Będąc w ciąży zauważyłam, że im bardziej widoczny brzuch, tym większy popłoch wzbudza kobieta. W pracy, na spacerze, na zakupach. A im bliżej końcówki, tym częściej można zobaczyć panikę w oczach taksówkarza, z którym za chwilę ma się jechać, czy lekarza rodzinnego, do którego przychodzi się z katarem.
To jasne, że kobieta spodziewająca się dziecka otaczana jest większą troską. Skupia się na niej uwaga otoczenia. Szczególnie w momencie, gdy brzuch jest już sporych rozmiarów i widać, że dziecko lada dzień pojawi się na świecie. Jednak w niektórych momentach dochodzi wręcz do paranoi i nadmiernej przesady.
Pracodawco, u mnie wszystko ok
Jeżeli ciąża przebiega prawidłowo, a praca nie jest związana z ciężkim wysiłkiem fizycznym, kobieta może być aktywna zawodowo. Jeśli tylko czuje się na siłach i mówi o tym, że jest w stanie pracować nie należy jej tego zakazywać. Kilka miesięcy spędzonych w domu może mieć dużo gorszy skutek. Niestety, często pracodawcy widząc zaawansowaną ciążę boją się, że mamie może coś się stać lub, że zacznie rodzić w pracy. Bez obaw, każda kobieta czuje kiedy zbliża się ten moment.
Panie taksówkarzu, zdążymy
Paniczny strach przed rodzącą w taksówce można zauważyć u kierowców. W szkołach rodzenia wręcz uczy się kobiety tego, że zamawiając przejazd do szpitala nie należy mówić o zbliżającym się porodzie. Co prawda żadna korporacja nie odmówi wprost, ale po 10 minutach można spodziewać się zwrotnego telefonu z informacją, że dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie taksówki stoją w niesamowicie długich korkach.
A poród zwykle nie kończy się w aucie. Niejedna z nas chciałaby, żeby to tak krótko trwało. Zwykle jednak finału spodziewać się można kilka a nawet kilkanaście godzin po wyjściu z taksówki. Żeby napędzić stracha taksówkarzowi, wystarczy już sam widoczny ciążowy brzuszek. Można zauważyć też plusy takich przejazdów. Zawsze odbywają się szybko i najkrótszą trasą.
Panie doktorze, to tylko katar
Ciekawe jest to, że ciężarne wzbudzają panikę także wśród pracowników służby zdrowia innych niż ginekolodzy i położne. Zwykle wizyty w przychodni w trakcie przeziębienia kończą się rozłożeniem rąk, bo przecież w ciąży nic nie da się przepisać. Niestety, nawet w czasie poważniejszego stanu, zapalenia zatok czy oskrzeli, trudno dostać receptę na antybiotyk, pomimo że sprzedaje się już takie, które są bezpieczne dla mamy i dziecka. Czasem lepiej pójść z przeziębieniem do swojego ginekologa niż do lekarza rodzinnego.
Dlaczego do porodu nie wzywać karetki?
Niestety nie tylko lekarze POZ czują obawę przed leczeniem ciężarnych. I nie tylko taksówkarze boją się przewozić rodzące. W jednej z warszawskich szkół rodzenia można usłyszeć historię o sanitariuszu pogotowia, który tak wczuł się w rolę odbierającego poród, że postanowił naciąć krocze przy 2 centymetrach rozwarcia. Spanikowany chciał pomóc rodzącej, a w rezultacie przyczynił się do większego bólu w trakcie porodu. Strach czasem przesłania oczy, nawet specjaliście.
A przecież prawidłowo przebiegająca ciąża nie robi z kobiety niepełnosprawnej. Jeśli czuje się na siłach może pracować. Może podróżować. Zdarza jej się przeziębienie, które lepiej wyleczyć niż zignorować.