Kiedy maluchy szaleją, nie oznacza to nic innego, ja to, że trwa proces komunikacji.
Proces, który czasami przeraża, a jego skala bywa tak potężna, że wstrząsa rodzicami na całym świecie, ba! To może być ich największy koszmar! Trzeba pamiętać jednak, że to naturalne, nieuniknione i dotyczy całego globu.
Dziennikarka M.J. Silva dla amerykańskiego Huffington'a napisała artykuł, w którym wprost mówi o tym, czym trapią się wszyscy rodzice i jak skomplikowanym zadaniem jest wychowywanie dziecka. Przy czym nie jest to tekst moralizatorski, w którym to podane są instrukcje, jakbyśmy mieli nauczyć się obsługiwać robota, tylko niezwykle cenne spostrzeżenia mamy skierowane do tych, którzy zbytnio się zamartwiają i czują bezradni w konfrontacji z małym złośnikiem.
– To smutne, że nie uczą nas, jak radzić sobie z gniewem w szkole dla rodziców. Chwila, ale nie ma szkoły dla rodziców! Nie ma miejsca, które uczyłoby, jak radzić sobie z emocjami. A przecież nieświadome rodzicielstwo może spowodować poważne ilości kłopotów. W świadomość jest moc! – pisze dziennikarka i kontynuuje, że jeśli chodzi o gniew, który jest przerażająco enigmatyczną emocją, pełne „know-how” w jego pojmowaniu jest niewiarygodnie trudne, a zakres wiedzy i długość drogi, jaką trzeba przejść, autorka nazywa supermocarstwem „Parentopolis”, lub „Kidtown” – do tego pełne bólu i żalu. I złości, naturalnie.
– Gniew malucha to tylko wierzchołek tajemniczej, ale ogromnej i wręcz tytanowej góry lodowej – twierdzi M.J. Silva – Czy życie nie byłoby dużo łatwiejsze, jakbyśmy wszyscy wiedzieli, jak dotrzeć do rozgniewanych dzieci? – pyta retorycznie i dodaje – A czy możemy posiąść taką wiedzę sami? Nie.
Dziennikarka podkreśla, że dwadzieścia lat nauki, obserwacji i pracy z dziećmi może dawać już pewien ogląd, co pozwala już odkrywać tę tajemnicę, a właściwie mechanizmy odpowiadające za gniew i złość dzieci oraz ludzkości w ogóle. I często jesteśmy w strasznym błędzie. – To może być dziwne uczucie, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, co dzieje się z tobą, oraz wewnątrz twojego dziecka i nagle wszędzie dostrzegasz te połączenia, że aż masz ochotę powiedzieć – Eureka! – mówi dziennikarka i dodaje – Kiedy dzieci szaleją, dają nam jasne komunikaty. To nic innego jak prośba o naszą pomoc i wyrażenie tęsknoty za bliskością.
Jest to oczywiście tym trudniejsze, kiedy buzuje złość. Gdy szaleje wściekłość ciężko o bliskość i odpowiednie połączenie między rodzicem i dzieckiem, ale możemy działać dobrze, nawet bez tego połączenia. Dlaczego więc to takie trudne?
Dziennikarka i badaczka dopatruje się tego w naszym dzieciństwie. Większość z nas wychowywała się w domach, gdzie za wybuchy emocjonalne byliśmy karceni. Każdy z nas szalał i bywał gniewnym maluchem, ale zabraniano nam manifestacji tych uczuć przez co nie rozumiemy, dlaczego nasze dzieci się złoszczą, przecież wszystko jest w porządku tak? Nic się złego nie dzieje, prawda?
– Wściekłość jest przejawem wielkich uczuć – pisze autorka. – Maluch nie może ot tak po prostu przyjść do ciebie i powiedzieć, że odczuwa frustrację, bo poległa jego wieża z klocków albo że mu strasznie przykro, bo widział, jak w przedszkolu pani krzyczała na jego przyjaciela i ten strasznie płakał, a sam nie mógł nic na to poradzić, nie potrafił mu pomóc.
Pomyśl, jak dziecku może być ciężko.
To, że my byśmy zareagowali inaczej niż dzieci w takich sytuacjach, rodzi główne nieporozumienia i wprowadzana nas w błąd. Zarządzamy własnymi emocjami, a dziecko nie potrafi. Ale czy robimy to prawidłowo? Pomyślmy najpierw o sobie, a następnie postarajmy się zrozumieć rozgniewane dziecko biorąc pod uwagę to, co może dziać się w jego głowie, nie w naszej.
– Wściekłe dziecko manifestuje wielkie uczucia. Wszystko, czego bardzo chce albo głęboko nie chce. – pisze M.J. Silva i dodaje – pod tą powierzchnią złości, skryty jest ból. Bliskość jest kluczem. Kiedy dziecko jest złe, po prostu bądź w pobliżu. Zostań przy nim. Każdy potrzebuje drugiej osoby, która pomoże nam poradzić sobie z kłopotami, ugasi wewnętrzny pożar, pocieszy. To jak konieczny wybuch pary.
Są trzy rzeczy, które można zrobić:
Nic – Tak, nic. Nic to najlepsze co można zrobić. Tylko bądź i czekaj. „Jestem tu dla ciebie” w zupełności wystarczy.
Słuchać – Zdenerwowane dziecko potrzebuje czuć się wysłuchane. Aktywnie słuchane, czyli z pełną uwagą, cicho i bez wyroków.
Zapewnić komfort – np. „Jestem tu dla ciebie, jeśli tylko będziesz potrzebowała się przytulić”. Czasami to działa, czasami nie. Na pewno warto próbować, bo jak napisała M.J. Silva: „Przecież nie można po prostu spakować walizek i przenieść się do innej galaktyki”.