Eko sreko! Mam dość... Czy naprawdę pół mojego życia powinno się kręcić wokół super zdrowego jedzenia i super naturalnych kosmetyków? Czy naprawdę każdą wolną chwilę powinnam przeznaczyć na ich poszukiwanie, zamawianie, albo najlepiej... ich samodzielne wyrabianie? Tak! Oczywiście w eko warunkach i eko metodami i byłabym prawdziwą eko mamą.
Wiem, jestem złośliwa. Mam prawo chyba mieć swoje zdanie
Jak każda mama miewam gorsze dni, kiedy brak mi sił i wszystko idzie nie tak. Czuje się zmęczona, sfrustrowana, a ilość obowiązków i spraw "pilne do zrobienia" wciąż odkładam i sama już nie wiem ile jest punktów na takiej liście...
I przychodzi ten moment. Jest! Znalazłam czas na chwilę przerwy w pracy. Zrobię kawę, coś zjem. To może zobaczę co się dzieje w internecie? Tak, potrzebuje się odmóżdżyć. Przeglądam grupę dla mam, w końcu sama nią jestem i czasami też mogę coś doradzić. Coraz bardziej czuję się zdołowana, ale już za chwilę dół zamienia się w złość.
Eko kaszki, eko jogurty, wędliny robione w domu, jabłka z sadu od sąsiada, jajka ze wsi od babci, a parówki? Uuu... to się dopiero nazywa hejt!
Niech tylko jakaś mama napisze, że daje dziecku zwykłą parówkę. Nie, nie taką którą zrobi dziadek czy ciocia, taką najzwyklejszą, tanią z marketu za rogiem. To jest wojna. Nie rozumiem tego... Nieraz brakuje mi czasu na wstawienie tej cholernej parówki do garnka, dlatego nie rozumiem ich oceniania, ba, ich obrażania. Że są wyrodne, że krzywdzą swoje dzieci, że niszczą, rujnują im zdrowie... Serio? Parówką?
Przecież to jest już ekoterror
Albo jakiś "ekostalking"! A co z tymi których nie stać na eko pieluchy, trzy razy droższe od normalnych? Dlaczego tak łatwo oceniamy? Niech każdy robi co chce! Nie chce obrażać eko mam, tylko sposób i formę ich komunikacji. Próbując narzucić nam swoje zdanie jako jedynie słuszne, idealne, bo tylko one, dbają o swoje dzieci.
Moje dzieci jedzą wszysto. Dosłownie Parówki, słodycze, frytki i paluszki rybne. Bo wszyscy głodni, bo łatwo, bo szybko. Ale czasami wspólnie gotujemy. Syn obiera warzywa na zupę, tata wyrabia ciasto na pizzę. Robimy często ryby. Wszyscy je uwielbiamy. Jemy mnóstwo owoców i niemal wszystkie warzywa. Szpinak, jarmuż, szparagi - moje dzieci pałaszowały je z apetytem zanim skończyły rok. Cukierkami i lodami też opychamy się razem i... kocham to! Grunt to zachować równowagę. Nie lubię skrajności. Zresztą, one nigdy nikomu nie wychodzą na dobre.