Gdybym był kobietą…
Decydowałbym się na dziecko mając ułożone życie w pracy i dobrego partnera, a nie dlatego, że „czas już najwyższy”.
To bym pił gdybym miał ochotę, przeklinał jakbym czuł, że chcę i palił, gdyby mnie na to akurat wzięło.
Tekst o niezależności wsadziłbym w kategorię problemów kobiet z poprzednich pokoleń wiedząc, że niezależność jest dobra do samorealizacji, a niemożliwa w budowaniu związków czy robieniu biznesu, gdzie zależy się od innych.
Podchodziłbym do facetów, którzy mi się podobają i inicjował kontakt zamiast pasywnie czekać, aż on się zorientuje, że mi zależy lub wreszcie odważy się podejść.
Reagowałbym na instynkt macierzyński jak na średniowieczne gusła, mając świadomość, że posiadanie dziecka jest wyborem moim, a nie mojej kultury.