Nie każda krzywda boli fizycznie. Nie wszystkie klapsy zostawiają czerwony ślad. Tych, których nie widać, wkradają się przez uszy. Przeszywają od środka, plączą myśli i trafiają tam, gdzie wszystko boli najbardziej - do serca. Dla rodzica wizja krzywdy własnego dziecka jest nie do wyobrażenia, ba, nie do zaakceptowania. Dbamy o malucha, troszczymy się, trzymamy ręce przy sobie, gdy swędzą. Niestety, czasem zapominamy, że wcale nie trzeba bić dziecka, aby stosować wobec niego przemoc. Nie zawsze jesteśmy świadomi tego, że sprawiamy dziecku ból. A uwierz mi, robimy to mówiąc:
“Cicho bądź!”
Straciłaś nerwy, masz dość, jesteś pewna swojej racji i nie masz już ochoty dyskutować z dzieckiem. Mówiąc “Cisza!” rzucasz maluchowi krótką piłkę “Nie masz tu nic do powiedzenia”. Ranisz dziecko, ponieważ nie pozwalasz mu wyrazić własnego zdania. Tłumiąc jego argumenty, ujmujesz im. Poza tym, żądasz ciszy krzycząc. To nie jest sprawiedliwe.
“Dlaczego Ty ZAWSZE to robisz?!”
Nigdy nie mów “nigdy” i zawsze pomyśl, zanim powiesz “zawsze”. Wypominanie tego typu może zrodzić w drugiej osobie, a przede wszystkim w dziecku, myśl: “Jestem do niczego”. Po co Twój maluch miałby się starać następnym razem, jeśli i tak pewnie znów nic mu nie wyjdzie. Możesz się kłócić, że “wiadomo przecież, że nie chodzi mi o to, że ZAWSZE tak jest”. Ja temu nie przeczę, tylko uprzedzam - Twoje dziecko w ten sposób tych słów nie zrozumie.
“A mówiłam Ci, żebyś tego nie robił”
Jasne, że mówiłaś i pewnie powiesz to jeszcze raz. Wszyscy wiemy, że kura jest w większości przypadków mądrzejsza od jajka. Jeśli jednak wypomnisz dziecku, że go uprzedzałaś, a ono i tak zrobiło po swojemu, możesz w nim zasiać bardzo krzywdzącą myśl: “Jestem beznadziejny, nic nie potrafię zrobić sam”.
“Następnym razem Ci się uda”
Wiem, wydaje Ci się, że tymi słowami pocieszysz malucha. Dodasz otuchy, zmotywujesz do działania. Masz rację, nie ma nic złego w uświadamianiu dziecku, że z powodu jednego błędu świat się nie zawali i zawsze można podjąć kolejną próbę. Możesz jednak zranić malucha, jeśli takie zapewnienie jest jedyną informacją zwrotną na jego niepowodzenia. Nigdy nie zapominaj o najważniejszym - pochwale za starania. Nie ważne jaki wynik osiąga Twoja pociecha. Nie ma znaczenia, że jest nieporadna. Nie musisz mówić dziecku, że będzie miało kolejne szanse, by poprawić swój wynik. Jeśli pochwalisz je za to, jak się starało, instynktownie będzie ono samo próbowało zrobić więcej.
“Nie przesadzaj”
Nie umniejszaj cierpieniu malucha. Nie musisz rozumieć tego, że zagubiona zabawka to koniec świata a gałka lodu lądująca na chodniku jest powodem do 15-o minutowego płaczu. Rozumiem, że czasem nie chce Ci się słuchać lamentu, który wydaje się nie mieć końca. Sama jesteś zawalona problemami i to takimi, które według Ciebie naprawdę mają znaczenie. Pomyśl, jak byś się poczuła, gdyby ktoś powiedział Ci że przesadzasz narzekając na męczącą pracę czy ubolewając, że w domu jest bałagan. Pewnie poczułabyś się nieważna, ignorowana, nierozumiana. Boli prawda? Twój maluch czuje to samo.
“Nie zasłużyłeś”
Dla rodziców stwierdzenie “nie zasłużyłeś” jest bardzo wygodne - zawsze sprawdzi się przy półce ze słodyczami, bo przecież maluch zawsze “ma jakąś psotę za uszami”. Pamiętaj jednak, że mówiąc tak, uczysz dziecko, że to co przyjemne, jest warunkowe. Krzywdzisz go wpajając mu przeświadczenie, że rachunek sumienia musi być idealnie czysty, by móc oczekiwać od innych uprzejmości.
“Przynosisz mi wstyd”
Te słowa okropnie bolą. Nawet najtwardszy i najbardziej pewny siebie facet, poczułby ukłucie w sercu, gdyby usłyszał takie słowa od ukochanej osoby. Co dopiero dziecko, któremu przecież na niczym innym nie zależy tak, jak na uwadze i aprobacie mamy. Być może, mówiąc o wstydzie, chcesz dziecku jeszcze bardziej uświadomić, że to, co zrobiło, nie było w porządku. Szybko i dosadnie, ale jak boleśnie. Lepiej zrobisz, jeśli z maluchem po prostu porozmawiasz. Możesz powiedzieć jak się czujesz, np.: “Jest mi przykro”, ale nigdy nie formułuj stwierdzenia, które obarcza winą malucha: “Przez Ciebie jest mi przykro”.
Brzmi jak groźba i de facto, to na pozór niewinne zdanie, nią jest. Nieważne, jaki pomysł ma Twoje dziecko, liczy się tylko to, byś Ty odczuła korzyść. Wywierasz w ten sposób bardzo dużą i krzywdzącą presję. Stanowi ona ogromne obciążenie, ale również ograniczenie. Nie pozwalasz dziecku być sobą, umniejszasz jego osobistym potrzebom. Ważne przecież, by maluch był z siebie dumny, poczuł, że potrafi i uwierzył w siebie. Wcale nie jest przyjemnie robić coś tylko dla kogoś.
“Widzisz do czego mnie doprowadziłeś”
Gdy już emocje nieco opadną, a zamiast złości pojawią się wyrzuty sumienia, najgorszym, co może zrobić rodzic, jest obarczenie dziecka winą za konflikt. Maluch Cię zdenerwował, straciłaś panowanie nad sobą, krzyknęłaś, być może coś ze złości wypadło Ci z rąk, wylałaś na siebie kawę, rzuciłaś telefonem. Jest fatalnie, żałujesz, wiesz, że to wszystko nie powinno się wydarzyć. Jest Ci trudno i instynktownie, zupełnie bezwiednie, w samoobronie próbujesz zrzucić z siebie odrobinę odpowiedzialności. Mówisz: “Widzisz do czego doprowadziłeś. Nie wolno denerwować mamusi.”, a wtedy, gdy już poczujesz ulgę, dodajesz “Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałam” Twój maluch nie usłyszy przeprosin, nie dojdzie do niego, że to tylko “nerwy puściły”. On pomyśli: “Ojej co ja zrobiłem. Jestem niedobry, mamusia przeze mnie rozbiła telefon…” Dostrzegasz przerażającą ironię sytuacji? To nie dziecko popełniło błąd, tylko Ty. Klaps za nic boli najbardziej.