"Moje dziecko dorosło, a ja nie. Bardzo przeżywam odstawienie od piersi"
List do redakcji
18 grudnia 2015, 12:10·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 grudnia 2015, 12:10
Postanowiłam do was napisać, bo wiem, że wiele z was jest mamami. Poza tym wiele mam czyta wasz portal. Pomyślałam, że jeśli przeleję swoje myśli na "papier", to może poczuję się lepiej, a może któraś inna mama karmiąca je przeczyta i też jej to pomoże przejść przez trudny okres odstawienia malucha od piersi.
Reklama.
Reklama.
"Mam na imię Jula i jestem mamą wspaniałej 9-cio miesięcznej Romki. Od początku karmiłyśmy się piersią i to było wspaniałe doświadczenie. Dla mnie, bo trudno wypowiadać się za małego człowieka, ale nie dostrzegałam niezadowolenia podczas posiłków.
Nasza piękna historia
Nie miałyśmy nigdy żadnych problemów- ani nawałów pokarmowych, ani kryzysów laktacyjnych. Karmienie szło nam od początku zupełnie bezproblemowo. Romcia to ciche i spokojne dziecko – nigdy nie krzyczała, że mleko leci za wolno albo za szybko, nie miała kolek, problemów z brzuszkiem. Karmienie jej to była czysta matczyna przyjemność.
Może są osoby, które "planują" laktację. Ja nie. Zanim mała przyszła na świat, miałam jedynie nadzieję, że nic się nie skomplikuje i będę mogła ją karmić. Ile czasu? Tyle, ile będziemy potrzebowały. Aż obie dojrzejemy do zmiany.
Romcia jest moim pierwszym dzieckiem. Nie miałam wcześniej pojęcia, jak to jest karmić piersią. Ale widziałam moje koleżanki karmiące dzieci. Uważam, że to najpiękniejszy obrazek na świecie. Że nie ma nic piękniejszego i bardziej naturalnego niż mama tuląca i karmiąca bobasa.
Nie miałam oporów, żeby dać dziecku jeść kiedy tego potrzebowała i tam, gdzie tego potrzebowała. Za każdym razem kiedy jadła to był nasz czas, miałam ją tylko dla siebie. Czułam się najbardziej wyjątkową osobą na świecie kilka razy na dobę. Tylko matka jest w stanie zrozumieć to uczucie.
Kiedy Romka skończyła 5 miesięcy, zaczęłyśmy wprowadzać do jej diety warzywa i owoce. Kochałam patrzeć, jak mała z zaciekawieniem ogląda łyżeczkę z marchewką i otwiera buźkę, żeby próbować nowych posiłków. Zdarzało mi się popłakać ze śmiechu kiedy z obrzydzeniem wypluwała na mnie szpinak. To wszystko było dla mnie jedyne w swoim rodzaju. Niepowtarzalne każdego dnia. Ale wieczorem przed snem miałyśmy siebie. Nie myślałam, że ten czas się skończy. To znaczy, myślałam, ale nigdy konkretnie nie umiejscawiałam końca karmienia w czasie. Wydawało mi się, że Romcia będzie kończyć jakieś etapy rozwoju i zaczynać kolejne, ale to było dla mnie stałe.
Sama się odstawiła
Ale zaczęła rosnąć, rozwijać się, dojrzała i nagle po prostu przestała potrzebować piersi. Jak to się stało? Nie wiem. Dzień jak co dzień, czas kolejnego karmienia, a ona spojrzała swoimi wielkimi oczkami i po prostu zasnęła. Tata dał jej butlę gdy się przebudziła, bo ja nie byłam w stanie. Co się stało? Moje dziecko dorosło. A ja nie. Znalazłyśmy się w różnych momentach i to ona sobie świetnie poradziła z kolejnym krokiem.
Wiem, że jej nie tracę, że za chwilę sama zacznie chodzić, przybiegać i się przytulać, ale brakuje mi tego. Dziś mija tydzień od kiedy jej nie karmię. Do tej pory nie mogę się pozbierać. Nie kładę jej spać, bo się rozklejam, rano też mąż przygotowuje Romci mleko, bo ja nie mam siły. Zupełnie nie mogę sobie poradzić z tą zmianą, która nadeszła tak nagle.
Co zrobiłam nie tak?
Przez tych 7 dni przez moją głowę przeleciały już miliony myśli. Od obwiniania siebie, po pretensje do Romci. Dlaczego ona jest gotowa a ja nie? Kiedy zdążyła się przygotować na zmianę? Co zrobiłam nie tak – jakoś inne mamy mogą karmić nawet dwa lata, inne dzieci chcą ssać pierś.
Teoretycznie wiem, że nie powinnam się przejmować, że to naturalny proces, że Roma potrzebuje mnie tak samo jak potrzebowała mnie wcześniej. Ale ze mną coś się stało. Nie chcę z nią być, mam do niej żal o to, że przestała mnie potrzebować. A najgorsze jest to, że nikt mnie nie rozumie. Że nikt nawet się nie stara. Wręcz przeciwnie – wszyscy wokół tylko pytają, czy jeszcze karmię, a gdy mówię, że nie, przechodzą nad tym do porządku dziennego.
Czuję, że zawiodłam
Chciałabym cofnąć czas i uważniej obserwować Romkę. I bardziej skupić się na sobie. Może coś przeoczyłam, może coś mogłabym zmienić. Wiem, że nie da się tego zrobić, ale nie mogę przestać analizować. Mam nadzieję, że jeśli kiedyś po raz drugi zostanę mamą, to już tak nie zawiodę…
Drogie mamy karmiące – celebrujcie każdy posiłek waszego dziecka, ale bądźcie bardziej uważne. Żadnej z was nie życzę przechodzenia przez to co ja czuję od tygodnia".