
REKLAMA
Wiem, że nie masz złych intencji
Przeciwnie, bardzo chcesz mnie pocieszyć. Trudno znaleźć odpowiednie słowa w takim momencie. Ale nikt, nawet mój lekarz nie wie, czy „będzie dobrze”. Więc sorry, nie to chcę od Ciebie teraz usłyszeć...
Przeciwnie, bardzo chcesz mnie pocieszyć. Trudno znaleźć odpowiednie słowa w takim momencie. Ale nikt, nawet mój lekarz nie wie, czy „będzie dobrze”. Więc sorry, nie to chcę od Ciebie teraz usłyszeć...
Czego oczekuję?
Słów: „będę przy tobie”, „pomogę”, „wysłucham”, „zawiozę”. Działania, nie litości. Głosu rozsądku. Kogoś, kto stanowczo zażąda ode mnie przeczytania wyniku badania w sytuacji, gdy wystraszona reszta rodziny doradza, żeby „może jeszcze nie otwierać koperty bo przecież taki fajny weekend mamy…”. Nie przerzucę na Ciebie ciężaru związanego z chorowaniem i leczeniem. Ale z Twoim wsparciem będzie mi dużo lżej.
Słów: „będę przy tobie”, „pomogę”, „wysłucham”, „zawiozę”. Działania, nie litości. Głosu rozsądku. Kogoś, kto stanowczo zażąda ode mnie przeczytania wyniku badania w sytuacji, gdy wystraszona reszta rodziny doradza, żeby „może jeszcze nie otwierać koperty bo przecież taki fajny weekend mamy…”. Nie przerzucę na Ciebie ciężaru związanego z chorowaniem i leczeniem. Ale z Twoim wsparciem będzie mi dużo lżej.
Wiem, że to duże wyzwanie
Pamiętasz, w ostatnim sezonie serialu „Seks w wielkim mieście” raka piersi leczyła Samantha. Jednak akcent jednego z odcinków położono na Carrie, która nie chciała do siebie dopuścić myśli o powadze sytuacji. Jak mantrę powtarzała „wyzdrowieje” i, w histerii, niemal zerwała z Barysznikowem, który opowiedział jej o swojej zmarłej na tę chorobę znajomej. Szanuję odwagę scenarzystów i producentów, którzy nie zawahali się pokazać głównej bohaterki w takiej dwuznacznej sytuacji.
Pamiętasz, w ostatnim sezonie serialu „Seks w wielkim mieście” raka piersi leczyła Samantha. Jednak akcent jednego z odcinków położono na Carrie, która nie chciała do siebie dopuścić myśli o powadze sytuacji. Jak mantrę powtarzała „wyzdrowieje” i, w histerii, niemal zerwała z Barysznikowem, który opowiedział jej o swojej zmarłej na tę chorobę znajomej. Szanuję odwagę scenarzystów i producentów, którzy nie zawahali się pokazać głównej bohaterki w takiej dwuznacznej sytuacji.
Pomimo, że dotyczy kogoś innego, informacja „mam raka” uwiera. Drapie niczym moherowy golf. Otwiera skrywane lęki, budzi obawy i bez pardonu wyrzuca ze strefy komfortu. Ale dam Ci dobrą radę – Twoja zbolała mina mi nie pomoże. Znamy się od dawna, więc mogę być z Tobą szczera. Jeśli nie możesz sobie poradzić z wizją choroby, to odsuń się ode mnie. Owszem, będzie mi bardzo przykro, ale nie mam zamiaru być Twoim wyrzutem sumienia. Kimś, kto Cię zasmuca i nie pozwala normalnie egzystować. Wytłumaczeniem, czemu nie oddałaś na czas projektu szefowi albo wykrętem przed nudną randką. Poduszką do wypłakiwania, jaki to świat jest niesprawiedliwy. Kimś, z kim będziesz konkurować o miano Najbardziej Pokrzywdzonej Osoby na Świecie. Bo to ja potrzebuję Ciebie, a nie odwrotnie.
Zrób coś dla mnie
Jeśli nagle postanawiasz zostać antyrakową aktywistką i biegniesz wziąć udział w marszu solidarności - to nie rób tego. Bo to działanie dla samej siebie, nie dla innych. Ok, przypnij w geście poparcia pastelową kokardkę. Ale zrób to dyskretnie, nie chwal się przed znajomymi. Natomiast jeśli naprawdę w sercu Ci gra, zrób coś dla mnie lub dla kogoś innego. Skontaktuj się z jedną z organizacji, która pomaga kobietom chorym na raka w codziennym życiu. Spotkaj się, popilnuj dzieci, pomóż posprzątać w mieszkaniu, zrób zakupy. Wnieś odrobinę normalności i zewnętrznego świata.
Jeśli nagle postanawiasz zostać antyrakową aktywistką i biegniesz wziąć udział w marszu solidarności - to nie rób tego. Bo to działanie dla samej siebie, nie dla innych. Ok, przypnij w geście poparcia pastelową kokardkę. Ale zrób to dyskretnie, nie chwal się przed znajomymi. Natomiast jeśli naprawdę w sercu Ci gra, zrób coś dla mnie lub dla kogoś innego. Skontaktuj się z jedną z organizacji, która pomaga kobietom chorym na raka w codziennym życiu. Spotkaj się, popilnuj dzieci, pomóż posprzątać w mieszkaniu, zrób zakupy. Wnieś odrobinę normalności i zewnętrznego świata.
Nie proponuj mi intymnego spaceru, bo zaręczam, że intymnych i samotnych chwil mam teraz, delikatnie ujmując, po dziurki w nosie. A po drugie, jeśli dotychczas nie byłam wielbicielką przechadzek po parku, dlaczego uważasz, że są mi teraz potrzebne? Bo jestem chora? Wiem o tym, zaczęłam już chemioterapię i codziennie w lustrze widzę swoją beznadziejnie łysą głowę. Ale nie postarzałam się nagle o X lat, nie stałam się nagle kimś innym. Potrzebuję usłyszeć „ładnie wyglądasz”, „do twarzy Ci w tym kolorze”, „może powinnaś teraz malować usta nieco wyraźniej”. Wystarczająco okropnie czuję się na ulicy, kiedy żaden facet nie zwraca na mnie uwagi. Więcej, skrupulatnie omija wzrokiem.
Wciąż jestem sobą
Lubię wciąż tę samą muzykę i filmy. Owszem, czasem nie mam siły iść do kina, a nawet nie powinnam, bo roi się tam od wirusów, przed którymi trudno jest mi się bronić. Zróbmy więc sobie w domu babski wieczór. Manicure? Zadbane paznokcie dobrze komponują się z wenflonem…Prezentacja kosmetyków? Hmmm…, łyk wina z przyjaciółkami?
Lubię wciąż tę samą muzykę i filmy. Owszem, czasem nie mam siły iść do kina, a nawet nie powinnam, bo roi się tam od wirusów, przed którymi trudno jest mi się bronić. Zróbmy więc sobie w domu babski wieczór. Manicure? Zadbane paznokcie dobrze komponują się z wenflonem…Prezentacja kosmetyków? Hmmm…, łyk wina z przyjaciółkami?
Nie darmo mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie.
P.S. Kasiu, dziękuję Ci za te wszystkie osiem poniedziałków, kiedy wiozłaś mnie do domu po chemii. I za wypad do Berlina przed operacją też.