
Jaką mężczyźni mają w życiu przewagę nad kobietami? Lepsze zarobki, więcej stanowisk kierowniczych, mniejsze obciążenie domowymi obowiązkami? To też, ale mają coś jeszcze: męską świątynię. Ona daje im możliwość wyłączenia się z wypełniania domowych obowiązków o dowolnej porze, na dowolnie długi czas.
Kolacja zjedzona, naczynia ze stołu zebrane, dziecko nakarmione, przewinięte i całkiem zadowolone. To oznacza, że możemy wszyscy iść na spacer. „Już już, wejdę tylko na chwilę do łazienki” – mówi on. Jasna sprawa, jak mus, to mus. Mija pięć minut, dziesięć, piętnaście… Ona spędziła ten czas zupełnie bezproduktywnie, bo przecież miała być tylko chwila. Dziecko zaczyna wspinać się na stół i trudno mu się dziwić, skoro zamiast obiecanego spaceru jest nuda. Pies coraz bardziej błagalnie sygnalizuje, że musi wyjść na spacer JUŻ. „Co ty tam robisz? Pospiesz się, do cholery!” – krzyczy w końcu ona. „Nawet nie mogę spokojnie skorzystać z toalety!” – żali się on, gdy z telefonem w ręku opuszcza łazienkę po spędzonych tam dwudziestu minutach. Tak właśnie działa męska świątynia.
Mężczyzno! Łazienka nie jest żadną świątynią, sanktuarium, ani męskim schronem! Służy do załatwiania potrzeb fizjologicznych, a nie uciekania od nielubianych obowiązków, nieskrępowanych chwil relaksu, czy sprawdzania wyników Ligi Mistrzów i najnowszych wiadomości. I nie myślcie, że ktokolwiek wierzy w wasze „muszę do łazienki” wypowiedziane w najbardziej dogodnym dla was momencie. Musi, to kilkulatek, który dopiero co przestał nosić pieluszki i nie do końca posiadł jeszcze sztukę panowania nad swoją fizjologią A wy spokojnie możecie poczekać.