![Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/pl/pole-dziewczyny-przyjaciele-981809/]rehood[/url]/[url=https://pixabay.com/pl/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url]](https://m.mamadu.pl/604b759056c1007647572aab6ee36c88,360,0,0,0.jpg)
REKLAMA
Za każdym razem, gdy rozmawiamy słyszę to samo. Jaki to Michaś jest fantastyczny, jaki kochany i jaki słodki. O jego kolce, kupkach i ząbkach wiem już chyba wszystko. Do macierzyństwa, którego wcale nie planuje, jestem przygotowana perfekcyjnie. Mam dość. Dość Julki, jej Michasia, i ich nowego, wspaniałego życia. Możesz mówić, że przemawia przeze mnie zazdrość. Nie. To raczej tęsknota. Brakuje mi mojej przyjaciółki.
Monika i Julia.
Przyjaciółki, jak to mówią, od serca. Na dobre i na złe. I na zawsze. Od przedszkolnej piaskownicy, po burzliwe szkolne czasy, aż po dorosłe życie. Z małymi przerwami były dla siebie zawsze. Nocne pogaduchy, imprezy do rana, wsparcie, gdy akurat było najbardziej potrzebne. One dwie były zawsze. Nawet wtedy, gdy przed ołtarzem przyrzekały miłość, wierność i uczciwość mężczyznom, z którymi chcą spędzić resztę życia. Nawet wtedy miały pewność, że cokolwiek się stanie, one dla siebie będą zawsze.
Przyjaciółki, jak to mówią, od serca. Na dobre i na złe. I na zawsze. Od przedszkolnej piaskownicy, po burzliwe szkolne czasy, aż po dorosłe życie. Z małymi przerwami były dla siebie zawsze. Nocne pogaduchy, imprezy do rana, wsparcie, gdy akurat było najbardziej potrzebne. One dwie były zawsze. Nawet wtedy, gdy przed ołtarzem przyrzekały miłość, wierność i uczciwość mężczyznom, z którymi chcą spędzić resztę życia. Nawet wtedy miały pewność, że cokolwiek się stanie, one dla siebie będą zawsze.
I nadal tak jest. Tyle że…inaczej
Jasne, rozumiem. Gdy na świecie pojawia się dziecko, zmienia się wszystko. Tak, wszystko. Jest nowy ktoś, kto jest dla ciebie najważniejszy. Rzeczy, które liczyły się dawniej, teraz przestają mieć znaczenie. Jesteś ty i twoje dziecko. To najpiękniejszy związek. Ale…dlaczego młode mamy aż tak bardzo się zmieniają? I dlaczego aż tak bardzo mnie to przeraża?
Opowiem ci coś.
Jasne, rozumiem. Gdy na świecie pojawia się dziecko, zmienia się wszystko. Tak, wszystko. Jest nowy ktoś, kto jest dla ciebie najważniejszy. Rzeczy, które liczyły się dawniej, teraz przestają mieć znaczenie. Jesteś ty i twoje dziecko. To najpiękniejszy związek. Ale…dlaczego młode mamy aż tak bardzo się zmieniają? I dlaczego aż tak bardzo mnie to przeraża?
Opowiem ci coś.
Piątkowy wieczór.
Umawiamy się (w końcu!) na piwo. Tak jak dawniej. Jak wtedy, gdy miałyśmy dla siebie jeszcze dużo czasu. Cieszę się na to spotkanie jak dziecko! Przebieram nogami i nie mogę doczekać się wieczora. Znów będziemy tylko my. Będziemy plotkować o swoich facetach, wymieniać się biurowymi, pikantnymi newsami, a potem do rana będziemy „łaziły” po mieście. Szykowałam się na to wyjście chyba pół dnia. Fajna kiecka, makijaż, ułożone włosy. Jak dawniej pójdziemy do naszego ulubionego lokalu i zajmiemy ulubione miejsce – w rogu przy oknie. Tak myślałam.
Umawiamy się (w końcu!) na piwo. Tak jak dawniej. Jak wtedy, gdy miałyśmy dla siebie jeszcze dużo czasu. Cieszę się na to spotkanie jak dziecko! Przebieram nogami i nie mogę doczekać się wieczora. Znów będziemy tylko my. Będziemy plotkować o swoich facetach, wymieniać się biurowymi, pikantnymi newsami, a potem do rana będziemy „łaziły” po mieście. Szykowałam się na to wyjście chyba pół dnia. Fajna kiecka, makijaż, ułożone włosy. Jak dawniej pójdziemy do naszego ulubionego lokalu i zajmiemy ulubione miejsce – w rogu przy oknie. Tak myślałam.
Kiedy zobaczyłam Julkę, nie mogłam ukryć zdziwienia. Rozciągnięty sweter, stare jeansy, trampki na nogach. Na jej twarzy malowało się zmęczenie. Było mi wstyd, że tak się „odstawiłam”. Uśmiechnięta zaproponowałam drinka w „naszym” lokalu.
-Nie, nie dziś. Może kawy się napijemy? Tu niedaleko jest kawiarnia.
-Kawa? Hmm…no dobra. Może być kawa.
-Nie, nie dziś. Może kawy się napijemy? Tu niedaleko jest kawiarnia.
-Kawa? Hmm…no dobra. Może być kawa.
Może zainteresować cię także:"Jesteś zmęczony? Poczekaj, aż będziesz miał dziecko!" 6 wkurzających tekstów, które mówią rodzice do bezdzietnych
Siedzimy.
Pytam co u niej, jak Michaś, czy wszystko dobrze. I chyba zadałam niewłaściwy zestaw pytań. Bo na dźwięk imienia synka, Julka rozpromieniła się i zaczęła swoją opowieść. O tym co jej synek je, jak się rozwija, co lubi, a co go denerwuje. I jak bardzo ona jest zmęczona, ale i szczęśliwa. I że teraz liczy się tylko on. I że zrozumiem, jak będę miała swoje dzieci.
Pytam co u niej, jak Michaś, czy wszystko dobrze. I chyba zadałam niewłaściwy zestaw pytań. Bo na dźwięk imienia synka, Julka rozpromieniła się i zaczęła swoją opowieść. O tym co jej synek je, jak się rozwija, co lubi, a co go denerwuje. I jak bardzo ona jest zmęczona, ale i szczęśliwa. I że teraz liczy się tylko on. I że zrozumiem, jak będę miała swoje dzieci.
Zabolało. W ciągu tych 2 godzin (nie dłużej) nie padło pytanie „A co u ciebie?”. Jakby zniknęło z jej słownika. Jakby fakt, że nie jestem mamą sprawiał, że jestem mniej ważna, a moje życie jest po prostu nudne. Rozumiem, że jest zmęczona i staram się jej pomóc. I zawsze będę.
Choć staram się uczestniczyć w jej nowym życiu, nie jest mi łatwo. Mam wrażenie, że próbuje nauczyć mnie życia. Tego nowego, tego WŁAŚCIWEGO. Chce przekazać mi wiedzę której ja, dziś, nie potrzebuje.
Drodzy Rodzice, Droga Przyjaciółko i wszyscy ci, którzy właśnie zostaliście rodzicami.
To, że nie jestem matką, nie oznacza, że jestem gorsza. Nie oznacza też, że moje życie jest pozbawione sensu. Zanim więc kolejny raz powiesz: „Gdy na świecie pojawi się dziecko, twoje życie będzie miało w końcu sens”, ugryź się w język. Moje życie ma już sens! Trochę inny niż twoje, ale jednak.
To, że nie jestem matką, nie oznacza, że jestem gorsza. Nie oznacza też, że moje życie jest pozbawione sensu. Zanim więc kolejny raz powiesz: „Gdy na świecie pojawi się dziecko, twoje życie będzie miało w końcu sens”, ugryź się w język. Moje życie ma już sens! Trochę inny niż twoje, ale jednak.
Do pełni szczęścia wcale nie brakuje mi dziecka. Dziś, do pełni szczęścia brakuje mi trochę kasy, aby wsiąść w samolot i zwiedzić Australię.
„Wybacz, nie mam czasu na takie bzdety”, usłyszałam od ciebie, Droga Przyjaciółko, podczas kolejnej, krótkiej już, rozmowy telefonicznej. Bzdety? Chce odejść z pracy, nie wiem, czy to dobra decyzja. Nie wiem, czy teraz jest odpowiedni moment. Potrzebuje ciebie i twojej rady. Potrzebuje, abyś mnie wysłuchała. Wiem, wiem, wiem…nie wygram z „niewyraźną kupką twojego synka”…nie mam szans, prawda?
Kiedy w końcu dopuszczasz mnie do głosu i mówię, jak bardzo wyczerpuje mnie praca, jak bardzo czuje się zmęczona i jak każdego dnia wracam do domu po 11 godzinach ciężkiej pracy tylko po to, żeby usiąść przy biurku i pracować dalej, i gdy słyszę: „Ty jesteś zmęczona? Nie wiesz, co to zmęczenie. Poczekaj, aż będziesz miała dziecko”, to krew mnie zalewa! Wiem co to zmęczenie! To, że nie muszę łączyć pracy z wychowywaniem dziecka, nie oznacza, że moje zmęczenie jest jakby…mniejszym zmęczeniem? Na boga!
Wiesz, Julka...chciałabym znów z tobą usiąść i porozmawiać. Tak po prostu. I niech wokół nas biega twój synek, niech się przytula i niech nas rozśmiesza, tak jak on tylko potrafi. Ale pamiętaj też o mnie. O nas. Świat nie kończy się na dzieciach. Jest też inne życie. Nie pamiętasz już?