![Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/en/man-and-dog-countryside-dog-man-1149400/]Unsplash[/url]/[url=https://pixabay.com/en/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url][/b]](https://m.mamadu.pl/adcb4c1447324a1bb24bfd246279dfd8,1500,0,0,0.jpg)
Arystoteles o przyjaźni napisał, że to jedna z cnót. Filozof twierdził również, że istnieje jej kilka rodzajów: idealna (będąca wartością samą w sobie) oraz takie, z których każda ma spełniać pewien cel np. dostarczać przyjemności. A przyjaźń damsko – męska? O niej Arystoteles niestety, nie napisał nic. Czy istnieje? Tak, ale wystarczy chwila i jedna zła decyzja, aby można ją było włożyć między bajki.
Chłopiec popchnięty w piaskownicy dziś jest dziennikarzem pracującym w jednym z portali internetowych, a ta rezolutna mała dziewczynka, początkującym lekarzem. Co ich łączy? Lata przyjaźni, wspaniałe wspomnienia i jedna zła decyzja.
Choć może przyjaźń to za duże słowo? Sami nigdy nie opisywali tak swojej relacji. Po prostu, byli. Wieczory spędzane przed telewizorem, wypady do kina, pocieszanie, gdy kolejny raz trzeba było zabrać się za złamane serce (częściej jej niż jego), wspólne wakacje i wszystko to, co przyjaciele zazwyczaj robią.
Kiedy byliśmy z kimś związani nasza relacja przeżywała „ochłodzenie”, tak chyba mogę to nazwać. Wciąż się spotykaliśmy (ale niezbyt często), wciąż do siebie dzwoniliśmy (ale rzadziej). Ja to rozumiałem. Oboje mieliśmy swoje życie, a każdy z nas musiał żyć po swojemu. Ale wiesz co było niesamowite? Wystarczył jeden mój telefon i była. I vice versa.
I był ciepły sierpniowy wieczór. Wpadła zapłakana po rozstaniu z facetem, z którym związana była przez 9 miesięcy. Wiesz, miała już te swoje kobiece wizje: pierścionek, biała suknia, długi welon, fajne dzieci i długie szczęśliwe życie. Jej potencjalny kandydat na męża miał jednak jedną wadę: lubił krótkie spódniczki i raczej nie należał do monogamicznych facetów. Po raz kolejny musiałem więc stanąć na wysokości zadania i zamienić się w pocieszyciela.
Ty czy Ona? Które z was zrobiło pierwszy krok?
A czy to ważne? Wypiliśmy za dużo i wylądowaliśmy w łóżku. Jasne, mogłem powiedzieć „nie”, ale prawda jest taka, że sam tego chciałem. Nie poszedłem z Werką do łóżka bo była miłością mojego życia. Poszedłem z nią do łóżka bo miałem ochotę na seks, tak jak i ona. Nie licz na pikantne szczegóły i ciąg dalszy: „Zrozumieliśmy, że nie możemy bez siebie żyć!”. Nic z tych rzeczy. Kiedy rano otworzyłem oczy, już jej nie było. Dzwoniłem, nie odbierała. Wiedziałem, że wróci, więc odpuściłem. I wróciła. Nie skomentowała jednak „tamtej” nocy.
A ja stwierdziłem, że pogadać powinniśmy. Znasz mnie, nie jestem zbyt wylewny, a rozmowy na tematy z półki tych poważnych, nie przychodzą mi najłatwiej. Ale czy miałem inny wybór? Trzeba było „oczyścić atmosferę”. Na moje stwierdzenie, że było miło, ale chyba nie powinno się powtórzyć, przyznała mi rację. Odetchnąłem, jestem przecież facetem, w mojej naturze nie jest doszukiwanie się ukrytych znaczeń.
Jest inaczej. Ja to czuję, ona to czuje, ale ani ja, ani ona nie wiemy co mamy z tym zrobić. Nie chcemy związku, ale chcemy dawnej przyjaźni. Możliwe? Dziś utwierdzam się w przekonaniu, że nie. Szlag mnie trafia, gdy słyszę o trwałej i wspaniałej damsko - męskiej przyjaźni. Że to możliwe, że trwałe, że na całe życie. Serio? Dajcie mi dobry przykład, bo w naszym przypadku wystarczył seks, żeby nie było po niej śladu. Swoją drogą, bardzo dobry seks.













