Jestem mamą półtorarocznej dziewczynki. Ani ja, ani mąż nigdy nie chcieliśmy spać z dzieckiem, córeczka ma łóżeczko ustawione obok naszego łóżka. Ale od kilku tygodni budzi się w nocy i jedynym sposobem na to, by znów zasnęła jest położenie jej z nami. Wtedy jednak to my co chwila się budzimy, sprawdzamy, czy jest bezpieczna, czy wszystko w porządku. Dlatego kiedy już twardo zaśnie przekładamy ją do jej łóżeczka. To podobno błąd, bo dziecko jest zdezorientowane, gdy budzi się w innym miejscu, niż zasnęło. Niestety to jedyna metoda, byśmy wszyscy jako tako się wyspali, a musimy wstać o szóstej. Czy to minie? Czy też powinniśmy zarwać kilka nocy by nauczyć córeczkę zasypiać w jej łóżeczku?