Prawo autorskie: mettus / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: mettus / 123RF Zdjęcie Seryjne
REKLAMA
Jedna z takich historii wydarzyła się w Nysie. Czytam i nie wierzę własnym oczom. Po chwili pojawia się refleksja, przecież to nie powinno dziwić, współcześni rodzice potrafią dać w kość. Co nie zmienia faktu, że jestem zbulwersowana sytuacją, która miała miejsce w jednej z polskich szkół. Nauczycielka zwróciła uwagę rodzicom, że ich córka przeszkadza na lekcjach. Sytuacja mogła, a nawet powinna skończyć się na rozmowie, niestety jej finał znalazł się w sądzie.
Ten konflikt trwa już od 4 lat
W jednej z pierwszych klas, w nyskiej podstawówce, nauczycielka postanowiła zwrócić uwagę rodzicom, że ich córka przeszkadza na lekcjach. Wydawałoby się, normalna sprawa. Dzieci czasem przeszkadzają, a nauczyciele muszą wtedy odbyć tą dość nieprzyjemną rozmowę dyscyplinującą. Najczęściej odbywa się ona w obecności rodziców lub opiekunów.
Jednak ta nauczycielka nie miała łatwego zadania. To, co usłyszała, musiało wprawić ją w niemałe osłupienie. Okazało się bowiem, że rodzice uczennicy nie widzą nic złego w zachowaniu córki. Co więcej, są bardzo zadowoleni z tego, że ich dziecko jest odważne i aktywnie uczestniczy w zajęciach oraz ma śmiałość krytykować nauczycieli i uczniów.
Jakiś czas po tym incydencie, w zeszycie, który służy do korespondencji z nauczycielem, pojawiła się informacja, że zachowanie pedagog według matki dziewczynki jest nękaniem i zastraszaniem. Gdyby tego było mało, mama uczennicy rozpoczęła swoją krucjatę przeciwko nauczycielce. Zaczęła pojawiać się w szkole, komentować zachowanie pedagog, szukać dowodów na nierówne traktowanie uczniów, a nawet - co jest oburzające i niedopuszczalne - nagrywała lekcje i obrzucała inwektywami nauczycielkę.
20 godzin prac społecznych dla...
Jak już wspomniałam, sprawa znalazła swój finał w sądzie. Jak podaje portal tvn24.pl zarzutem było nękanie i znieważenie funkcjonariusza publicznego - komu je postawiono? Nauczycielce. Postępowanie zostało umorzone, ale sąd ukarał nadgorliwą mamę obowiązkiem wykonywania prac społecznych po 20 godzin w miesiącu przez pół roku.
Mam jedną refleksję na temat tego wydarzenia - rodzice oszaleli
Nie mieści mi się w głowie sposób, w jaki ta sytuacja się rozwinęła. To, co obserwuję na co dzień, umacnia mnie w przekonaniu, że zmierzamy w bardzo złym kierunku. To nie uczniowie, a rodzice prezentują coraz częściej postawę roszczeniową. W bezczelny i nachalny sposób komunikują, co im się nie podoba i jak powinno się to zmienić. Gdy nie znajdują zrozumienia u nauczyciela, bez zastanowienia biegną na skargę do dyrektora. I co wtedy mówią?
Wymagam, bo płacę.
Wymagam, bo mogę.
Wymagam, bo to moje dziecko.
Wymagam, bo takie mam prawo.
Wymagam, bo nikt w obronie mojego dziecka nie staje.
Wymagam, bo szkoła nie wymaga.
Zejdźcie na ziemię!
Współczesna mamo i współczesny tato, wiem, że wychowujecie dzieci inaczej niż wasi dziadkowie i rodzice. Wkładacie więcej wysiłku w poznanie mechanizmów i etapów rozwoju dziecka. Staracie się być na bieżąco, wspierać i dopingować swoje pociechy. Jednak musicie znać granicę! I nie możecie jej przekraczać, także dla dobra waszych dzieci. Jaki przykład im dajecie?
Niszczycie autorytet nauczyciela! Osoby, która ma być dla nich przykładem, mentorem, skarbnicą wiedzy, źródłem inspiracji i motywacji do szukania siebie i tego, co może w przyszłości stać się ich pasją. Demolujecie instytucję szkoły, miejsca przyjaznego dzieciom, w którym mogą się uczyć i rozwijać. Uczycie je, że mają prawo oceniać innych bez chwili zastanowienia i wydawać krzywdzące wyroki, nie mając ku temu poważnych powodów.
Nauczyciele mają w dzisiejszych czasach bardzo trudne zadanie. Ich praca to ogromne wyzwanie, a metody, którymi się do tej pory posługiwali, wymagają gruntownej zmiany. I to się dzieje. Kolejne pokolenia uczniów i nauczycieli zmieniają to. Jednak w tej zmianie jest potrzebny mądry i rozsądny głos rodziców. A na pewno nie jest nim mama wyzywająca i nagrywająca nauczycielkę.
Zacznijcie słuchać się nawzajem
Nie uważam, że problem tkwi tylko w jednej ze stron. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele powinni zmienić swoje podejście. Nauczanie nie jest już przemawianiem do uczniów z ambony i sprawdzaniem ich wiedzy. To partnerstwo i wzajemna edukacja. Każda ze stron uczy się czegoś nowego o sobie.
Nauczyciel jest przewodnikiem, pokazuje jak funkcjonuje świat.
Nauczyciel jest obserwatorem, który widzi, gdy z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego.
Nauczyciel jest wsparciem, zarówno dla ucznia, jak i dla rodzica.
Nauczyciel jest mentorem, który inspiruje i pomaga uczniom odnaleźć pasję.
Nauczyciel jest przyjacielem, do którego dziecko może przyjść i zwierzyć się.
Nauczyciel jest pedagogiem, który wie jak postępować i jak reagować na zmiany.
Ale przede wszystkim nauczyciel jest CZŁOWIEKIEM, który z założenia jest dobry i ma szczere intencje.
Szkoła ma być dla dzieci miejscem bezpiecznym i “fajnym”. I nie zgadzam się na to, żeby rodzicie niszczyli ten obraz poprzez swoje domysły i frustracje. Jestem wyjątkowo zniesmaczona tym, że wspomniana wyżej mama podzieliła się swoją oceną nauczycielki z dzieckiem. Takie sytuacje powinniśmy rozwiązywać bez obecności najmłodszych, bo to są sprawy dorosłych i nie ma najmniejszego powodu, żeby niszczyć w oczach dziecka autorytet nauczyciela.
Przykro mi, że ta nauczycielka przeszła takie piekło. Przykro mi, że ta uczennica nie będzie ufała już pedagogom. Szkoda… Bo szkoła to takie fajne miejsce…
P.S. Pani Kasiu, dziękuję za 3 lata liceum. Za tamten dzień i tamtą dobrą radę, dzięki której jestem dziś w miejscu, które kocham. Całym sercem pozdrawiam.
Uczennica (druga w dzienniku)
Źródło: tvn24.pl