Zdjęcie: Pixabay/pixolga/CC0 Public Domain
Zdjęcie: Pixabay/pixolga/CC0 Public Domain
REKLAMA
Kasie i Wojtki są wśród nas
Nie znam Kasi i Wojtka. To tylko wymyślona para, ale takich jak oni ma w swoim najbliższym otoczeniu pewnie każdy z nas. Niektórzy mówią o nich przechodzone pary. Bardziej złośliwi nazywają ich również związkami przez zasiedzenie albo z przyzwyczajenia. Na początku było miło, potem jakoś tak poszło, siłą rozpędu. Aż przychodzi moment, kiedy jedna z tych osób uzmysławia sobie, że chce z tej prywatnej sfery życia czerpać o wiele więcej. Czasami w uświadomieniu sobie tego pomaga jej ktoś z zewnątrz, nowy, potencjalny partner. Innym razem sama zaczyna odczuwać dyskomfort bycia w związku, który sam nie wie, dokąd zmierza. Tylko czy musi wiedzieć?
Droga donikąd
Nie musi. Na pewno przez jakiś czas brak poważnych planów na przyszłość nie jest niczym złym, jest wręcz naturalny. Istnieją wprawdzie związki, których dynamika jest olbrzymia od samego początku. Decydują się na wspólne zamieszkanie po tygodniu znajomości czy na ślub po miesiącu. Inne pary na podobne kroki zdecydują się po roku, po pięciu latach, lub w ogóle. Czy będą przez to mniej szczęśliwe? To zależy, ale wcale nie od tego, po jakim czasie para zdecyduje się przejść na kolejny poziom wtajemniczenia (chociaż nie raz otoczenie może nam sugerować coś innego: jak się nie oświadczy po roku to nie kocha!). Najistotniejszą kwestią jest zgodność partnerów w patrzeniu na ich związek i zrozumienie w kwestii wyznawanych wartości. Dopóki obojgu odpowiada nieśpieszne tempo przekraczania kolejnych granic, w porządku. Problem pojawia się, kiedy ich życiowe priorytety zaczynają znacząco się rozmijać.
Dopóki jesteś szczęśliwa
To, że twoja mama czy znajoma, która codziennie katuje cię opowieściami o przygotowywaniu swojego przyjęcia weselnego sugerują ci, że jak po trzech latach się nie oświadczył to masz go rzucić w cholerę bo to dupa nie facet, nie jest ważne. Nie daj sobie takich rzeczy wmówić bo tylko ty znasz prawdę o waszej relacji. Badź szczera ze sobą, to wystarczy. Jeżeli faktycznie potrzebujesz poczucia stabilizacji, czujesz się smutna na myśl o tym, że prawdopodobnie on nigdy nie zdecyduje się na dziecko, a świadomość tego, że „kocha, ale nie ma zamiaru mieszkać razem” sprawia, że nie czujesz się szczęśliwa, wtedy ten związek faktycznie jest przechodzony. Przechodzony z twojej perspektywy bo to, co dla ciebie ważne i o czym marzysz nie ma w nim szansy na zrealizowanie.
Wymuszone decyzje
Możesz próbować nakłonić partnera do zmiany zdania, ale czy to jest dobra droga do szczęścia? Po pierwsze, partner i tak najpewniej nie zgodzi się na twoją propozycję (lub, co gorsza, zgodzi się bez zamiaru realizacji obietnicy tylko po to, żeb odroczyć na jakiś czas sprzeczki) bo nikt nie lubi być naciskany. Po drugie, nawet jeżeli ulegnie, czy ślub lub jakakolwiek inna, ważna dla ciebie rzecz, uzyskana drogą nacisku, da ci szczere poczucie radości? Dlatego zachęcam cię, rozmawiaj ze swoim mężczyzną o wzajemnych potrzebach, ale jego odpowiedzi interpretuj sprawiedliwe. Cierpliwość jest cnotą, ale nie ślepota, choć taka właśnie, ślepa, bywa miłość.