Fot. Pexels / [url=https://www.pexels.com/photo/handmade-sneakers-5888/]kaboompics.com[/url]/[url=https://www.pexels.com/photo-license/]CC0 License[/url]
Fot. Pexels / [url=https://www.pexels.com/photo/handmade-sneakers-5888/]kaboompics.com[/url]/[url=https://www.pexels.com/photo-license/]CC0 License[/url]
REKLAMA
Warszawskie osiedle z wielkiej płyty. Trochę szaro, trochę smutno, trochę przygnębiająco. W jednym z mieszkań na siódmym piętrze mieszka rodzina, o której jeszcze do niedawna można by powiedzieć „taka jak większość”.
Siadam przy kuchennym stole i patrzę na kobietę, która próbuje się uśmiechać. „Próbuje” to idealne określenie, bo to uśmiech nieszczery, wymuszony. Czy się dziwię? Nie, dziś ją podziwiam. Już się nie boi, już ma w sobie dużo odwagi.
Maria rok temu hucznie świętowała swoje 40. urodziny. Był kochający mąż, wspaniała córka, najbliższa rodzina i najwierniejsi przyjaciele. Idealna „czterdziestka”, myślała.
Coming out? Bo tak to się chyba fachowo nazywa, moja córka zrobiła dzień po moich urodzinach. Czy coś przeczuwałam, podejrzewałam? A skądże. Kiedy powiedziała, że nie chce już być dziewczyną, zaczęłam się śmiać. Wiesz, myślałam, że to taki żart, nastoletni wygłup, że za chwilę usłyszę: „Mam cię!”. Nie usłyszałam. Zapamiętałam za to wyraz jej twarzy. Była taka poważna, spokojna i chyba trochę przestraszona. Ja też zaczęłam się bać.
Kiedy Lilka była mała, każdy weekend, każde wakacje spędzała u dziadków na wsi. Czyste powietrze no i doborowe towarzystwo kuzynów. Razem chodzili po drzewach, grali w piłkę, robili wszystko co dzieci w ich wieku robić uwielbiają. A że były to typowo męskie zabawy? Kto by się tym przejmował!
Dziś, kiedy o tym wszystkim myślę, widzę więcej. Pamiętam, jak krzyczała, gdy próbowałam ubrać ją w sukienkę. W szkolnym przedstawieniu miała zagrać jedną z sióstr Kopciuszka, założenie spodni nie wchodziło więc w grę. W końcu udało mi się ją przekonać, ale...była smutna i niezadowolona. Myślałam, że to takie „dziecięce humory”, że pewnie wolała zagrać główną rolę, ale wstydzi się do tego przyznać.
Nie zaniepokoiłaś się?
Oczywiście, że nie. Czy kogokolwiek by to zaniepokoiło? Nie zaniepokoiłam się też, gdy córka zaczynała płakać widząc szczotkę do włosów. Ale czy to też nie jest normalne? Nie wszystkie dziewczynki lubią się przecież czesać.
Lila dorastała, powoli stawała się kobietą. Na zdjęciach sprzed kilku lat widzę dziewczynkę w krótkich włosach, w rozciągniętych swetrach, luźnych spodniach i sportowych butach. Tylko jej delikatna twarz zdradza, że jest dziewczyną.

Lilka nigdy nie była „typową” dziewczynką. Nie lubiła się stroić, nie lubiła chodzić na zakupy, nie dotykała moich kosmetyków. Wciąż nie widziałam w tym nic niewłaściwego. Taka po prostu jest, gdy się zakocha, na pewno jej przejdzie. Tak myślałam.


Nie miała też nigdy przyjaciółek. Mówiła, że dziewczyny w jej wieku są głupie i nudne. Zdecydowanie wolała wygłupy na trzepaku i kopanie piłki z chłopakami, ale...do czasu.
Pamiętam, były wakacje. Lila wbiegła do domu z płaczem i zamknęła się w swoim pokoju. Miała wtedy 12 lat. Kiedy zapytałam o co chodzi, powiedziała, że koledzy się z niej śmieją i wytykają jej, że ubiera się jak chłopak. Starałam się ją pocieszyć, przekonać, że nie powinna się tym przejmować. Nigdy nie powiedziałam, że jej zachowania są niewłaściwe, że powinna się zmienić. Myślałam, że z tego wyrośnie. Wiesz, powiedziała mi wtedy, że się nie zmieni, nigdy. I znów, nie zaniepokoiłam się.
„Mamo, chcę ci coś powiedzieć. Tylko nie mów tacie, obiecaj”- usłyszałaś z ust 15-letniej córki. Obiecałaś.
Dziś nie jestem w stanie przytoczyć słów Lilki. Na początku była opanowana, spokojna. Pewnym głosem mówiła, że nie chce być dziewczyną. Dopiero później, gdy zaczęła mówić mi jak się czuje, z jej oczu popłynęły łzy. I z moich też. Siedziałyśmy i płakałyśmy. Powiedziałam to, co mogłam powiedzieć w tej sytuacji. Powiedziałam, że jej nie zostawię, że coś wymyślimy, że znajdziemy rozwiązanie z tej sytuacji. Bo czy miałam inny wybór? Wiesz, ja wciąż myślałam, że z tego „wyrośnie”, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać, jestem jej mamą, musiałam więc stanąć na wysokości zadania.
Wiesz, że większość rodziców powiedziałoby, żeby dziecko „nie wymyślało”, a w najgorszej sytuacji zabrałoby je do psychologa, aby on je „wyleczył”?
Ja też zabrałam Lilkę do psychologa. Nie chodziło jednak o „leczenie”, a o poradzenie sobie z nową sytuacją, nową przede wszystkim dla mnie. Ona potrzebowała wsparcia i ja też tego wsparcia potrzebowałam. Przez pierwsze tygodnie byłam jak dziecko we mgle. Nie wiedziałam co mam robić, jak się zachowywać. Na niczym nie mogłam się skupić. Wciąż prześladowała mnie myśl, że moja córka jest transseksualna.
Minął już rok od waszej rozmowy?
Tak, ale mąż nadal o tym nie wie. Obiecałam Lilce, że nic nie powiem, a Lilka obiecała mi, że powie mu sama, gdy będzie gotowa. Do tej rozmowy przygotowuje nas psycholog. Mężowi mówimy, że bierzemy dodatkowe lekcje z angielskiego. Wiem, że źle postępuje, ale ja chyba sama boję się tej rozmowy.
Co się zmieniło w waszych relacjach?
A wiesz, że niewiele? Lilce jest lżej, widzę to. Nie musi już tłumaczyć, dlaczego znów na urodziny babci zakłada spodnie zamiast sukienki. Nie musi już udawać, że interesują ją najnowsze produkty na rynku kosmetycznym. Może być sobą.
A ja? Ja wciąż staram się pogodzić z tą myślą i znaleźć rozwiązanie. Na początku bałam się, że Lilka powie, abym nie zwracała się do niej więcej jak do dziewczynki. Przejrzałam fora internetowe i byłam przerażona. Matki pisały, że ich dzieci miały już "nowe" imiona i tylko na ich dźwięk reagowały. Na szczęście, nie dotyczyło to mojej córki.
O żadnej operacji dziś mowy być nie może. Nie tylko dlatego, że Lila ma dopiero 15 lat, a na taką operację po prostu nas nie stać. Na ten temat nawet jeszcze nie rozmawiamy. Może ja wciąż wierzę, że ona z tego „wyrośnie”?