Zgwałcił ją, kiedy była pod narkozą. Prawdę odkryły koleżanki, ginekolog wszystkiego się wypiera
Redakcja MamaDu
16 marca 2016, 14:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 marca 2016, 14:59
Do tragicznego zdarzenia doszło w Strzelcach Krajeńskich, w województwie lubuskim. Magda, 21-letnia studentka pedagogiki opiekuńczo-resocjalizacyjnej, zamówiła przez internet wizytę ginekologiczną. Pozornie wszystko zapowiadało się dobrze. Lekarza poleciła jej koleżanka, więc nie przyszło jej go głowy, żeby sprawdzić opinie na jego temat w internecie.
Reklama.
Nie dajcie się nabrać lekarzom!
Kiedy Magda dotarła pod wskazany przez lekarza adres, okazało się, że gabinet znajduje się w zwykłym bloku. Podczas wizyty dziewczynę mogło zaniepokoić to, że ginekolog nie założył jej karty pacjenta, nie poprosił także o dowód osobisty. Zamiast tego wypytywał ją o to, czy ma chłopaka i czy zdarzyło jej się... uprawiać przygodny seks. Mało tego, lekarz stwierdził, że potrzebny jest zabieg ginekologiczny. Zaproponował wykonanie go na miejscu jeszcze tego samego dnia.
Piotr P. zalecił pacjentce, żeby na zabieg nie zakładała stanika. Tłumaczył, że środek znieczulający może sprawić, iż będzie jej niewygodnie. Jednak nawet to nie wzbudziło jej podejrzeń.
Koszmar jak z horroru
Jeszcze tego samego dnia, zgodnie z zaleceniami ginekologa, dziewczyna wróciła do gabinetu w asyście dwóch koleżanek. Miały ją odebrać po skończonej wizycie. Magda dostała środki znieczulające i poddała się zabiegowi ginekologicznemu. Coś jednak poszło nie tak.
Niewiele pamięta, ale obudziła się z koszmarnymi wspomnieniami. Do dzisiaj ma przed oczami widok prezerwatywy i spuszczonych spodni mężczyzny. W uszach pobrzmiewają jej słowa: „to konieczne, by sprawdzić, czy zabieg się udał”.
Skuteczności zabiegu nie sprawdza się członkiem
Kiedy dziewczyna wyszła z gabinetu, jak przez mgłę powracało wspomnienie uczucia penetracji. Z urywków wspomnień, które pojawiły się po tym, jak lekarz podał jej wenflon, trudno jest odtworzyć przebieg zdarzeń. Czekające pod gabinetem przyjaciółki dziewczyny potwierdziły później na policji, że dwa razy ich uszu dobiegł odgłos przypominający rytmiczne uderzenia mebla o ścianę.
Środki znieczulające tak otumaniły Magdę, że nie była nawet w stanie wyciągnąć pieniędzy z portfela. Ginekolog wyprowadził ją z gabinetu i poinformował jej koleżanki, że pacjentka po narkozie może dziwnie się zachowywać. Kiedy jednak dziewczyna zaczęła dopytywać się, czy to normalne, że lekarz sprawdza za pomocą członka skuteczność zabiegu, jej przyjaciółki nie miały wątpliwości, że muszą udać się na policję.
2 lata więzienia za gwałt? W Polsce jest to możliwe
Reakcja funkcjonariuszy była błyskawiczna. Incydent od razu został zgłoszony do prokuratury, udało się także zabezpieczyć materiały dowodowe. W gabinecie, w którym odbył się „zabieg”, znaleziono dwie zużyte prezerwatywy z nasieniem gwałciciela oraz materiałem genetycznym jego ofiary.
Piotr P. wszystkiego się wyparł. Kiedy dowiedział się, że policja znalazła dowody, uznał, że się onanizował, a jego nasienie dostało się do prezerwatywy przypadkowo. Twierdził, że wcześniej zataił ten fakt, ponieważ się wstydził.
Piotr P. ma czego się wstydzić, ponieważ w Polsce gwałt jest czynem karnym, za który grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.
W praktyce ukarana jest ofiara, a nie gwałciciel
Niestety, proces przeciwko Piotrowi P. jeszcze się nie odbył, a gwałciciel cały czas przebywa na wolności. Same śledztwo trwało blisko rok. W internecie można znaleźć liczne komentarze pacjentek, które molestował ginekolog. Jedna z nich twierdzi, że dotknął jej clitoris, inna pisze o jego wulgarnych żartach i uczuciu poniżenia. Ponieważ Magda nie pamięta dokładnie całego zajścia, gwałcicielowi trudno jest udowodnić winę.
Strzelce Krajeńskie to niewielka miejscowość, która ma ok. 10 tys. mieszkańców, a wieść o gwałcie szybko się rozniosła. Ze strachu przed tym, że znajomi dowiedzą się prawdy, ofiara Piotra P. wyemigrowała za granicę.