Kiedy z ust wszystkich nie schodzi temat praw kobiet w naszym kraju, z codziennością mierzą się kolejne Polki. Poniżej publikujemy historię jednej z nich, opisaną przez jej przyjaciółkę. Joanna udowodniła, że siła jest kobietą. I wierzy, że tylko razem możemy wpłynąć na rzeczywistość.
Do Redakcji
Temat tabletki dzień po mnie osobiście nie dotyczy, nie mam macicy, w ciążę nie zajdę, nie muszę się angażować w społeczną batalię o prawo kobiet do antykoncepcji i aborcji. Otóż niestety.
23.02.2017 życie wymierzyło mi otrzeźwiający policzek i wyrwało z wygodnego przekonania, że w moim wygodnym świecie nic co mnie osobiście nie dotyczy nie jest moją sprawą.
W południe zadzwoniła do mnie przyjaciółka z płaczem: uprawiała wczoraj seks z mężem, prezerwatywa pękła, ma dni płodne, więc pewnie zachodzi w ciążę. Dziewczyna ma 40 lat, męża oprawcę, pijaczka i pasożyta, dwoje dorastających dzieci, pracę na trzy zmiany przy maszynie, depresję i stany lękowe leczone od kilku lat.
Oczywiście, mówiła że ma dni płodne, że nie mogą, ale on nalegał, upierał się, szantażował. Co wam będę pisać, dobrze wiecie, jak jest.. Życie.
– Nie rycz! – drę się do słuchawki – Stara baba jesteś, w naszym wieku tak łatwo nie zachodzi się w ciążę! – kątem oka widzę, że kolega z pracy przysłuchuje się z zaciekawieniem, reguluje odbiorniki, podjeżdża fotelem..
– Asia, pomóż (szloch). Może znasz jakiegoś ginekologa, potrzebuję tabletki dzień po. Muszę do pracy jechać, mam drugą zmianę, nic już sama nie załatwię. A to trzeba jak najszybciej przyjąć. Ja… nie wiem co mam robić (płacze). Nie dam rady kolejnego dziecka urodzić… Nie przeżyję tego.
– No już, uspokój się. Jak przepisze tabletkę?! Przecież one są bez recepty.
- No właśnie, że nie są. Byłam rano w aptece, powiedzieli, że są na receptę i bez recepty nie sprzedadzą.
Lekko zgłupiałam… Już?!
– Dobra, postaram się coś załatwić. A Ty nie rycz! – (Dziewczyna w sytuacjach stresowych kompletnie traci głowę, staje się słaba i bezbronna, jak dziecko).
- FAK! – wrzeszczę po odłożeniu słuchawki, wściekła – P… pisory! Niech im wszystkim kutasy pousychają, będziemy mieli idealne rozwiązanie problemu antykoncepcji.
Kobieta kobietę zrozumie
Zebrałam się w minutę, jadę do miasta do przychodni (w południe tylko NFZ pracuje). Wybłagałam w kolejce wejście do gabinetu bez kolejki na dwie minuty, żeby zapytać, czy mnie jeszcze przyjmie (20 min do końca pracy lekarza). Młode dziewczyny z brzuchami wzdychały niechętnie. Kochane – pomyślałam – gdybyście wiedziały, pomogłybyście?
Pani doktor jest osobą dosyć oschłą i zdecydowanie konkretną, kobiety się jej boją. Jednak pod pancerzykiem ochronnym to miła, życzliwa, równa babka, obie z córką ją uwielbiamy. Miałam nadzieję, że kobieta kobietę zrozumie. Zrozumiała.
– Przepraszam, że się tak wbijam, nigdy bym się nie ośmieliła – kajam się wchodząc do gabinetu, na palcach, cichutko zamykam drzwi – ale zaistniała sytuacja kryzysowa, a Pani jest jedyną osobą, która przyszła mi na myśl. Koleżanka zadzwoniła z płaczem , że… I tabletki nie chcą jej w aptece sprzedać, potrzebujemy recepty. Ona ma problemy z depresją, nie radzi sobie ze stresem, kompletnie wymięka. Może by Pani dała receptę na tabletkę? – patrzę na kobietę wzrokiem porzuconego psa.
– Ależ proszę Pani… Spokojnie. Wariatki jesteście! Przecież ustawa jeszcze nie weszła, Ella One jest bez recepty.
– No kiedy w aptece powiedzieli, że na receptę… Tylko, eee… (jak mam jej to powiedzieć?!) jest problem. Bo ja macicy nie mam i teoretycznie raczej na ciążę nie mam szans, więc nie wiem…
– To jak mam Pani przepisać?! Teraz?! Przy tym wszystkim, co PiS wyprawia? Przecież to wyjdzie przy kontroli i na taczkach mnie wywiozą! Dziewczyny, ja Was rozumiem, w każdej sytuacji kobiecie pomogę, jak tylko będę mogła, ale… Poza tym ja nic nie wiem, żeby była na receptę. Ustawę muszą podpisać. To byśmy przecież wiedzieli, że jest. Czekaj Pani. – Pani doktor zadzwoniła do znajomej apteki, gdzie kulturalna Pani Krysia poinformowała, że Ella One są bez recepty, dostępne, proszę bardzo, można przyjechać i kupić.
– Życie nam Pani ratuje, dziękuję stokrotnie!
– No już, już.… (Pani doktor uśmiecha się promiennie).
"Uścisnęłyśmy się mocniej i dłużej niż zazwyczaj"
Pojechałam do apteki, bez problemu kupiłam tabletkę, zawiozłam koleżance do pracy. Biegła do mnie przez bramę, taka biedna, szara i skulona. Uścisnęłyśmy się, mocniej i dłużej niż zazwyczaj. Poczułam się wtedy wyjątkowo, poczułam siłę kobiecości kipiącą we mnie. Szczęśliwa i dumna z siebie, bo zrobiłam coś bardzo ważnego i dobrego dla drugiej kobiety, bo tylko na mnie mogła liczyć, a ja jej nie zawiodłam.
Następnego dnia Kolega z pracy (Polak-katolik zadowolony z marchewki, poza tym całkiem fajny i dobry chłopak) nie omieszkał dopytywać się, co też się stało. Bo oni wczoraj (z żoną) rozmawiali o takiej sytuacji i uważają, że:
1. Dorosłe kobiety to może nie, ale młode dziewczyny będą tabletki nadużywać, więc trzeba ograniczyć dostępność.
2. Młode dziewczyny powinny chodzić do lekarza po tabletkę z mamą.
3. A tak poza tym to tabletki powinny być zakazane, albo na receptę, bo to jest przecież niemoralne, zabijanie dzieci, i w ogóle…
– No, k…! – wydarłam się.
Jakby nie był debilem, to by sięgnął po odrobinę wiedzy i dowiedział się, że tabletki dzień po nie są tabletkami wczesnoporonnymi, tylko zapobiegającymi zapłodnieniu.
Jakby był kobietą, to by wiedział, że żadna kobieta nie zaryzykuje zajścia w ciążę tylko dlatego, że są tabletki dzień po. Wiedziałby, że kobieta niczego tak się nie boi i niczego tak nie chce uniknąć, jak niechcianej ciąży.
Niech pomyśli przez chwilę i wyobrazi sobie sytuację, kiedy to młoda dziewczyna po niechcianym stosunku seksualnym, ćwierćgwałcie, półgwałcie, gwałcie (zwał jak zwał), czy zwyczajnie - pękniętej prezerwatywie, musi iść do matki (z którą ma średni kontakt – w większości polskich domów tak jest) i opowiedzieć o tym wszystkim. W następstwie wysłuchać awantury, często dostać lanie i w tym całym strachu o swoje przyszłe życie, nad którym wisi widmo nieoczekiwanego dziecka, pójść z matką do lekarza po tabletkę, która – być może, ale niekoniecznie – sprawi, że ciąży nie będzie.
W jakim jego zdaniem wieku jego żona osiągnęła dojrzałość umysłową, która pozwoliła jej samej chodzić do lekarza z takimi sprawami? Czy może nadal chodzi z matką?
Czy jak jego synowie dorosną to będzie im robił awantury za to, że któremuś pękła gumka i partnerka musi iść do lekarza po tabletkę dzień po?
"Latamy na księżyc, a nie możemy opracować i stosować skutecznej antykoncepcji dla mężczyzn?"
Dlaczego tylko dziewczyna ma ponosić konsekwencje tego, że facet musiał sobie podupczyć, bo go swędziało i nie mógł sobie odmówić?! Sama sobie tę ciążę zrobiła? Zgwałciła go?!
Czemu do cholery widząc dziewczynę z brzuchem bez ojca wytyka się ją palcami i nazywa puszczalską, a ten co jej to dziecko zrobił otrzymuje społeczną pochwałę, bo taki ogier z niego?
Latamy na księżyc, a nie możemy opracować i stosować skutecznej antykoncepcji dla mężczyzn?
Dlaczego nie ma pewnego, zmechanizowanego sposobu na stwierdzanie dni płodnych?
Dlaczego większość ludzi uważa, że seks to grzech do którego namawia zła kobieta i należy ją za to karać i piętnować? Co to za świat?!
Nie umywajmy rąk
Kobieto! Nie masz prawa umywać rąk, odwracać się plecami i udawać, że sprawy kobiet ciebie nie dotyczą. Jesteśmy sobie potrzebne, razem tworzymy siłę, która może wszystko. Każdego dnia budujemy przyszłość pokoleniom kobiet, które przyjdą po nas, naszym córkom, wnuczkom, prawnuczkom. Jesteśmy za nie odpowiedzialne, tu i teraz, każdego dnia. Niech ta przyszłość będzie taka, jakiej byśmy pragnęły dla siebie.
Każda wielka zmiana zaczyna się od małego, nic nieznaczącego kroku na przód. Dlatego 8-marca pójdę postrajkować z innymi kobietami. Będziemy głośno mówić o tym co złe, będziemy edukować, bo niedoinformowane społeczeństwo jest zagrożeniem dla demokracji.