Kobiety są predysponowane do opiekowania się dziećmi. Kto właściwie jest w stanie te słowa potwierdzić? Czy niechęć mężczyzn do przejścia na urlop rodzicielski, kiedy rodzi się dziecko wynika z lęku? I czym ten lęk jest spowodowany? Społeczeństwo od lat generuje tę samą wizję rodzicielstwa, w której główną aktorką zawsze jest kobieta jako matka. Na ile ta wizja poddaje się zmianom i czy w ogóle tak się dzieje?
Na krytyce politycznej pojawił się tekst ojca, który zdecydował się wykorzystać urlop rodzicielski. W swojej publikacji porusza ważne z perspektywy równouprawnienia kwestie. I zadaje pytania, na które próbuje znaleźć odpowiedzi. Pytania zresztą są bardzo inspirujące, również dla nas jako kobiet i matek.
Naturalna decyzja?
Kobietom trudno się bowiem właściwie zdecydować. Niby feminizm, niby równouprawnienie. Wszystko popierają, podpisują się pod postulatami, mają szerokie horyzonty i wysoki poziom świadomości. Jednak, kiedy na świecie pojawia się dziecko cała ta wiedza i świadomość zostaje jakby odrobinę "ogłuszona" przez naturalne instynkty i... No właśnie, przez co?
Matki zostają z dziećmi w domu, wykorzystują urlopy macierzyńskie i nierzadko rezygnują z kariery zawodowej. Jednym z często powtarzających się w takich sytuacjach argumentów jest różnica w zarobkach między nią a mężczyzną. I tak słyszymy o kobietach inteligentnych, świadomych, ambitnych, które znajdując się w "matczynej" rzeczywistości, powtarzają jak swojego rodzaju mantrę: "Zostałam z dzieckiem, bo mój mąż zarabia więcej" i "Tak będzie najlepiej, to było najlepsze rozwiązanie". Dla kogo? I dlaczego najlepsze? A jeżeli najlepsze, to po co nam właściwie równouprawnienie, o którym tak wzniośle mówimy?
Jeżeli potrzeba jest odpowiedzi na jakieś pytania, to pierwszym, głównym i najważniejszym jest pytanie skierowane do kobiet, o to, czego właściwie chcą? Czy naprawdę w idei feministycznego równouprawnienia chciałaby mieć partnera, który zostanie z dzieckiem w domu, podczas kiedy one będą osiągać sukcesy zawodowe? A jeżeli tak naprawdę tego nie chcą i marzą o kilku latach spędzonych w domu sprawując opiekę nad dzieckiem, o długich spacerach i pieczeniu chleba, to czy czegoś im przez to brak i nie są prawdziwymi feministkami?
Konkretne czynniki
Powodów dla których matki decydują się zostać w domu z niemowlęciem jest całe mnóstwo. O wpływie na tę decyzję czynnika ekonomicznego, o którym wspomniane zostało już powyżej, pisze też Metelec.
Kolejnym czynnikiem są społeczne schematy, a właściwie niechęć do ich przełamywania. Zresztą niełatwo jest je zmienić, nawet zaczynając od głęboko osobistych przekonań. I chociaż gdzieś po cichu myślimy o tym, że fajnie, żeby to mężczyzna odnalazł się w roli ojca, żeby dla odmiany to on przeżył najintensywniej cały proces wychowania swojego potomka. Pomimo tego, kiedy przychodzi moment tej decyzji, pojawia się dylemat. Żywe jest w nas przekonanie, że ojcostwo nie jest tak naturalne jak macierzyństwo. Zawsze obawiamy się trochę reakcji otoczenia i społeczności, w której żyjemy.
Rola współczesnego mężczyzny
Słowem wstępu było o kobietach, ale jakie jest miejsce faceta w tym rodzinnym układzie? Jakie formułowane są wobec niego oczekiwania, a jak wygląda rzeczywistość? Autor w publikacji stawia pytanie o obecne miejsce mężczyzny w modelu rodziny. Poddaje w wątpliwość istnienie "genetycznych predyspozycji" do opieki nad dzieckiem.
Pisze o obawach, jakie mają mężczyźni w związku z przejściem na urlop rodzicielski. O lęku, który mają odczuwać mężczyźni w związku z możliwością utraty pozycji zawodowej. I znowu, o ostracyzmie społecznym. Mężczyzna pozostający w domu z niemowlęciem postrzegany jest bowiem dwojako. Jako bohater lub pantoflarz. Te dwa zupełnie odmienne sylwetki dzieli bardzo cienka granica.
Metelec nie ukrywa, jak trudna i dla niego, była decyzja o pozostaniu z dzieckiem w domu. Jednocześnie zachwyca się czasem, który dane mu było spędzić z córkami. Pisze o niezwykłym charakterze wychowania dzieci, o bogactwie doznań i wiedzy jakie się z tym wiąże. O tym, że człowiek dowiaduje się rzeczy fantastycznych i zaskakujących nierzadko, nie tylko o potomkach, ale przede wszystkim o sobie. I o „małych sukcesach” wielkiej rangi:
Jeżeli mężczyzn wychodzących z takich założeń jest więcej, to możemy wiązać z przyszłością duże nadzieje. Nadzieje na bardziej świadome rodzicielstwo, na mądre, dojrzałe i perspektywiczne podejście do różnic płciowych. Nadzieje na wyrównywanie tych różnic, niwelowanie ich w najmądrzejszy sposób. I na budowanie nowej jakości relacji, nie tylko pomiędzy kobietami i mężczyznami, ale również między rodzicami a dziećmi. W końcu ich głównym źródłem czerpania wiedzy o świecie jest obserwowanie nas i nauka poprzez naśladownictwo. Dobrze byłoby tworzyć taką rzeczywistość, której nie będziemy się wstydzić przekazywać dalej.
Ideałem byłaby oczywiście sytuacja, gdy oboje rodzice mogą dzielić się opieką nad dziećmi w takiej mierze, jak będzie im to odpowiadać, nie będąc ograniczanymi przez czynniki kulturowe, instytucjonalne czy ekonomiczne.
Tak aby mogli wspólnie doświadczać blasków i cieni rodzicielstwa bez oglądania się na konwencjonalne podziały kobieta – mężczyzna.
MATĚJ METELEC
krytykapolityczna.pl
Ciągle ogrzewam się w blasku swoich małych zwycięstw, które miały dla mnie ogromne znaczenie. Kiedy po raz pierwszy sam uśpiłem dziecko, kiedy po raz pierwszy spędziłem z nim sam cały weekend, kiedy udało mi się położyć spać dwoje dzieci naraz…