Nie chcę być matką!
Społeczeństwo przez pielęgnowanie stereotypów, czy wzorców religijno-historycznych wystawia macierzyństwo na piedestał wartości i najważniejszych osiągnięć kobiety, po którego osiągnięciu powinna ona czuć się spełniona. Przez długie lata kobiety budowały swoją tożsamość w oparciu o zdobycie dobrego męża i założenie z z nim rodziny. Jasne, część tak ma i dziś, ale jest duża grupa kobiet, która znajduję się na przeciwnym biegunie.
I nie chodzi tu tylko o te bezdzietne, które postanowiły nie mieć dzieci w ogóle (mają do tego prawo, a dlaczego nie? Coraz więcej kobiet nie tylko czuje ale i realizuje inny, ważniejszy dla nich cel i z większą odwagą sięgają po swoje marzenia), ale przede wszystkim o matki, które nie budują swojej kobiecości wyłącznie w oparciu o bycie matką.
Nie lubią tego całego gadania o bobaskach, o fatałaszkach, o tym ile ma ząbków, jak pięknie mówi mama. Nie czują potrzeby emanowania swoim macierzyństwem. Kochają swoje dzieci najmocniej na świecie, a nawet chcą mieć ich więcej, ale cenią sobie życie również poza sferą "domową". Przecież każdy w życiu pełni kilka ról jednocześnie: Żony, córki, matki, pracownicy, przyjaciółki. U tych kobiet, rola matki nie zdominowała pozostałych. Kobieta "strażniczką domowego ogniska"? Jasne, ale bez zaangażowanego w tym samym stopniu partnera, coraz rzadziej to się udaje.
Nie jestem potulnym barankiem!
Kobieta jest odrębną kategorią, kojarzącą się ze sferą prywatną, rodzinną, z fizjologią i seksem. Kobiecość kojarzona od wieków ze słabością i niekompetencją stoi w opozycji do władczych cech mężczyzny, dlatego nadal tak ciężko jest nam przebić się np. do polityki, czy zasiadać na wysokich stanowiskach. Tymczasem co człowiek, to inny charakter. Czy nie ma mężczyzn łagodnych, spokojnych i zdecydowanie nie wojujących mieczem?
Kobiety słyną ze swoim umiejętności manipulacyjnych czy wyrachowania. Część z premedytacją wykorzystuje np. swoją urodę, inne dokonują precyzyjnego wyboru partnera, nie kierując się swoim "gołębim sercem", a rozumem i kalkulacją i nie tylko o grubość portfela tu chodzi. Niektóre wolą starszych mężczyzn, bo to większe poczucie bezpieczeństwa. Tacy mężczyźni zwyczajnie się już wyszaleli i jest mniejsze prawdopodobieństwo ich odejścia do jeszcze młodszej, a wielkość ich ego jest na nieco niższym poziomie niż u przeciętnego 30 latka.
Silne, inteligentne, z wielkimi umiejętnościami współdziałania, słuchania i lepszego od mężczyzn analizowania związków przyczynowo-skutkowych. To współczesne kobiety sukcesu. Nie ważne w jakiej dziedzinie, w sferze prywatnej czy publicznej, ale świadome siebie i tego czego chcą. Pokazują też swoją ciemną stronę. Mobbing w pracy nie jest domeną mężczyzn. Kobiety na wysokich stanowiskach także niechlubnie wykorzystują swoją pozycję. Ale jak to? Właściwie się o tym nie mówi? Mężczyźni często się zwyczajnie wstydzą, że są zastraszeni przez kobietę, tak samo jest w przypadku, gdy doświadczają przemocy domowej ze strony żony.
Solidarność jajników? Kto to wymyślił?
Czy ktoś kiedykolwiek naprawdę w to wierzył? To musieli wymyśleć mężczyźni, tylko w jaki celu? Obgadywanie, rozsiewanie plotek, wyzwiska i oszczerstwa, to niestety staje się domeną dziewczyn-nastolatek. Niestety nadal tak jest, że chłopaki dadzą sobie w mordę raz czy drugi i 20 minut później jest po sprawie, podczas gdy dziewczyny potrafią powolutku i w sposób przemyślany wbijać sobie szpilę. Ponadto świat kobiet się zmienia. Naturalne jest to, że pracują, że odnoszą sukcesy. Bycie silną i przebojową liderką jest coraz bardziej w cenie i tę rywalizację o pozycję można zaobserwować już u małych dziewczynek.
Mam wrażenie, że w świadomości młodego pokolenia większość tych i podobnych stereotypów ulega już dezaktualizacji. Inaczej jest ze starszym pokoleniem. Nie chcę tu wszystkich wrzucać do jednego worka, znam wielu po pięćdziesiątce z bardziej otwartymi umysłami niż niejeden 30-latek, ale chyba każdy ma takiego wujka, czy dziadka, który uważa, że miejsce każdej kobiety jest kuchni, domu, łóżku...