Kochane Mamy! Czy naprawdę chcecie zagłaskać dzieci i zrobić z nich życiowe kaleki?
List czytelniczki
19 kwietnia 2016, 12:25·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 kwietnia 2016, 12:25
Do napisania tego tekstu skłoniły mnie obserwacje dzieci i rodziców w basenowej szatni. W przedszkolu nie mam czasu obserwować, bo mój prawie 7mio latek przychodzi do przedszkola, dostaje całusa i zostaje sam w szatni, po czym się rozbiera i idzie do swojej grupy. Powiecie, że jestem przemądrzała, bo mój syn drugi rok został w zerówce i lepiej sobie radzi, bo jest starszy. Na pewno, radzi sobie dużo lepiej niż w zeszłym roku, ale nie tylko ze względu na swój wiek… Myślę, że radzi sobie dobrze dlatego, że my rodzicie zwyczajnie mu na to pozwalamy.
Reklama.
Jakieś dwa miesiące temu zapisaliśmy syna na zajęcia nauki pływania. Od razu pomyśleliśmy, że wszystko fajnie, tylko będzie trochę zachodu z rozbieraniem, myciem i ubieraniem po zajęciach. Jednak nasze założenie było takie, że pierwsze parę razy pójdziemy z nim do szatni, a później będzie sobie musiał radzić sam. Dlatego od samego początku zaczęła się nauka. Skompletowaliśmy rzeczy potrzebne na basen, czyli: kąpielówki, ręcznik, czepek, okulary, żel pod prysznic, klapki. Młody człowiek sam się spakował, został zapytany czy wszystko na pewno zabrał. Oczywiście za pierwszym razem wszystko dokładnie sprawdziliśmy. Poszliśmy do szatni. Tam, dostał instrukcję co należy po kolei zrobić. Tak samo przy wyjściu. Początkowo trwało to wszystko trochę długo, ale czy ktoś z nas od razu wszystko umiał robić dobrze i szybko?
Po zajęciach i przyjściu do domu chłopak wie, że rzeczy należy rozpakować i rozwiesić do wyschnięcia. Następnego dnia, wie, że musi się spakować. Robi to bardzo chętnie, widać, że mu na tym zależy. My zadajemy tylko pytania pomocnicze: Spakowałeś już rzeczy na basen? Na pewno wszystko wziąłeś? Pierwsze parę razy sprawdzałam plecak, teraz już wiem, że nie muszę. W szatni też idzie coraz sprawniej. No, może pomijając fakt, że czasem zagada się z chłopakami i zakłada spodnie na kąpielówki. Zdarza się, że po prostu rozkojarzenie bierze górę. Moje dziecko nie należy do tych bardzo skoncentrowanych, super ułożonych itd. Ale radzi sobie…
Jakie ogromne jest moje zdziwienie gdy widzę jak zachowują się inni rodzice. Przeważnie są to mamy, ale nie tylko. Z dzieciakami 7, 8, 9, 10 letnimi chodzą za każdym razem do szatni, zakładają majtki, skarpetki, spodnie…. Dosłownie ubierają jak niemowlaki od stóp do głów. Zachowuje się tak 90% rodziców. I nie chodzi tu teraz o to, żeby powiedzieć jaką to ja jestem rewelacyjną matką, a moje dziecko jest najlepsze na świecie. Robię mnóstwo dziwnych, głupich błędów, czasem nie mam cierpliwości czekać i powtarzać: Skup się, rób to co trzeba, nie rozglądaj się po suficie. Ale jestem przerażona tym jaką to my sami, rodzice robimy krzywdę naszym dzieciom.
Do jakiegoś czasu chyba sama trochę taka byłam. Tu należą się ukłony dla mojego partnera. O ile często spieramy się o metody wychowawcze, i o ile często moje matczyne serce krwawi, kiedy słyszę twarde męskie: sam sobie poradzisz, nie, nie pomogę Ci, poszukaj dobrze, pomyśl sam, sprawdź dobrze…. To przyznaję mu rację. Mój dorosły mężczyzna sprawia, że moje dziecko wyrośnie na samodzielnego człowieka, już się nim staje. Dlatego powstrzymuję się, a przynajmniej staram się powstrzymywać swoje zapędy, które oczywiście wynikają z wielkiej miłości. Nie wyręczam, nie robię wszystkiego za dziecko, staram się ewentualnie naprowadzić, ukierunkować i pozwolić poradzić sobie samemu.
Mam nadzieję, że skłonię Was, kochane mamy i tatusiowie do refleksji. Liczę, że następnym razem jak spotkamy się w szatni basenowej, to usiądziemy spokojnie razem na ławce przed szatnią i pogadamy o tym jakie mamy fajne dzieciaki, podczas gdy one same będą stawiały czoła wyzwaniom w szatni.