Minęło półtora roku od kiedy moje dziecko zaczęło swoją przygodę z przedszkolem - opowiada mi Agata - przygodę prawdziwie ekstremalną, dla niego i dla nas - dodaje. Początki były trudne, ale wiem, że każdy rodzic przez to przechodzi. Przez dwa miesiące chodziliśmy z synem na adaptacyjne dwie godzinki dziennie. Zawsze ja, albo mąż, zostawaliśmy z nim, siedząc gdzieś z boku. Mógł do nas w każdej chwili podejść, coś pokazać - na początku robił to niezwykle często. Z czasem zaczął się oswajać - i my też.
Zostawialiśmy go na początku na pół godzinki, potem półtorej i tak stopniowo doszliśmy do 7 godzin. Przez pierwsze miesiące, po każdej chorobie, właściwie zaczynaliśmy od zera z przyzwyczajaniem naszego synka. Czasami trzymał się nas w szatni kurczowo, płakał, że nie chce iść, że chce wracać do domku - ale po kilku dniach to mijało. Teraz ma 4,5 roku, świetnie się już wysławia, ma kolegów i mówił że bardzo lubi ciocie, a potem... mówi zupełnie na odwrót. Nie wiemy już jak to odbierać. Czasami, po kilku dniach choroby, wieczorem się cieszy, że pójdzie do przedszkole, a rano - nie ma szans. Nawet prosi o lekarstwa twierdząc, że nadal jest chory, wymusza kaszel, mówi, że jest zmęczony, a jak widzi, że nie przynosi to rezultatów - twierdzi, że nikogo nie lubi, że nikt go nie lubi, że nie chce tam być, wręcz nas błaga żeby mógł zostać w domu.
Rozmawialiśmy z synem wielokrotnie - nie wydaje nam się by działo się coś naprawdę niepokojącego, przyjrzeliśmy się dokładnie placówce, nauczycielom - wszystko wydaje się być w porządku. Syn nie chce brać udziału we wszystkich zajęciach, ale nie widzę w tym nic złego. Malować z grupą i sam - uwielbia, na dwór też wychodzi chętnie, zjada wszystko do ostatniego okruszka i ostatniej łyżki. Z boku siada na zajęciach językowych i czasami na rytmice, ale ma do tego prawo. Nie zawsze musi mieć ochotę na tańce i podskoki i cieszę się, że nikt go nie zmusza. Jak go odbieram to ma uśmiech od ucha do ucha. Wiadomo, że jest bardzo szczęśliwy, że w końcu jestem, ale jest też dumny z rysunku który dla mnie zrobił. Jest zadowolony, radosny, tylko niestety nie opowiada za wiele - wszystko dla niego jest dobrze, było dobrze i jest fajnie.
A na drugi dzień znów walka...
O ile większość rodziców boryka się z tym problemem przez kilka miesięcy, to półtora roku zaczyna naprawdę niepokoić. Co robić? Nadal brać wszystko "na przeczekanie"? Jakie mogą być tego przyczyny?
Wiele poradników mówi, że dziecko może być zwyczajnie niewyspane, że jest to trudne, jakby prosto ze snu wkroczyć na sale zabaw. Z tym, że nasz syn wstaje sam o 7. Kiedyś wstawał o 9 - to szedł do przedszkola przed 10, a od kiedy wróciłam do pracy, sam przestawił swoje godziny snu dopasowując się do moich, więc to na pewno go nie dotyczy - mówi Agata.
Nie puszczę cię mamusiu...
Prawie każde dziecko nie chce wypuścić rodzica ze swych objęć - przez kilka dni, tygodni. Ale gdy mieliście ten etap za sobą, a on powrócił jak w przypadku Agaty i jej syna? Paradoksalnie, powodem mogą być zmiany w domu. Wyjazd służbowy jednego z rodziców, powrót mamy do pracy na pełny etat, pojawienie się rodzeństwa, a może rodzice mają ostatnie mniej czasu nawet wieczorami w domu? Dziecko może czuć się zagrożone, stęsknione i chce być blisko rodzica. W takiej sytuacji ratuje nas tylko spokój. Żadnych krzyków, żadnego odrywania na siłę i nie pokazuj po sobie wątpliwości. Nigdy nie dajmy się wdawać w zawiłe dyskusje.
Co robić? Powiedz, że musi zostać i że wrócisz po konkretnym zdarzeniu, np. po podwieczorku, zajęciach plastycznych. Zaplanujcie sobie wieczór. Może obejrzycie ulubioną bajkę? Albo zbudujecie razem coś z ulubionych klocków?
One mnie nie lubią, chłopaki też...
Synek Agaty mówi ostatnio coraz częściej o koleżankach i kolegach z przedszkola. Najczęściej nie oznacza to nic innego, jak to, że twój przedszkolak - kłóci się. Bierze udział w zwyczajnych sprzeczkach - co może być dla niego nowością, a te z najbliższymi kolegami są dla niego najbardziej bolesne. Dzieci ustalają swoje miejsce w grupie, mocują się ze sobą, niektórzy walczą o przewodnictwo w grupie, a jeśli komuś to nie wychodzi - nie może się odnaleźć. Malec może czuć potrzebę dominowania, a brak zaspokojenia tej potrzeby może powodować frustrację. Nie jestem najsilniejszy - nikt mnie nie lubi - nie pójdę do przedszkola.
Co robić? Rozmawiać
Tłumaczyć na przykładach z życia: mama i tata tez się czasami kłócą, a potem godzą. Przypominać dziecku, że przecież z kolegą z którym też dwa tygodnie temu nie rozmawiał z powodu sporu, teraz świetnie się bawią. Upewnij się czy sytuacja się nie przeciąga i czy dziecko nie jest odrzucane przez większość grupy - wtedy trzeba znaleźć rozwiązanie wspólnie z nauczycielem, albo i psychologiem.
Boli paluszek, boli główka, mam kaszelek...
Zdarza się, że to tylko symulacje choroby. O ile na początku, przez kilka pierwszych dni czy tygodni, niektóre maluchy odczuwają nawet mdłości ze stresu, o tyle po roku - dziecko może udawać. Wie, że wtedy nici z wyjścia do przedszkola.
Rada: Obserwacja. Jak powiesz dziecku, że z powodu choroby: zero słodyczy, zero wychodzenia na plac zabaw, zero odwiedzin cioć, wujków i kolegów - to może cudownie ozdrowieć. Ale jeśli przez kilka miesięcy wciąż próbuje, do tego źle śpi, gorzej je i jest smutne - może warto skontaktować się z psychologiem.
Ciocia krzyczy, kazała mi iść do kąta...
Spokojnie. Zanim zrobisz awanturę lepiej poznaj opinię drugiej strony. Dzieci mają bardzo dużą wyobraźnie i nie wszystko było tak, jak one to odebrały. Oczywiście, przede wszystkim należy ufać własnemu dziecku, ale trzeba to najpierw dobrze sprawdzić, zanim wydamy wyrok.
Syn powiedział, że miał iść do kąta bo popchnął kolegę przez przypadek, pomimo tego, że przeprosił. Byłam oburzona. Wersja dyrekcji i nauczycielki była nieco inna - syn przeprosił dopiero jak pani mu wytłumaczyła, że tak trzeba, nawet jeśli coś dzieje się nieumyślnie, po czym kazała mu usiąść w rogu, bo biegał jak wariat, nie słuchał nikogo, że jest to niebezpieczne, aż tak pchnął kolegę w locie, że polała się krew - opowiada Agata- przypuszczam, że było to tyle emocji dla niego, że przekazał mi to nieco inaczej- dodaje.
Nie lubię przedszkola i już...
Gdy spędziliście razem rodzinny, cudowny weekend, dziecko po prostu może nie chcieć rozstawać się z rodzicami, bo najfajniej by było gdyby każdy dzień tak wyglądał. A może dziecko czuje się mniej chwalone? To się tyczy zwłaszcza jedynaków, którzy w domu często słyszą, że wszystko robią cudownie i naj... wtedy w grupie mogą czuć się gorsze od reszty, że nie pasują do grupy. Tłumaczmy dziecku, że każdy dzień jest inny, że nie musi być dobry we wszystkim, niech robi to co sprawia mu najwięcej przyjemności, a może zaprośmy do domu rodziców i ulubionego kolegę syna z którym miał spór? Może wspólna zabawa pomoże. Warto też dać dziecku misję. Może kupić do przedszkola kwiatka, którego będzie musiał codziennie podlać? Albo - wersja droższa - małe akwarium z rybkami, które będzie musiał karmić. Oczywiście wszystko zależy też od tego, na co zgodzi się przedszkole.
A może zmienić przedszkole? Ważne żeby nie poddawać się od razu, nie ulegać presji, bo w konsekwencji możemy zrobić krzywdę i sobie i dziecku. Czy szkołę też od razu będziemy zmieniać, jak tylko coś naszemu dziecku się nie spodoba? Warto pamiętać, że dziecko się uczy tych wszystkich zachowań, funkcjonowania w grupie i nie każdemu przychodzi to łatwo. Zmiana przedszkola to znów obce miejsce i środowisko. Ale kto wie? Może nowa grupa i miejsce okażą się zwyczajnie dla niego fajniejsze?
Agata, wraz z mężem, podjęła już decyzję - Postanowiliśmy, że zrobimy test. Niedaleko mamy inne przedszkole i pójdziemy tam na kilka godzin adaptacyjnych. Zobaczymy jak będzie się czuł, jakie będą opinie. Dlaczego nie? W końcu przedszkole, to pierwszy kontakt z rówieśnikami w życiu każdego człowieka, no i spędza się tam większość dnia. Jeśli mamy możliwość upewnić się czy to kwestia wyłącznie charakteru syna, czy placówki - to trzeba to zrobić. A może teraz, jak jest nieco starszy, będzie mu łatwiej właśnie w nowym, świeżym miejscu...