Kochająca, poświęcająca dziecku czas, świetnie zorganizowana – taką mamą jest Weronika. Ideał? Jej towarzyszy poczucie całkowitej macierzyńskiej porażki. Co innego jej mąż…
Maciek od samego początku był świetnym tatą. Czule opiekował się Zosią od pierwszych chwil jej życia. Wciąż zdobywał nowe informacje, robił wszystko, by tylko jak najlepiej zaopiekować się córeczką. Nie tylko on. Weronika równie dobrze sprawdzała się w roli rodzica. - Rodzina idealna, prawda? – gorzko mówi Weronika – Na początku tak właśnie było i sama nie wiem, kiedy to się zmieniło.
Córeczka tatusia
Weronika spędziła z małą Zosią rok, potem wróciła do pracy. Dziewczynką zajmowały się babcie i Maciek – zmienił pracę na taką, którą mógł wykonywać z domu. Dzięki temu udawało mu się w ciągu dnia wygospodarować czas, by zająć się córką. Na szczęście! Weronika wychodziła do pracy wczesnym rankiem i wracała dopiero koło 18.00. Byli bardzo zadowoleni, że mała nie musi spędzać całego dnia w żłobku.
Siłą rzeczy córeczka była coraz bardziej zżyta z tatą, co bardzo cieszyło i Maćka, i Weronikę. Zresztą Weronika bardzo lubiła ten moment, gdy wracała z pracy, a mała Zosia biegła do drzwi, by ją przywitać. Czy nie żałowała, że w odróżnieniu do Maćka traci możliwość spędzenia wspaniałego czasu z ich córką? Czasem było jej przykro, gdy wcześnie rano musiała iść do pracy, ale naprawdę nie miała wyboru. Zresztą lubiła swoją pracę, dlaczego miałaby z niej rezygnować? Przecież i tak im się poszczęściło, że tak sprawnie zorganizowali opiekę nad dzieckiem.
Weronika i Maciek byli dość zgodną parą, zawsze mieli też podobne poglądy w kwestiach związanych z wychowywaniem dzieci. Jednak im Zosia była starsza, tym trudniej było im osiągnąć porozumienie. Problem był banalny: Maciek nie potrafił córeczce odmówić niczego, Weronika chciała ustalić pewne zasady i się ich trzymać. Słodycze? Zosia dostawała je od taty, mama konsekwentnie mówiła nie. Nowa zabawka pokazana w sklepie paluszkiem? Weronika była niewzruszona, Maciek przynajmniej od czasu do czasu ulegał córeczce. Gdy trzeba było czegoś stanowczo zabronić dziecku, nieprzyjemny obowiązek również spadał na Weronikę.
- Nie raz kłóciliśmy się o to, bo miałam dość roli złego policjanta – mówi Weronika – Maciek obiecywał, że będzie wobec Zosi bardziej stanowczy a potem zachowywał się tak, jak zawsze. Zośka szybko nauczyła się, że lepiej rozmawiać z tatą, bo mama tylko zabrania. – dodaje rozżalona.
Gdzie jest tata?
Mimo wszystko jednak Weronika cieszyła się, że jej córka ma tak dobry kontakt z ojcem. – Wiele moich koleżanek praktycznie samodzielnie wychowuje dzieci, ich mężowie w ogóle się nie angażują. Dla mnie to niedopuszczalne. Przecież taki facet jak Maciek to skarb.
Kiedy przenieśli Zosię ze swojej sypialni do jej własnego pokoju, układali ją do snu na zmianę: raz ona, raz on. Szybko jednak zorientowali się, że dziewczynka znacznie szybciej zasypia przy tatusiu. I od tamtej pory to Maciek się tym zajmował, Weronika w tym czasie sprzątała mieszkanie po całym dniu, czasem chętnie korzystała z wolnej chwili dla siebie. Problem pojawił się dopiero, kiedy Maciek musiał wyjechać na kilka dni. Zosia, zamiast przed 21.00, zasypiała po 23.00, wciąż dopytując się, gdzie jest tatuś. Weronika nie była w stanie w żaden sposób pocieszyć jej, ani uspokoić. Weronice było przykro, że nie ma z ukochaną córeczką takiej więzi, jak jej mąż.
Na szczęście wyjazd nie trwał w nieskończoność, Maciek po kilku dniach wrócił do domu i wszystko było po staremu. Z tą różnicą, że Weronika postanowiła zadbać o jej relację z córką. Starała się poświęcać jej jak najwięcej czasu, zapewnić dziewczynce jak najciekawsze zabawy. Z sukcesem: Zosia chętnie tuliła się do niej, raz nawet bardzo ładnie przy niej zasnęła. Kiedy następnego wieczora poprosiła, by posiedział z nią tata, Weronika nie miała nic przeciwko temu. Była przekonana, że tygodnie jej wytężonych starań przyniosły poprawę w jej relacjach z córką.
Czy to minie? I wtedy Zosia zachorowała. To nie było nic poważnego, zwyczajne przeziębienie. Zosię męczyła jednak wysoka gorączka i silny katar. – Bez wahania zwolniłam się z pracy, by być przy niej. Maciek akurat miał mnóstwo pracy do wykonania. – opowiada Weronika – Ale chora Zosia nawet nie chciała złapać mnie za rękę. Osłabionym głosikiem prosiła tylko, by przyszedł do niej tatuś. Myślałam, że serce pęknie mi z żalu.
Bo chodziło nie tylko o sytuację z chorobą. Sprzeczka z koleżanką w przedszkolu, dziecięce lęki – z każdym problemem Zosia przychodziła do taty, nigdy do niej. Chociaż Weronika poświęcała córce czas, umiała się z nią bawić i co najważniejsze, bardzo ją kochała – stała się rodzicem numer dwa.
Widział to też Maciek. Pocieszał Weronikę, tłumaczył, że to chwilowe, że jest wspaniałą matką. – Chwilowe? Nie przypominam sobie, gdy kiedykolwiek było inaczej. No, może tylko na samym początku, w pierwszych miesiącach życia Zosi. – ze smutkiem wyznaje Weronika. I dodaje, że marzy o tym, by kiedyś było inaczej. By to do niej Zosia przyszła z problemem, rzuciła się na szyję, tak, jak to robi gdy wita się z Maćkiem. – Nie wiem, co zrobiłam źle, wciąż staram się najlepiej, jak tylko potrafię. Obawiam się tylko, czy nie jest za późno? Bo już teraz czasem nie rozumiem, co się dzieje z moim dzieckiem.