Apel matki: "Proszę, pomóżcie nam. Jesteśmy kochającą się rodziną, brak nam jedynie domu i wsparcia"
List do redakcji
04 lipca 2016, 15:24·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 lipca 2016, 15:24
Autorka listu pozostała anonimowa. Jednak, gdyby ktoś z Was wiedział, jak jej pomóc i co dokładnie można zrobić w takiej sytuacji, to proszę do nas pisać na kontakt@mamadu.pl
Reklama.
Proszę o anonimowość... Piszę ten list ponieważ próbowałam już chyba wszystkiego. Wychowałam się w rodzinie patologicznej. Ojciec był alkoholikiem, a matka psychopatką. W dodatku od najmłodszych lat byłam ofiarą przemocy z ich strony.
Kiedy miałam 21 lat wyszłam za mąż. Niestety mój mąż okazał się również psychopatą. Przez 4 lata znosiłam bicie, kopanie, upokorzenia - nawet publicznie i w obecności naszego syna. Po 4 latach z 4-letnim wówczas synem, uciekłam od niego do siostry i matki. Jednak kiedy poszłam do pracy przy zbiorze truskawek i zostawiłam syna z siostrą, mój mąż pojechał do niej i zabrał syna.
Później przyjechał do mnie na pole truskawek i oznajmił, że odtąd syn będzie mieszkał z nim i jeśli spróbuję mu go odebrać to tak mnie stłucze, że długo nie wyjdę z domu. Bardzo się go bałam więc się poddałam. Wiem, że może to być niezrozumiałe jak można nie walczyć o dziecko, ale ja byłam zrujnowana psychicznie i bardzo zastraszona. Podczas rozprawy rozwodowej sąd orzekł, że syn będzie mieszkał z ojcem ze względu na to, że on ma lepsze warunki bytowe, a mi zasądził alimenty na rzecz syna w kwocie 200 zł miesięcznie. Początkowo płaciłam. Przyjeżdżałam po syna, żeby zabierać go na weekendy, ale każda moja wizyta kończyła się awanturą w obecności syna o pieniądze. W końcu zrezygnowana odpuściłam sobie wizyty w tym domu. Mój były mąż zabronił mojemu synowi wszelkich kontaktów ze mną, a mnie oczerniał. Nie widziałam dziecka kilka lat. Znaleźliśmy się dopiero kiedy założył sobie konto na portalu społecznościowym. Zaczęliśmy się kontaktować i spotykać bez wiedzy jego ojca.
Po kilku latach wyszłam ponownie za mąż i urodziłam kolejną dwójkę dzieci. Drugie małżeństwo miało być już udane, jednak tak się nie stało. Co prawda nie byłam bita, ale za to dręczona psychicznie. Uciekłam z dziećmi do domu samotnej matki z pomocą pań z Centrum Interwencji Kryzysowej w Szczecinie.
Popełniłam masę błędów, które doprowadziły mnie do punktu w którym znajduję się teraz. Mam tego świadomość. I wkładam wiele wysiłku, żeby naprawić swoje życie i żyć wreszcie po ludzku. Rok temu opuściłam Szczecin i zamieszkałam u znajomych na wsi w województwie mazowieckim. Jednak po pół roku wyprowadziliśmy się do Warszawy i od marca mieszkamy w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla ofiar przemocy, prowadzonym przez Centrum Praw Kobiet. W tym czasie wiele przepracowałam z psychoterapeutą, znalazłam przedszkole, szkołę a sobie pracę. Muszę od sierpnia znaleźć mieszkanie do wynajęcia ponieważ od miasta mieszkanie mi się nie należy, z takiego powodu że nie jestem "warszawska". W Szczecinie czekałam na mieszkanie socjalne ponad 9 lat. Ale dostaliśmy mieszkanie bez łazienki, bez ciepłej wody, z piecami i toaletą przy samym wejściu na klatkę schodową. Można by było dostosować się do tych trudnych warunków nawet, ale kiedy zobaczyłam wychodzący spod świeżo pomalowanych ścian grzyb to zrezygnowałam z tego mieszkania.
W tej chwili po przepracowanym miesiącu dostałam pismo od komornika, że zajmuje 100% mojej wypłaty i przyszłych też, na poczet alimentów których już od dawna nie płacę, bo mnie nie stać. Ledwo daję radę utrzymać siebie i dzieci z tego co teraz mamy. Przyjaciele czasem pomagają nam przetrwać. Teraz nie dostanę wypłaty, bo całą zabierze komornik, cały miesiąc pracowałam za darmo. Zostaliśmy nagle bez środków do życia. Kierownik ośrodka, w którym mieszkamy zrobiła nam zakupy żebyśmy mieli co jeść. Wiem, że ten dług muszę kiedyś spłacić, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze mnie na to nie stać. Gdziekolwiek pójdę do pracy to zaraz muszę z niej rezygnować, bo nie mogę sobie pozwolić na pracę jedynie na dług. Muszę zapewnić normalne warunki pozostałej dwójce moich dzieci. Były mąż bez tych alimentów radzi sobie świetnie, a ja żyję w biedzie już od bardzo dawna, bo wszystko co zarobię wkładam w wynajmowanie mieszkania albo inne bieżące potrzeby dzieci.
Proszę, pomóżcie nam jakoś. Miałam okazję już 2 razy, żeby wyjechać za granicę i żyć tam w lepszych warunkach. Ale to Polska jest naszym domem i całym sercem jesteśmy z nią. Czy jako obywatele możemy liczyć na wzajemność ze strony naszej Ojczyzny? Tak bardzo bym chciała, żeby ktoś w końcu nas zauważył i nam pomógł. Zasługujemy na to. Jesteśmy kochającą się rodziną, brak nam jedynie domu i wsparcia.