
Jestem mamą dwóch chłopców. Starszy chodzi do 3 klasy, młodszy do 1. Oboje z mężem pracujemy, więc odbieramy dzieci ze świetlicy około godz.17. Po drodze do domu robimy zakupy, załatwiamy jakieś najważniejsze sprawy. W domu jesteśmy o 18.00 i dzieci krzyczą, że są głodne i chcą kolację. Gdy ją zjedzą, jest ok.18.30. Wtedy zaczyna się nasz domowy horror, zaglądamy do plecaków dzieci i próbujemy zorientować się, ile czasu spędzimy dziś jeszcze nad książkami.
Pierwszoklasista ma jeszcze niewiele zadawane: pokolorować obrazek z religii, napisać po 10 razy kilka nowych słówek. Pół godziny. Starszy syn niestety dwa ćwiczenia z matematyki, czytanka z polskiego, kilka zdań z angielskiego i modlitwa z religii do nauczenia na pamięć. Ile nam to zajmie? Z płaczem, nerwami i zniechęceniem – około 1,5 godz.
Potem szybka kąpiel, czytanie w łóżku bajek i czas na sen. Ja, sfrustrowana znowu patrzę na moje śpiące dzieci i myślę sobie, dlaczego codziennie praca domowa kradnie mój jedyny czas, który mogę w ciągu dnia spędzić z dziećmi? Dlaczego moje maluchy uważają mnie za żandarma, który pilnuje tylko czy lekcje odrobione i zęby umyte, bo każdego dnia nie starcza nam czasu na nic innego? Mam rzucić pracę? To z czego będziemy żyć?Błagam więc, skończcie z tym zadawaniem pracy domowej!
Podkreślenia wymaga, że dopuszczanie do sytuacji nadmiernego obciążania dzieci pracami domowymi narusza przepis art. 31 Konwencji o prawach dziecka, zgodnie z którym Polska uznaje prawo dziecka do wypoczynku i czasu wolnego, do uczestniczenia w zabawach i zajęciach rekreacyjnych, stosownych do wieku dziecka, oraz do nieskrępowanego uczestniczenia w życiu kulturalnym i artystycznym.
O tym, jak wygląda rzeczywistość polskiej rodziny, kiedy oboje rodzice pracują, a dzieci przebywają na świetlicy oraz jak prace domowe niszczą spokój domowego ogniska, napisała nasza czytelniczka.
Jestem mamą dwóch chłopców. Starszy chodzi do 3 klasy, młodszy do 1. Oboje z mężem pracujemy, więc odbieramy dzieci ze świetlicy około godz.17. Po drodze do domu robimy zakupy, załatwiamy jakieś najważniejsze sprawy. W domu jesteśmy o 18.00 i dzieci krzyczą, że są głodne i chcą kolację. Gdy ją zjedzą, jest ok.18.30. Wtedy zaczyna się nasz domowy horror, zaglądamy do plecaków dzieci i próbujemy zorientować się, ile czasu spędzimy dziś jeszcze nad książkami.
Pierwszoklasista ma jeszcze niewiele zadawane: pokolorować obrazek z religii, napisać po 10 razy kilka nowych słówek. Pół godziny. Starszy syn niestety dwa ćwiczenia z matematyki, czytanka z polskiego, kilka zdań z angielskiego i modlitwa z religii do nauczenia na pamięć. Ile nam to zajmie? Z płaczem, nerwami i zniechęceniem – około 1,5 godz.
Potem szybka kąpiel, czytanie w łóżku bajek i czas na sen. Ja, sfrustrowana znowu patrzę na moje śpiące dzieci i myślę sobie, dlaczego codziennie praca domowa kradnie mój jedyny czas, który mogę w ciągu dnia spędzić z dziećmi? Dlaczego moje maluchy uważają mnie za żandarma, który pilnuje tylko czy lekcje odrobione i zęby umyte, bo każdego dnia nie starcza nam czasu na nic innego? Mam rzucić pracę? To z czego będziemy żyć?
— lepsze zrozumienie materiału
— umiejętność przetwarzania informacji i krytycznego myślenia
— wyrobienie nawyku uczenia się, samodyscypliny i organizacji czasu
— brak czasu na rozwijanie pasji
— utrata zainteresowania nauką
— źródło konfliktów w rodzinie
— nauczyciel nie wie, czy dziecko samodzielnie wykonało pracę domową, czy też korzystając z pomocy rodziców, bądź czerpiąc z gotowych rozwiązań z internetu
— zwiększa się różnica społeczno-ekonomiczna pomiędzy dziećmi z uboższych i zamożniejszych rodzin, (mają więcej obowiązków domowych a ich rodzice nie są w stanie udzielić im pełnego wsparcia przy nauce w domu)
— szkoła ingeruje w czas wolny całej rodziny
W badaniu PISA 2012 wykazano, że ani większa częstotliwość, zadawania prac domowych, ani wydłużony czas potrzebny uczniom na ich odrobienie, nie przekładają się na większą efektywność nauczania. Dlatego autorzy wskazują, że warto zweryfikować stosowane strategie zadawania prac domowych.
Mniejsza ilość prac domowych lub rzadsze ich zadawanie może przyczynić się do zwiększenia ich efektywności w kontekście osiągnięć edukacyjnych uczniów. Jednym z sugerowanych przez autorów badania rozwiązań jest zadawanie dzieciom prac dla chętnych oraz inne sposoby indywidualizacji, w zależności od potrzeb i zainteresowań. Problem odstąpienia od nadmiernego obciążania uczniów pracami domowymi wymaga więc głębokiej zmiany w świadomości pedagogów, połączonej z wysiłkami na rzecz tworzenia otoczenia szkolnego sprzyjającego dziecku i jego potrzebom. Pierwszym, niezbędnym krokiem w tej sferze, wydaje się zatem wprowadzenie współpracy nauczycieli w danym oddziale w celu kontroli czasu który uczeń ma przeznaczać, na zadania domowe i indywidualizowanie zadawanych prac, odpowiednio do potrzeb i możliwości dzieci.
Napisz do autora: ewa.podlesna-slusarczyk@mamadu.pl