Własnoręcznie wykonana, kreatywna zabawka zamiast chińskiej tandety ze sklepu? To świetny pomysł! Do tego tanie, na czasie i eko. Z entuzjazmem przyjęłam modę na dziecięce DIY, podjęłam wyzwanie i… poniosłam całkowitą porażkę. I bardzo się z tego cieszę!
Własnoręcznie przygotowany sorter, piasek kinetyczny, zabawki sensoryczne, huśtawki, domki dla lalek, maskotki… chyba nie ma zabawki, której nie da się z łatwością i niskim kosztem przygotować samodzielnie. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie przeglądając setki artykułów, blogów i tablic na Pintereście dumnie prezentujących niesamowite efekty rodzicielskich prac ręcznych.
Łatwo, szybko i z pomysłem
I w zasadzie pomysł jest świetny. Uczymy dziecko, że wartością jest nasza praca i kreatywność a nie tylko to, co drogie i markowe. Rozwijamy pomysłowość swoją i dziecka. Oszczędzamy pieniądze. I do tego mamy satysfakcję z ciekawie wykonanej zabawki dla naszej pociechy. Skoro dziecięce DIY, czyli Do It Yourself to same plusy, to dlaczego by nie spróbować? Zwłaszcza, że nie jestem fanką plastikowych grających i migających zabawek, które moim zdaniem bardziej dziecko ogłupiają, niż pomagają mu się rozwijać?
Zabawka typu sorter. Wystarczy stary karton, dobranie kształtów, wycięcie odpowiednich otworów. W Internecie wyglądało to łatwo, a efekt był imponujący. Mój „sorter” nie stał stabilnie, otwory były nierówne, a dziecko bawić się nim nie chciało. Ale przecież nie można się od razu poddawać, prawda? Zaczęłam zbierać pomysły na kolejne zabawki DIY, do wykonania w wolnej chwili.
Od czasu do czasu zarówno w mediach społecznościowych, jak i na żywo miałam też okazję podziwiać efekty dzieł moich koleżanek: własnoręcznie wydziergane na drutach maskotki, przepiękny dom dla lalek wykonany ze starych pudełek, dziecięcy stołeczek wykonany w domowym garażu. Koniecznie muszę tego wszystkiego spróbować!
Oczywiście własnoręczne wykonywanie zabawek dołączyło do listy spraw na bliżej nieokreślone później. Od czasu do czasu przypominałam sobie o tym pomyśle, dodając kolejne pomysły do bazy inspiracji. Kiedyś w końcu się za to zabiorę. Nie dzisiaj i na pewno nie w tym tygodniu, ale już niedługo…
Kiedy się za to zabiorę? Nigdy
Jak nietrudno się domyślić, nigdy nie zabrałam się za przygotowanie zabawek dla mojego dziecka. Tyle tylko, że w końcu przestałam sobie obiecywać, że kiedyś to zrobię. Wykasowałam z elektronicznego notatnika całą bazę inspiracji DIY i… poczułam ulgę.
Nigdy nie lubiłam prac plastycznych i raczej ich nie polubię. I jak w ogóle mogłam wpaść na pomysł, że to się zmieni, bo przejrzałam kilka stron z dziecięcym DIY? Do diabła, nie po to produkuje się takie fajne zabawki, żebym ja się męczyła robieniem własnych! I najlepsze jest to, że zdając się na to, co mogę kupić, mam wybór: nie podobają się plastikowe, tandetne zabawki z centrów handlowych? Mogę też wybierać spośród oferty dziesiątek niezależnych butików, często oferujących własnoręcznie wykonane zabawki. Takie DIY to coś dla mnie, jedyne czynności manualne, jakich ode mnie wymaga, to uregulowanie płatności przelewem.
Drugi rodzaj DIY który mi się podoba, to zabawki, które powstały spontanicznie, bez żadnego wysiłku. Mojemu dziecku spodobało się pudełko po moim balsamie do ciała, pudełko zostało umyte, wytarte, teraz córeczka chowa sobie tam kredki i klocki. Lubi bawić się moimi torebkami, dostała więc jedną – starą, bez niebezpiecznych zapięć i nosi ją sobie po domu. Upodobała też sobie zabawę plastikowymi pojemnikami na żywność – proszę bardzo. Ale przygotowanie czegoś, co wymagałoby wizyty w sklepie papierniczym, klejenia, wycinania, malowania? Dajcie spokój.
DIY jest świetne. Ale nie dla mnie
I sama zaczęłam się sobie dziwić: jak w ogóle mogłam na poważnie brać pomysł samodzielnego robienia zabawek? Czytam mojemu dziecku mnóstwo książek, prowadzę z nim długie rozmowy („Ale ładny piesek! Podoba ci się, prawda?”), bawię się, spędzam długie godziny w piaskownicy - i bardzo to wszystko lubię. Ale to pochłania sporo czasu i eergii. Jak mogłam choć przez sekundę pomyśleć, że te resztki wolnych chwil, które mi pozostały poświęcę na klejenie jakiś desek i kartonów? W życiu!
A że zabawki kosztują? No kosztują. Córeczka jako najmłodsza członkini rodziny jest oczkiem w głowie dziadków i cioć, dostaje od nich wystarczająco dużo prezentów, aby wypełnić jej zabawkowe potrzeby. Mimo to pewnie nie ma wszystkich możliwych zabawek. I dobrze, staramy się jej wpoić, że nie można mieć wszystkiego od tak, na wyciągnięcie ręki.
Moje pierwsze wrażenie związane z dziecięcym DIY było takie, że to wspaniała sprawa. I nadal tak uważam. Przy założeniu, że ktoś lubi takie prace ręczne, ma do nich smykałkę i ochotę na samodzielne przygotowywanie zabawek dla dziecka. To pożyteczne a dla wielu osób pewnie i przyjemne. A jeśli ciebie to nie pociąga, ale czujesz, że fajnie by było w końcu się przemóc, zorganizować i znaleźć czas na wykonanie tych podobno łatwych domków i zwierzątek z patyczków po lodach to mam dla ciebie radę: zrób sobie dobrą kawę, usiądź i poczekaj aż ci przejdzie.