Nie da się ukryć, że zdarza się nam powtarzać slogany, czy tworzyć wypowiedzi podobne to tych, których używały nasze mamy czy babcie. Kiedyś to właśnie starsze pokolenia uczyły nas, jak wychowywać i opiekować się dziećmi. Ale nie oszukujmy się, rzeczywistość się zmieniła i daje nam masę możliwości, żeby przygotować się do roli rodzica jak najlepiej.
Chodzimy do szkół rodzenia (nie wszyscy, ale jednak znaczna większość), wybór literatury o przebiegu ciąży czy macierzyństwie jest niezliczony, a do tego internet - kompendium wiedzy. Przygotowując się na powitanie nowego członka rodziny mamy świadomość, że wszystko się zmieni (oj, nawet nie wiecie jak bardzo! ). Chodzi oczywiście o wiedzę, bo praktyka to zupełnie inna bajka. Kiedy nasze dziecko przestaje już być słodkim (albo i nie, różnie to bywa) brzdącem, z dnia na dzień odkrywamy możliwości komunikacji z nim. Od prostych słów do krótkich zdań, minie niewiele czasu.
Kilkuletnie dziecko uznajemy już za wystarczająco duże, żeby rozumiało żarty, ironie. Żeby wiedziało kiedy mama jest zniecierpliwiona, bo za wolno się ubiera przed wyjściem do przedszkola, a kiedy jest na niego zła. W takich prostych, codziennych sytuacjach, padają słowa, które mogą niekorzystnie wpłynąć na rozwój twojego dziecka.
Po pierwsze - etykiety "Jesteś niegrzeczny". "Straszny z ciebie leń". "Mój syn jest bardzo nieśmiały". Mimowolne nadawanie etykiety "nieśmiałego", może utwierdzać malucha w przekonaniu, że właśnie takie jest i już nic nie da się z tym zrobić. Dziecko zaczyna czuć się gorsze od innych. W niektórych przypadkach może zacząć sie buntować, próbować stoczyć walkę ze swoją etykietą. Takie maluchy często stają się nerwowe, płaczliwe, hałaśliwe.
Po drugie - porównania
"Zobacz, tamtem chłopczyk zjechał ze zjeżdżalni, on jest młodszy od ciebie! Idź spróbuj, nie bój się". "Spójrz, jak twoja siostra pieknie je, a ty jak zawsze masz problem". "Uparty jak ojciec". Te i podobne porówniania również osłabiają poczucie własnej wartości. W efekcie tworzą podział "mądry rodzic" konktra "głupie dziecko". To może powodować walkę o uwagę rodzica, o pochwałę, o to żeby go zadowolić, gubiąc własne pragnienia. Dajmy dziecku możliwość decydowania o sobie, by mogło poczuć, co naprawdę lubi, jakie ma lęki. Może boi sie wysokości? Albo uwielbia wspinać sie na drzewa, a boi sie publicznych występów?
Po trzecie - upomnienia "Przestań się ociągać". "Uspokój się". "Ile razy mam cię o to prosić". "Nie rób tego i już!". "Jak mogłeś to zrobić siostrze!". Takie komunikaty są często niezrozumiałe dla dziecka, a już na pewno niczego go nie uczą. Lepiej więc ugryźć się w język, policzyć do dziesięciu i krótko, ale konkretnie, powiedzieć, o co nam naprawdę chodzi, np: "Chciałabym, żebyś pomógł mi założyć kurtkę". " Nie lubię gdy kłócisz się z siostrą. Nie chcę, żeby komuś stała się krzywda".
Po czwarte - uważajmy z pochwałami Nie chodzi o to, żeby całkiem przestać chwalić. Ale zamiast "jesteś najmądrzejsza, najpiękniejsza", albo "nikt tak pięknie jak ty nie maluje", pochwalić za konretną rzecz lub czynność, jaką wykonało nasze dziecko, np: "super, że posprzątałeś swoje zabawki, wszystko ma swoje miejsce i szybko znajdziesz tą ulubioną".
Możnaby pomyśleć, że przecież dziecko w swojej przestrzeni publicznej, w swojej rzeczywistości przedszkolnej, szkolnej, potem w pracy, i tak doświadczy i poczuje co to ignorancja, lekceważenie, obojętność czy wrogość. Czy nie powinniśmy pokazywać mu również tej ciemnej strony?
Otóż nie! Właśnie w domu i dzięki rodzicom dziecko powinno czuć się nie tylko kochane, ale przede wszystkim bezpieczne. To buduje zaufanie. A im większe zaufanie, tym mniej blokad i lęku przed wyśmianiem, zignorowaniem.