zapłacić nie nam, a naszym dzieciom!
Kosztowne zapominalstwo
Planując dłuższy pobyt z pociechą w słoneczny dzień, mamy już wyrobione nawyki. Zabieramy butelki z wodą, do torebki wrzucamy krem z filtrem, na głowę malucha zakładamy czapeczkę z daszkiem. W tych przygotowaniach zapominamy niestety o ochronie dla delikatnych oczek – okularach przeciwsłonecznych! Rodzice z ciemnymi okularami na twarzy, idący za rękę z malcem, którego oślepiają promienie słoneczne, to niestety przykry, ale częsty widok w kraju nad Wisłą.
Planując dłuższy pobyt z pociechą w słoneczny dzień, mamy już wyrobione nawyki. Zabieramy butelki z wodą, do torebki wrzucamy krem z filtrem, na głowę malucha zakładamy czapeczkę z daszkiem. W tych przygotowaniach zapominamy niestety o ochronie dla delikatnych oczek – okularach przeciwsłonecznych! Rodzice z ciemnymi okularami na twarzy, idący za rękę z malcem, którego oślepiają promienie słoneczne, to niestety przykry, ale częsty widok w kraju nad Wisłą.
Jeśli już, powinno być na odwrót! Bo oczy najmłodszych są znacznie wrażliwsze od naszych. – Do 18 roku dzieci nie mają jeszcze w pełni wykształconej ochrony oka. Objawia się to tym, że ich soczewka nie potrafi przefiltrować promieni UV. A tego typu promieniowanie jest niezwykle szkodliwe dla organizmu człowieka, tym bardziej dla rozwijającego się jeszcze oka – mówi Paweł Jaworski z Babiators, firmy produkującej okularki przeciwsłoneczne.
Oczy maluchów są bardziej podatne na działanie tych promieni, ponieważ mają większe źrenice i mniej ochronnego pigmentu. Jak podaje raport The Vision Council’s z 2015/2016 roku, w ciągu roku dzieci otrzymują 3 razy większą dawkę ultrafioletowego promieniowania niż dorośli! Zestawiając to z wynikami wskazującymi, że tylko 30 proc. rodziców zakłada pociechom ochronne okulary, sytuacja robi się bardzo nieciekawa...
Szkiełka dla malucha
Sam zakup okularków nie rozwiązuje jeszcze problemu, bo szkiełka dla naszego malca muszą być jeszcze z najwyższej półki. Na co zwracać szczególną uwagę, ruszając do sklepu z tego typu gadżetami? Pierwsza fundamentalna sprawa – okularki muszą mieć na etykiecie 1 klasę optyczną. Niestety, im niższa cena, tym większe prawdopodobieństwo, że takowej nie posiadają.
Sam zakup okularków nie rozwiązuje jeszcze problemu, bo szkiełka dla naszego malca muszą być jeszcze z najwyższej półki. Na co zwracać szczególną uwagę, ruszając do sklepu z tego typu gadżetami? Pierwsza fundamentalna sprawa – okularki muszą mieć na etykiecie 1 klasę optyczną. Niestety, im niższa cena, tym większe prawdopodobieństwo, że takowej nie posiadają.
– W bardzo tanich i sprzedawanych masowo okularkach soczewki na ogół zniekształcają obraz. Mózg dziecka, chcąc dobrze "widzieć", wymusza więc na oczach intensywniejszy wysiłek. Te męczą się, co kończy się później wieloma przykrymi dla malucha objawami – wyjaśnia ekspert. Z okularkami 1 klasy optycznej na nosku, choć będzie to pewnie większy wydatek, mamy pewność, że dziecko może je długo nosić i nie okupi tego bólem głowy czy mdłościami.
W trosce o wzrok dziecka trzeba jeszcze uświadomić sobie, że promieniowanie promieniowaniu nierówne. Słońce emituje UV w różnych zakresach. Biorąc pod uwagę skutki działania,wyróżnia się A, B i C. Nie zagłębiając się w szczegóły, jedne są mniej szkodliwe, drugie bardziej, a nasza głowa w tym, by zainwestować w okularki, które niczym tarcza osłonią malucha przed wszystkimi rodzajami ultrafioletu. Bez filtru z 100 proc. ochroną zakup będzie wyrzuceniem złotówek w błoto.
Soczewki to nie wszystko
Soczewki z filtrem UV są kwintesencją okularów przeciwsłonecznych dla dzieci, ale o ich klasie świadczą także oprawki. Najlepiej by były zrobione z gumy jakości spożywczej. Raz, że taki materiał zapewni okularkom elastyczność i wytrzymałość, więc bawiący się nimi szkrab niechcący ich nie popsuje. Dwa, że dzieci mające nawyk wkładania do buzi wszystkiego, co tylko nawinie się pod ręką, nie "posmakują" jakiegoś mniej lub bardziej toksycznego plastiku.
Soczewki z filtrem UV są kwintesencją okularów przeciwsłonecznych dla dzieci, ale o ich klasie świadczą także oprawki. Najlepiej by były zrobione z gumy jakości spożywczej. Raz, że taki materiał zapewni okularkom elastyczność i wytrzymałość, więc bawiący się nimi szkrab niechcący ich nie popsuje. Dwa, że dzieci mające nawyk wkładania do buzi wszystkiego, co tylko nawinie się pod ręką, nie "posmakują" jakiegoś mniej lub bardziej toksycznego plastiku.
Elastyczna guma ma jeszcze jeden niezaprzeczalny walor – nadaje okularkom lekkość. Docenimy ten atut szczególnie wtedy, gdy mamy w domu małego księcia lub księżniczkę, którzy grymaszą z powodu każdej najmniejszej nawet niewygody. Lekkie okularki zagwarantują, że "drugie oczy" nie będą uwierać słodkiego marudę, a ten nie będzie ich nieustannie ściągał z noska. Co jak co, ale okulary, których nie pokocha sam maluch, mijają się po prostu z celem!
Na punkcie dziecięcych okularów przeciwsłonecznych oszalały światowe gwiazdy kina takie jak Ben Affleck czy Jessica Alba. Zdjęcia ich dzieci z ciemnymi okularami na twarzyczkach obiegają internet. Choć do kaprysów celebrytów powinniśmy zawsze podchodzić ze zdrowym dystansem, to w interesie najmłodszego pokolenia jest to, by taka moda zapanowała wszędzie. Bo to akurat moda na zdrowie.
Artykuł powstał we współpracy z Babiators