Wyobraź sobie taką sytuację, zostawiasz dziecko w przedszkolu i jedziesz do pracy. Nic nadzwyczajnego, prawda? Jesteś pewna, że twoje dziecko znajduje się pod dobrą opieką, tymczasem… spaceruje ono samo ulicami Warszawy. Na dodatek, bez butów, tylko w skarpetkach. A teraz wyobraź sobie, że ta sytuacja naprawdę miała miejsce.
Ucieczka...
15 stycznia, mieszkanka warszawskiego Ursynowa, spotkała na ulicy niespełna 3-letniego chłopca, który sam spacerował w okolicy skrzyżowania ul. Rosoła i Wąwozowej. Twierdzi, że natychmiast zabrała go z ulicy, otuliła kocem i wybrała się z nim do pobliskiego przedszkola zapytać, czy nie zginęło im dziecko. Chłopiec twierdził, że „nudził się, więc chciał iść do babci”.
Według relacji kobiety, w placówce początkowo powiedziano jej, że nie szukają żadnego dziecka. Dopiero kiedy pokazała chłopca, nauczycielka zreflektowała się, że należy on do jednej z grup. Zdenerwowana kobieta nie oddała jednak chłopca, tylko zabrała go do siebie i powiadomiła policję o zaistniałej sytuacji.
... czy porwanie?
Władze przedszkola nie potwierdzają przedstawianej przez kobietę wersji. Według nich wtargnęła ona na teren przedszkola, wzięła dziecko na ręce i wybiegła z budynku. Wersja ta jest równie niepokojąca, jak ta z samodzielną ucieczką dziecka. Czyżby tak łatwo było zabrać z placówki obce dziecko? Oburzony ojciec chłopca natychmiast wypisał go z przedszkola.
Przedszkole o którym mowa nazywa się „Owieczka Asia”. Na Ursynowie znajdują się aż trzy jego placówki. Jak się okazuje, nie ma odgórnie ustalonych norm dotyczących bezpieczeństwa budynku, które prywatne placówki muszą spełniać. Nie podlegają one też kontroli kuratorium, jeśli nie znajdują się w rejestrze placówek oświatowych, dlatego przed zapisaniem dziecka do przedszkola, warto je dokładnie sprawdzić.