-Bo wy, kobiety macie tyle zachcianek, że czasem ciężko je wszystkie zapamiętać! A to obraz powiesić, a to sprawdzić dlaczego łóżko skrzypi. Zaraz potem rzucacie: sprawdziłeś czy rowery dzieciaków są nasmarowane? – żali się Wojtek, stary wyjadacz, żonaty od 17 lat.
A czy to jest problem, by zanotować sobie wszystko, co należy zrobić? Po coś ktoś wymyślił karteczki samoprzylepne. Można nawet robić tabelki lub zaznaczać zakreślaczem co jest pilne, a co może poczekać.
Uuuuuu tu potrzeba narzędzi
O tak, mężczyźni uwielbiają wykorzystywać naszą niewiedzę. Czasem wydaje im się, że wystarczy rzucić jakąś skomplikowaną nazwę zamienną dla młotka i nabierzemy wody w usta.
I właśnie z wodą miała problem Iwona, bo od miesiąca przeciekała jej rura pod zlewem. Podstawiała różne miski i garnki, bo ciągle słyszała, że tu „potrzeba narzędzi”. I nie do końca wiedziała, czy te narzędzia trzeba a)kupić, b)przynieść z piwnicy, c)skonstruować. Tak więc czekała, aż mężczyzna jej życia zdobędzie narzędzia.
Którejś niedzieli, podczas popołudniowej sjesty (jej męża, rzecz jasna) gdy zmywała naczynia coś w niej pękło. Zakręciła kran, odłożyła gąbkę, wytarła dłonie w ściereczkę i bez słowa, tak jak stała wyszła z mieszkania (poprawiając w przedpokoju włos przed lustrem). Pan mąż ocknął się dopiero po chwili, gdy do mieszkania wróciła z sąsiadem, trzymającym w ręku skrzyneczkę z narzędziami.
Obaj panowie zmierzyli się wzrokiem – mąż z perspektywy kanapy, sąsiad w progu. Podczas gdy pierwszy chciał umrzeć ze wstydu, drugi nie wiedział co zrobić z oczami. Chyba myślał biedaczysko, że sąsiadka jest sama i to w tarapatach!
Historia skończyła się następująco – pan mąż zaczął coś na szybko symulować, jak to nie może ruszać ręką i stąd pomysł małżonki, by zawezwać sąsiada. Ten z kolei podśmiechując się pod nosem kran naprawił.
Szach mat
Iwona niewątpliwie pojechała po bandzie. Upokorzyła faceta maksymalnie. Ale czyż nie prosiła? Nie przypominała? Kran naprawiony, ale niesmak pozostał. Czyja wina? Niestety podobna sytuacja miała miejsce także u Beaty.
-Mamy w kuchni drewniane blaty, trzeba je smarować olejem do drewna co jakiś czas. W celach ochronnych. Co jakiś czas to około raz w miesiącu. Ponieważ ze 3 miesiące nikt tego nie zrobił (ja nie mam siły), podczas ostatniej wizyty zrobił to mój tata.
Kobieta żadnej pracy się nie boi!
Nie wiem, czy Kaśka jest zosią samosią od urodzenia, czy może życie nauczyło ją, by zawsze liczyła na siebie. Podobno „jak facet powiedział, że coś naprawi to to naprawi i nie trzeba mu o tym przypominać ciągle co pół roku”. Kaśka chyba zna to powiedzonko aż za dobrze, ponieważ w trakcie przeprowadzki postanowiła wykorzystać jedynie siłę własnych rąk, a teraz siedzi w domu w kołnierzu ortopedycznym.
Zuza też wzięła w końcu sprawy w swoje ręce. - Mamy w domu trochę uszkodzonych narożników. Chodzi o narożniki ścian. Zwłaszcza przy podłodze (dziecko je obija, uderza, czasem ktoś rzuci torbę itp.) Wygląda to okropnie – jak obgryzione. Proszę mojego faceta od 2 miesięcy, żeby załatał powstałe dziurki i pomalował ściany. Regularnie 2 razy w tygodniu słyszę „jutro”. W końcu zabrałam się za to sama. Okazało się (mój luby stanął nade mną), że robię to „nie tak i że on to zrobi”. Of kors jutro. A jutro okazało się, że przeze mnie ma jeszcze więcej roboty. Mogłam tego nie ruszać. Teraz to on nie ma odpowiednich narzędzi, żeby to naprawić. I tak mija 4 miesiąc od kiedy zaistniała potrzeba naprawienia narożników. Może same się naprawią?
Prowizorka
Czasem panowie próbują też „naprawić coś na niby”. Uskuteczniają jakieś czary z mleka, jakbyśmy były totalnymi idiotkami i nie potrafiły się zorientować, że a)nie potrafią tego zrobić, ale wstydzą się wezwać fachowca, b)nie chce im się.
Przy tego typu pracach łatwo się zorientować, że cała operacja nie idzie w dobrym kierunku. Jak faceci coś naprawiają i coś im nie idzie to gwiżdżą pod nosem. Jakby to im pomagało cokolwiek wykminić lub wyjść z opresji. Jakby udawali, że nic się nie dzieje i wszystko idzie zgodnie z planem.
-Mój nie gwiżdże. Podśpiewuje albo mruczy. Głównie podśpiewuje, ale ostatnio był u mnie pan naprawiać piecyk gazowy i rzeczywiście gwizdał – przyznaje Anka. Wydają z siebie jakieś dźwięki, które mają zaczarować rzeczywistość.
A potem jak czegoś dotkniemy i się urwie to usłyszymy „no i po co dotykałaś” lub inne „jak ja korzystałem to działało”. Znani są też mistrzowie uników – jak któregoś poprosisz, by zerknął, bo nie działają długie światła w samochodzie to odpowie „nie używaj”. Taaadaaam! Która z nas nigdy nie usłyszała, że „rozwiązania prowizoryczne są najbardziej trwałe”?
Komunikat
Panowie! Prosimy was o pomoc, bo wierzymy w waszą siłę i umiejętności. Nie wymyślamy dla was zajęć ot tak, z nudów. Pytajcie nas, czy to, o co prosimy może poczekać – cieknąca woda w sedesie nie, ale obrazek na ścianę tak (no, może maksymalnie tydzień). I jeśli nie potraficie czegoś zrobić to (na boga!) powiedźcie, wezwiemy fachowca, będzie z głowy.