Zawsze wiedziałam, że mam silny, zdecydowany charakter. Nie sądziłam jednak, że jestem tak cholernie silną babką. Że potrafię wziąć na klatę szereg różnych, poważnych problemów. Usiąść wieczorem z notesem w ręku, powiedzieć do siebie „dobra, Ewelina, koniec jęczenia, trzeba działać” i szukać pomysłów na rozwiązanie problemów. A mam ich niemało, bo i praca, i dziecko, i choroba w rodzinie, i rozwód, i studia. Ale siłę daje mi właśnie to dziecko.
Zanim zostałam matką, byłam kobietą szalenie przebojową i towarzyską. Taką dziewczyną z sąsiedztwa – do tańca i do różańca. Niestety miałam też sporo wad. Byłam bardzo krnąbrna i niepokorna. Słomiany zapał często dawał o sobie znać, bo zawsze brakowało mi cierpliwości. Gdy coś robiłam, efekty chciałam widzieć niemalże natychmiast. Bardzo mnie denerwowało, gdy coś nie szło po mojej myśli lub chociaż zgodnie z założonym planem.
Odkąd zostałam matką, nauczyłam się bardzo dużo. Znam wiele nowych piosenek i całkiem nieźle wychodzi mi ich nucenie. Płyny ustrojowe, jakie wydala ludzki organizm poznałam bardziej, niż bym sobie tego życzyła, bo rodzaje kup i wymiocin określam wręcz na odległość. Rozróżniam też stany zagrożenia życia od zwykłych, typowo dziecięcych infekcji. Nauczyłam się rysować kotka i pieska, choć wcześniej szczytem moich możliwości plastycznych było słoneczko. Wiem, jak wyciszyć niemowlę, jak je przewinąć i poprawnie podać leki.
Zdobyłam naprawdę wiele nowych, cennych umiejętności przez te pierwsze 3 lata życia mojego dziecka. Nie sądziłam jednak, że najwięcej dzięki macierzyństwu dowiem się o sobie samej. I co ciekawe – będę mile zaskoczona. I tu pytanie – czy to rodzicielstwo wydobyło ze mnie pewne cechy i umiejętności, czy może zdobyłam je chcąc nie chcąc?
Zawsze wiedziałam, że mam silny, zdecydowany charakter. Nie sądziłam jednak, że jestem tak cholernie silną babką. Że potrafię wziąć na klatę szereg różnych, poważnych problemów. Usiąść wieczorem z notesem w ręku, powiedzieć do siebie „dobra, Ewelina, koniec jęczenia, trzeba działać” i szukać pomysłów na rozwiązanie problemów. A mam ich niemało, bo i praca, i dziecko, i choroba w rodzinie, i rozwód, i studia. Ale siłę daje mi właśnie to dziecko.
Do tej pory uważałam, że należy skończyć jedną rzecz, by móc zabrać się za kolejną. I tak właśnie funkcjonowałam. Dziś wiem, że świetnie odnajduję się, gdy jednocześnie muszę wykonać kila czynności i zadań jednocześnie. Gdy syn był malutki musiałam się nagimnastykować, gdy niemalże w tym samym czasie przewijałam go, gotowałam, wyjmowałam pranie i sprzątałam zabawki. Dziś potrafię jednocześnie pracować, umawiać syna do lekarza i spisywać listę zakupów. Tak, wielozadaniowość jest niezbędna, gdy jesteś matką. Dziś wiem, że tę umiejętność mogę dopisać do CV.
I kiedy dziś pracuję zdalnie z domu z gorączkującym dzieckiem u boku wiem, że macierzyństwo nauczyło mnie cierpliwości, której niegdyś mi brakowało. Nie zrobiłabym absolutnie nic, gdybym nie ogarnęła sztuki panowania nad złością i zdenerwowaniem z powodu rzeczy, których nijak nie mogę przyspieszyć.
A co za tym idzie – nauczyłam się także asertywności. Umiem już nie przejmować się tym, co myślą inni. Umiem też odmawiać innym, również bliskim mi osobom. Ale umiem także przystopować samą siebie, gdy za bardzo się zapędzam w dążeniu do ideału. Bo i ja wpadam momentami w pułapkę chęci bycia idealną matką, pracownikiem, kobietą, córką, kochanką. Staram się nie spalać tam, gdzie gra niewarta jest świeczki. Przestałam zabiegać o sympatię i uznanie niektórych osób, a także słuchać wszystkich rad i robić tak, by ludzie wokół byli zadowoleni. Odkryłam, że mój egoizm może być pozytywny.
Ale przede wszystkim dowiedziałam się o sobie czegoś jeszcze. Tego, że byłabym w stanie zrobić absolutnie wszystko, oddać lub zniszczyć, poświęcić siebie, a nawet zabić, gdyby tylko cokolwiek i ktokolwiek zagrażał życiu mojego dziecka. I mówię to z pełną powagą. Nigdy wcześniej bowiem nie czułam w sobie takiej siły i odwagi.
I niczym małe dziecko, wypatrujące w Wigilię pierwszej gwiazdki na niebie, czekam na to, co przyniesie i czego nauczy mnie w przyszłości macierzyństwo.