Kolejka w banku. Przede mną mama z wózkiem ciumkająca i mrucząca do rozwrzeszcznej istotki. Niedbały kucyk, brudny szalik. Uśmiechnięta co prawda od ucha do ucha, ale narzekająca jak to bardzo nie ma czasu dla siebie. Bo tylko pranie, sprzątanie, gotowanie papek. Na szczęście sprawy formalne może załatwić przy okazji spaceru. Rzyg.
A teraz hit. Obok mnie w gabinecie kosmetycznym zdecydowała się na manikiur młoda mama z odrostami. Rozmawiamy we cztery. Głownie o głupotach, jak to w salonie. W końcu temat schodzi na facetów i dzieci. Młoda mama szczęśliwa opowiada, że udało jej się wreszcie wyrwać i zrobić coś dla siebie. Pytam ją jak duże jest dziecko, a ona opowiada, że właśnie skończyło pół roku. Rzyg do kwadratu.
I teraz was zaskoczę, bo pewnie ci, którzy zdecydowali się przeczytać moje słowa już kipią ze złości. Jak może? Co ona k*** wie? Pier** bez sensu! Dziecko to obowiązek, pochłaniacz czasu i pieniędzy. Bla, bla, bla. Nie każda mama może sobie pozwolić na wizytę u kosmetyczki. Lepiej się wyspać i celebrować każdą obsraną pieluchę, niż tracić czas na mycie włosów.
Uwaga drodzy hejterzy – jestem mamą. W dodatku dwójki dzieci.
Wiem, że można mieć gorszy dzień, wiem, że można być niewyspaną, smutną, złą, rozdrażnioną, płaczliwą i tak dalej. Wiem. Ale wiem też, że mycie włosów zajmuje 10 minut, zmiana dresu na jeansy przed wyjściem do piekarni jakieś 2 i pół. I wiem, że można nie mieć kasy na kosmetyczkę – ale pilnik do paznokci i lakier nie kosztują majątku. Podobnie jak farba do włosów z marketu jeśli nie stać Was na fryzjera.
Zanim na świecie pojawiły się te wrzeszczące i wymagające 300 procent waszej uwagi małe człowieki jakoś miałyście czas na kawę z przyjaciółką, na pomalowanie paznokci czy bezsensowne chodzenie po centrum handlowym. I – o zgrozo – na golenie nóg też. Przestańcie usprawiedliwiać własne lenistwo i niechlujstwo dzieckiem! Bogu ducha winną istotką.
No wiem, że przesadzam, ale serio czasem trudno mi się opanować. Bycie młodą mamą jest zajebiste. I nawet od tych z was totalnie zaniedbanych bije – uwaga będzie poetycko – ten magiczny blask. Ale bez przesady. To że kwitniecie w środku nie oznacza, że na zewnątrz możecie wyglądać byle jak. Oprócz tego, że jesteście matkami, jesteście też żonami/narzeczonymi/partnerkami, ale przede wszystkim – kobietami. Dlaczego o tym zapominacie?
To powszechna opinia, że po dziecku życie w związku się zmienia. Zgadzam się z nią. Jest inaczej niż przed pojawieniem się malucha. Nie masz już tylko na uwadze siebie i partnera ale też – i przede wszystkim – swoje dziecko. Ale nie godzę się na zaniedbywanie siebie, partnera i przede wszystkim tego co jest między nami. Dziecko ma wzbogacić nasze życie, a nie sprawić, że będziemy narzekać, kłócić się i do tego jeszcze źle wyglądać. Znajdźcie czas na umycie włosów, na ogolenie nóg i na delikatny makijaż przed wyjściem z domu. Nie zniechęcajcie swoim wyglądem potencjalnych przyszłych matek, które beztrosko spacerują po ulicach. Nie róbcie tego ani im, ani sobie.
Chcecie być Matkami Polkami? Bądźcie. Tylko niech pod tym cudownym zlepkiem dwóch słów nie kryje się kobieta zaniedbana, rozlazła i wiecznie narzekająca. Niech to będzie elegancka, radosna i seksowna babka.