"Jestem brzydki i mam ADHD". Dzieci, w które nikt nie chce uwierzyć
Artykuł powstał we współpracy ze Stowarzyszeniem Wiosna
23 grudnia 2016, 09:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 grudnia 2016, 09:59
Grudzień to miesiąc, który kojarzy nam się ze świętami, a tym samym z radością, domowym ciepłem, uśmiechami dzieci. To czas szczęścia i bliskości. Już od połowy miesiąca maluchy są podekscytowane i radosne, czekają na prezenty, w szkole rysują Mikołaja i choinkę.
Reklama.
Są jednak też dzieci, przez cały rok pozostawione same sobie. Pochodzą z rodzin wielodzietnych, czasem rodzice przestali się nimi interesować, nierzadko trafiły do domu dziecka. Kiedy nasze maluchy będą otwierać prezenty, w oczach niejednego z nich pojawi się smutek i zakręci łza. Dzieci, w które nikt nie chce uwierzyć. W szkole nie zawsze sobie radzą, ale przez nauczycieli zostały skreślone, bo to przecież maluchy z trudnych rodzin. Mają problemy w nauce, bo po powrocie do domu zajmują się młodszym rodzeństwem. Albo nie mają warunków do nauki. Dzieci, które bez twojej pomocy nie otworzą w tym roku prezentu.
Akademia Przyszłości
Czy jednak możemy podarować coś, co rzeczywiście im pomoże? Wydawałoby się, że nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Że tylko podarowanie konkretnych rzeczy jest realne. Na szczęście istnieją takie organizacje jak Stowarzyszenie Wiosna, organizator znanej wszystkim Szlachetnej Paczki, która pomaga tysiącom rodzin. Akademia Przyszłości to siostrzany projekt Szlachetnej Paczki organizowany przez Stowarzyszenie Wiosna.
Akademia ma za zadanie pokazać dzieciom, jakie są ważne. Każde z nich ma swojego tutora, dla którego jest oczkiem w głowie. Bardzo często te maluchy pierwszy raz w życiu mają kogoś, kto tak bardzo się nimi interesuje - pomaga w nauce, rozmawia, zabiera w różne miejsca. To o wiele, wiele więcej niż nowa zabawka czy paczka słodyczy.
Poznaj dzieci
Średnia wieku dzieci z Akademii Przyszłości to 9 lat. Często mają problemy w szkole, które ich przerastają. Zdarza się, że nauczyciele przestali w nie wierzyć. Wolontariusze z Akademii Przyszłości pokazują im, że mogą osiągnąć, co tylko zechcą.
Jestem brzydki i mam ADHD
„Łobuz”, „nieuk”, „niegrzeczny”, „nie uważa” – Sławek był uczniem, który według nauczycieli „nie rokuje”. Na lekcjach kręcił się, biegał między ławkami. Na przerwach bił się z rówieśnikami. Pierwsze zajęcia z Szymonem, wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI: Sławek rysuje na tablicy pokręconego stworka, dodaje komiksową chmurę, w której pisze: „Jestem brzydki, mam ADHD i nikt mnie nie lubi”. – Dla mnie jesteś wyjątkowy – napisał obok Szymon.
Te maluchy często myślą, że do niczego się nie nadają. Że ich uczucia nie są dla nikogo ważne. Pierwszym i najważniejszym zadaniem tutora jest wyprowadzenie ich z błędu. Pokazanie, że istnieją ludzie, którym na tych dzieciach zależy.
Ciągle sam
"Mam dyzlekcje" – Piotrek długo usprawiedliwiał tak każdy wybryk. Nie odrabiał zadań domowych, nikogo nie słuchał, w czasie lekcji tarzał się po podłodze. Gdy inne dzieci pisały sprawdzian, on lubił opowiadać dowcipy. Najlepiej te z przekleństwami. Zrobiłby wszystko, żeby ktoś zwrócił na niego uwagę. W domu nie interesował się nim nikt. Matka chłopca wyjechała do pracy za granicę i już nie wróciła. Ojciec ciągle pracował, babcia mieszkała w innej części miasta. – Pani jest inna… Pani wytrzymała ze mną najdłużej ze wszystkich – powiedział Uli, swojej wolontariuszce z AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. – Dzięki Pani nie jestem ciągle sam – powiedział chłopiec.
W domu nie zawsze mają warunki odpowiednie do nauki. Często spotkania z wolontariuszem są jedynym momentem, w którym spokojnie mogą skupić się na odrobieniu lekcji i przygotowaniu do zajęć.
Już wystarczy
"Nienawidzę wszystkich" – z ust 10-latka rzadko słyszy się takie słowa. Jarek pewnie nawet nie do końca rozumiał, co znaczą. Bo co ma mówić dziecko, któremu na głowę wali się cały świat? Jarek mieszkał kiedyś z mamą. Ale mama przestała pytać, czy odrobił zadanie domowe i wziął trampki na W-F. Wygrał alkohol. Jarka wysłała do ojca na Śląsk. – Tam będzie ci lepiej – mówiła. Spakował swoje rzeczy i pojechał.
Minęły dwa tygodnie. Tata zginął w wypadku samochodowym. Jarek wrócił inny. Milczący. Zacięty. Zbuntowany. Ostentacyjnie udawał, że nie rozumie pytań, nie odrabiał zadań, a na sprawdzianach „na złość” oddawał pustą kartkę. Wyżywał się na kolegach. Uciekał ze szkoły. W tym momencie dotarła do niego Akademia i wolontariusz Maciek.
Mają bardzo proste marzenia. Chcą być kochane, doceniane. Pragną, żeby ktoś zwrócił na nich uwagę. Żeby nie były ciągle pozostawiane same sobie. Bardzo przywiązują się do swoich tutorów, bo często to jedyne osoby rzeczywiście zajmujące się nimi.
Martynka pragnie kolorów
Rodziców Martynki łączy już tylko zbieranie złomu. I szóstka dzieci - 3 w domu dziecka, 3 u matki. W tym Martynka – urocza blondynka z zadartym noskiem i w dziurawych trampkach. Mieszkają w szarym blokowisku, gdzie betonowa płyta sięga nieba. Dlatego Martynka tak pragnie kolorów. Na nie w domu też nie ma pieniędzy. Kredki, farbki, kolorowy papier to dla niej odległe marzenia. Gdy pierwszy raz wolontariuszka Agnieszka przyniosła je na zajęcia, Martynka rzuciła się jej na szyję. Na jednym ze spotkań, wychodząc do łazienki, powiedziała: „Tylko niech mi Pani nigdzie nie ucieka”.
Jak możesz pomóc?
Możesz ufundować dziecku indeks i sprawić, że mały człowiek dostanie szansę na lepszą przyszłość. Wystarczy wejść na stronę Akademii Przyszłości i wybrać dziecko, któremu chcesz pomóc. Dasz mu możliwość spotkań z tutorem, a tym samym szansę na naukę, na odzyskanie poczucia własnej wartości i wiary w dorosłych. Pokażesz mu, że jest ważne. Nie na chwilę, ale na całe życie.