"Mamusiu! Ja chcę sam ubrać buty"- mówi jakże bystry 3 -latek. "Dobrze kochany, ale może chociaż pomogę ci je zapiąć?"- mówi spokojna, choć trochę już zniecierpliwiona mama (w końcu już 15 minut ubierał kurtkę, z czego 10 minut zajęła mu walka z zamkiem). "Ale maaama, ja saaam..."- dodaje jej zdeterminowana pociecha. No i mama kapituluje. No cóż, musi poczekać.
Wszyscy czekali na ten moment, kiedy to dziecko nie będzie już potrzebowało mamy, taty, babci czy jakiegokolwiek dorosłego przy podstawowych, prostych czynnościach. A ile to było radości! Tylko rodzic jest w stanie zrozumiem ten stan umysłu innego rodzica, kiedy to dziecko zaczyna próbować ściągnąć skarpetki przed kąpielą, czy garnie się do smarowania chleba masłem. Słodkie, cudowne, ba! Nawet zaczyna rozpierać ich duma i chwalą się tym przed innymi rodzicami. Niekiedy też przed bezdzietnymi, czego oni kompletnie nie ogarniają "Serio, oni tak się podniecają, bo sam podtarł sobie tyłek? albo zawinął szalik"?-zdają się myśleć. Ale fakt, że dziecko potrafi, chce i powoli wymaga coraz mniej naszej uwagi, w sensie technicznym, wydaje nam się po prostu cudowne. Tylko, że nie dzieje się to z dnia na dzień. Teraz dopiero zaczyna się prawdziwy trening naszej cierpliwości.
"Mama, ja sam ściągnę koszulkę, zobacz umiem..." I głowa walczy z wyjściem i ręka się przeciska... Ale jest dzielny, próbuje. Potrwa to jeszcze kilka minut, ale akurat wieczorem to nigdzie się mamie nie spieszy, więc proszę bardzo. Jeszcze może wymyślić mu kilka innych zadań. Niech sam umyje głowę. O! to jest myśl. Swoją i siostry. Będą mieli zabawę.
" Mamusiuuu, sam wejdę..." Tu każda mama może dopisać dowolne miejsce, dowolną przeszkodę, dowolną wysokość, przejście, wejście, czy otwarcie drzwi. Ta mama, trenuje swoją cierpliwość przy wsiadaniu pociech do samochodu. Samochód jest wysoki. Więc jest wyzwanie, konieczność wspinania. A gdy wreszcie się usadowi..."JA SAM! Zapnę pasy" -rzuca kategorycznie. I mama czasami pozwala. I dziecko się cieszy. Kombinuje, majstruje i czasami się udaje. Inaczej kończy się ta historia, gdy mama i dziecko są spóźnieni. A tak bywa zazwyczaj. Mama mówi, że nie ma czasu, zrobi to szybko... I jest płacz. Bo on chciał sam.
"Mamusiu, ja zrobię z tobą tosty..." Mama uwielbia kucharzyć z dziećmi. Ale w weekendy albo wieczorem, ale nie o poranku... Ale co, zabronić? Czy to nie jest trochę gaszenie entuzjazmu? A co jak się zniechęci, jak powie raz, drugi, trzeci, że się spieszą, że innym razem... "Nie, no nie daj się zwariować"- myśli mama, dziecko też musi widzieć, że nie zawsze na wszystko jest odpowiedni czas, moment czy miejsce.
"Mamaaa, ja sam wleję picie...włączę płytę... itp." Dopóki się nie nauczy robić tego dobrze, to mama ma: pozalewane podłogi wodą - żaden problem, sokami, koktajlami, jogurtami - znacznie gorzej. Zwłaszcza myśląc o kanapie... dlatego, kiedyś starała się ją chronić, zakładać narzutę, koce itd. Musiała je poprawiać co kilka minut, bo wciąż lądowały na podłodze. To odpuściła.
Nasza mama widzi, że młodsze dziecko rozgniotło herbatnika. Zajęta sprzątaniem po obiedzie, miała to zamieść za kilka minut. W końcu poszła do szafki ze zmiotkami, szufelkami-a potrzebnych narzędzi nie ma. Idzie do pokoju, patrzy na dywan a na nim zaledwie kilka okruszków. Patrzy na starszego z niedowierzaniem. A ten, zupełnie naturalnie stwierdza, że ona nabrudziła to on posprzątał, bo ona jeszcze nie potrafi. Sam o tym pomyślał, sam to wykonał... Mama jest dumna.
Nasza mama gdzieś, kiedyś przeczytała: "Dziecko ugruntowuje swoją samodzielność, a nie stara się być uparte." W końcu swoje dzieci chce wychować na pewnych siebie i samodzielnych ludzi. Dlatego nie chce ich w niczym wyręczać i wciąż ćwiczy swoją cierpliwość, a idzie jej coraz lepiej.