To nie jest historia z happy endem. Jeszcze nie. Choć ja głęboko wierzę, że będzie miała szczęśliwe zakończenie. To historia wielkiej miłości. Miłości matki do córki. To też historia o tęsknocie, cierpieniu i wielkiej niesprawiedliwości. To historia, którą napisało życie.
Hania ma dziś 7 lat. Od miesiąca przebywa w Szwecji. Z dala od matki, z dala od kilkumiesięcznego brata, z dala od ojczyma, który kocha ją jak własną córkę. Hania przebywa z ojcem, Szwedem, który na kontakty z matką pozwala sporadycznie. Jak do tego doszło? Zacznijmy od początku.
Początek 2009 roku
Na świat przychodzi Hania. Przez pierwsze miesiące życia razem z rodzicami mieszka w Polsce. Jesienią Małgorzata i X postanawiają o przeprowadzce do Sztokholmu. X dostał tam pracę. Jego zawód wymaga częstej nieobecności w domu, cały ciężar obowiązku wychowania dziecka spoczywa na Małgorzacie.
Jesień 2011 – wiosna 2012
Kiedy zaczyna psuć się między nimi, postanawiają się rozstać. Małgosia nie chcąc pozbawiać córki kontaktów z ojcem decyduje się na pozostanie w Sztokholmie. Do czasu. Ze względu na poczucie zagrożenia bezpieczeństwa ze strony X, decyduje się wrócić z Hanią do Polski.
-Na początku oboje nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to ja mam pełnię praw rodzicielskich. Nie byliśmy małżeństwem, a zgodnie ze szwedzkim prawem, w przypadku par nie pozostających w związku małżeńskim, prawa rodzicielskie otrzymuje automatycznie tylko matka. Ojciec Hani zasięgnął porady prawnej, dowiedział się o tym jako pierwszy – opowiada Małgorzata.
I dodaje: - Gdy poinformowałam X, że chcę wrócić z Hanią do Polski, zaproponowałam mu różne rozwiązania tak, aby wciąż miał kontakt z córką. Nie chciałam zabierać Hani ojca. Chciałam, abyśmy doszli do porozumienia, bez ciągania się po sądach. Nie od razu się zgodził. Dwa dni przed planowanym wylotem do Polski wyraził zgodę na wyjazd Hani. Postawił tylko jeden warunek: musiałam podpisać równouprawnienie. Podpisałam, ze względu na Hanię. Ustaliliśmy, że córka dwa tygodnie będzie mieszkać ze mną w Polsce, a dwa tygodnie z ojcem w Szwecji. Ta sytuacja trwała 3 lata, aż do 2015 roku.
W Polsce Hania chodziła do przedszkola, miała wspaniały kontakt z babcią i ojczymem, mnóstwo koleżanek i kolegów. - Robiłam wszystko, aby dać jej jak najlepsze wychowanie, miłość i poczucie bezpieczeństwa. Jednak żyłam w ciągłym lęku, ponieważ ojciec Hani wciąż straszył mnie, że mi ją odbierze – opowiada Małgosia.
2013 rok
X wniósł do sądu pozew m.in. o ustalenie miejsca zamieszkania Hani. Wkrótce dziewczynka miała rozpocząć naukę w szkole. O ile uczęszczanie do dwóch przedszkoli nie było problematyczne, dwie szkoły nie wchodziły w grę.
Szwedzkie władze socjalne po prawie rocznym dochodzeniu jednoznacznie stwierdziły, że Hania powinna jak najszybciej zamieszkać z matką w Polsce. Szwedzki sąd za nic miał jednak opinie kuratorium. Po przeanalizowaniu dostarczonych przez X na dwa dni przed rozprawą wyrwanych z kontekstu sms-ów pomiędzy X a Małgorzatą, sąd zdecydował, że miejscem zamieszkania Hani będzie Szwecja, gdzie mieszkać miała z ojcem.
-Sąd szwedzki wydał wyrok nacjonalistyczny, mogę z pełną świadomością powiedzieć, rasistowski, faworyzujący swojego obywatela, a nie mający na uwadze dobro dziecka – mówi Małgosia.
Nie zdziwię Was pewnie, jeśli napiszę, że apelacja Małgorzaty została odrzucona. Bez podania uzasadnienia.
-Sąd zdecydował, że mam prawo widzieć się z córką w wakacje i w co drugie święta. W pierwszy weekend w miesiącu Hania będzie przylatywała do Polski, a w trzeci weekend miesiąca ja mam prawo lecieć do Szwecji i zobaczyć się z córką. Szybko jednak okazało się, że X wyprowadził się ze Sztokholmu i zamieszkał na prowincji, z dala od stolicy. Z uwagi na odległość od najbliższego lotniska i koszty, oznacza to dla mnie rzeczywiste uniemożliwienie wykonywania realnych kontaktów z córką.
Co ważne, Hania niechętnie wsiadała w samolot lecący do Szwecji. Rozstaniom z mamą towarzyszyły sceny rozpaczy. Ze względu na pracę, X często był nieobecny (nawet 14 dni w miesiącu przebywał poza domem). Wówczas Hanią opiekowały się osoby trzecie: dalsza rodzina, sąsiedzi...
Koniec 2014 roku
-Zauważyłam dużą zmianę w zachowaniu Hani. Córka zaczęła mieć koszmary, zaczęła się moczyć, a po powrocie ze Szwecji spała ze mną i moim mężem w łóżku, mimo że już od dawna spała sama w swoim pokoju. Miała wtedy niecałe 6 lat. Trudno było od niej cokolwiek wydobyć. Powiedziała jedynie, że śpi z ojcem w łóżku – opowiada Małgosia.
- Zaniepokojona zachowaniem córki, próbowałam dowiedzieć się od X co może być powodem jej dziwnego zachowania. Ponieważ mój były partner bagatelizował problem, zabrałam ją na spotkanie z psychologiem. Po kilkumiesięcznej terapii jego opinia była druzgocąca. Padło bowiem podejrzenie, że X molestuje seksualnie naszą córkę. Mając opinię psychologa i zalecenie, aby do czasu rozwiązania tej sprawy Hania nie kontaktowała się z ojcem, postanowiłam, że córka nie poleci już do ojca. Równocześnie zawiadomiłam prokuraturę (zarówno w Szwecji jak i w Polsce) o możliwości popełnienia przestępstwa. Szwedzka policja szybko umorzyła sprawę nie przesłuchując ani mnie, ani mojej córki. W Polsce postępowanie wciąż się toczy – mówi Małgosia.
I dodaje: - Robiłam wszystko, co tylko mogłam, aby Hania nie musiała wracać do ojca. Wystąpiłam do polskiego sądu z wnioskiem o nieuznawanie szwedzkiego wyroku. Sądy w Polsce zachowywały się jednak jakby to było kukułcze jajo: nie wiemy jak się za to zabrać, więc jak najszybciej oddalimy to od siebie.
X na podstawie konwencji haskiej wyszedł z wnioskiem o odebranie Małgosi dziecka, od razu, gdy w umówionym terminie Hania nie stawiła się na lotnisku w Szwecji. Na nic zdały się tłumaczenia Małgosi, kiedy prosiła o rozmowę, kiedy proponowała mediację. X nie chciał rozmawiać.
Wysłuchanie Hani
Sąd w Polsce po otrzymaniu wniosku zarządził wysłuchanie Hani. Dziewczynka, jak podejrzewa Małgosia, została jednak zmanipulowana. X siedział pod drzwiami sali, w której miało dojść do rozmowy z dzieckiem. O tym fakcie już na początku sędzia poinformował córkę mówiąc, że X za nią tęskni i chciał się z nią zobaczyć.
Z protokołu wysłuchania wynikało, że Hania chciałaby mieszkać z mamą w Polsce, że jest tutaj szczęśliwa, ale też, że tęskni za tatą. To „tęskni za tatą” przekonało sędziego, który zdecydował, że Hania ma mieszkać z ojcem w Szwecji.
-Wyrok o wydanie dziecka zapadł w listopadzie. Miałam 7 dni na dobrowolne wydanie dziecka. Nie zrobiłam tego. Razem z adwokat złożyłyśmy wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku. Czekałyśmy na odpowiedź z sądu. Czekałyśmy również na wniosek z sądu dotyczący ustanowienia kuratora, który miałby odebrać dziecko. Ten wniosek został wydany, jednak nie zostałam o nim poinformowałam. O tym, że jest ustanowiony kurator dowiedziałam się w momencie, gdy doszło już do zabrania Hani.
Wydanie dziecka – grudzień 2015
Do szkoły, w której uczy się Hania weszły kuratorki w asyście policji, X, jego pełnomocnik i tłumacz. Zabroniły dyrektorce szkoły informowania matki, że dochodzi do przejęcia dziecka. Dyrektorka chcąc upewnić się, czy może wydać Hanię powiedziała, że musi skontaktować się ze swoim prawnikiem. To ponoć bardzo zdenerwowało X, który chodząc po wszystkich salach szukał dziewczynki. Gdy dotarł do klasy córki wziął ją za rękę, ubrał i zaprowadził do samochodu. Pojechali do Szwecji. - Nie miałam żadnej możliwości pożegnać się z córką. Po Hani został mi plecak.
Bez córki
Od tamtego czasu Małgosia nie widziała się z Hanią. Rozmawiała z nią tylko kilka razy – na tyle pozwala X. Pierwsza rozmowa miała miejsce w wigilię. X zgodził się na 15 minut rozmowy, cały czas jednak kontrolował jej przebieg. Przerwał (po 7 minutach) w momencie, gdy Hania chciała porozmawiać z ojczymem. Kontakt z córką nie należał do najprostszych – X nie pozwalał Hani rozmawiać po polsku, a nie wszystkie szwedzkie słowa dziewczynka pamiętała.
-Pokazałam Hani kartkę świąteczną, którą zrobili dla niej koledzy ze szkoły. X powiedział, abym nie pokazywała rzeczy ze szkoły, do której Hania już nigdy nie wróci.
Druga rozmowa miała miejsce w Nowy Rok. Była krótka. Różnica? Hania mogła rozmawiać po polsku. - Córka powiedziała, że bardzo za nami tęskni, że chciałaby wrócić do szkoły. Chciałaby też o wiele częściej z nami rozmawiać, ale to nie od niej zależy, bo o tym decyduje tata.
-Ojciec Hani nie robi tego, aby mieć dziecko. Nie robi tego, aby Hani było dobrze. Robi to, aby ukarać mnie, że od niego odeszłam – mówi Małgorzata.
Na tę chwilę Małgorzata nie może jechać do Szwecji i zobaczyć się z córką. Gdy zatrzymała Hanię, X złożył w szwedzkim sądzie wniosek o odebranie jej praw rodzicielskich. Nie przeprowadzono jednak badań aktualnej sprawy Hani, nie przeprowadzono rozmowy ani z matką ani z córką. - Decyzją tymczasową zostałam pozbawiona praw rodzicielskich oraz prawa do jakiegokolwiek kontaktu z Hanią.
- Sprawa główna została wyznaczona na styczeń. Póki Hania była w Polsce, szwedzki sąd nie chciał słyszeć o przesunięciu terminu rozprawy nawet, gdy zmieniłam pełnomocnika, który musiał zapoznać się ze sprawą. Gdy tylko ojciec wywiózł Hanię do Szwecji, sąd jednak przesunął rozprawę na marzec, a następnie na koniec kwietnia - opowiada Małgosia. W Polsce złożona została apelacja od wyroku wydania Hani. Sprawa wciąż się toczy.
Małgosia prośbę o pilną interwencję napisała do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, do rzecznika praw obywatelskich, do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, do premier Beaty Szydło, a nawet do prezydenta Andrzeja Dudy. Wciąż czeka na jakąkolwiek odpowiedź.
-Pomimo skrajnie trudnych doświadczeń z wymiarem sprawiedliwości, cały czas mam nadzieję, że polskie władze są w stanie mi pomóc. Gonię resztką sił fizycznych i psychicznych, dla Hani pokonuje poczucie beznadziei. Żyję w ciągłym strachu o córkę i obawie, że dzieje się jej coś złego.
Kiedy słucham historii Małgosi przypomina mi się film „Obce niebo” Dariusza Gajewskiego. Akcja toczy się w Szwecji, gdzie mieszka para polskich imigrantów. Jedno kłamstwo doprowadza do tego, że szwedzka opieka społeczna odbiera im dziecko. Od tego czasu muszą walczyć z bezlitosną biurokracją, która za nic ma ludzkie uczucia. Podejmują tę walkę, bo chcą odzyskać córkę.
Małgosia też walczy. Miłość matki jest potężna, dostarcza sił. Pokój Hani wciąż na nią czeka. Jest śliczny. Różowe ściany, zabawki, ubrania, książki...
Choć możecie mówić, że sprawiedliwości nie ma, ja wciąż będę wierzyć, że jest. Wierzę, że któregoś dnia Hania wbiegnie do domu roześmiana, rzuci w kąt szkolny plecak, przytuli brata, wyściska mamę. Wierzę w to. Wierzę, że znowu będą razem.