Sugeruję, żebyś za nim przystąpisz do lektury mojego “listu”, najpierw zapoznał się z powyższą publikacją.
Szanowny Panie, przyznaję, że początkowo chciałem iść z Panem na wojnę światopoglądową i napisać list w Pana stylu – przepełniony stereotypowym myśleniem i generalizacją. Doszedłem jednak do praprzyczyny Pana problemów i postanowiłem pomóc. Mam nadzieję, że mimo resentymentu i spodziewanego mniemania, jakoby 24-latek w niczym Panu pomóc nie mógł, zechce Pan doczytać do końca. Nieśmiało zapytam – może warto?
Współczuję problemów w zarządzaniu zespołem i trudności w komunikacji z młodszymi kolegami w pracy. Proszę jednak nie tracić ducha, jeszcze możemy to naprawić! Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze.
Pracownik NIE równa się niewolnik Zastanawia mnie skąd u Pana to niewzruszone przekonanie, że pracownik powinien spędzać w firmie kilkanaście godzin dziennie? Przyznam się Panu do swojej słabości – osobiście jestem w stanie pracować maksymalnie 6 godzin, a pozostałe dwie – udaję, że pracuję. Na szczęście teraz już nie muszę, bo elastyczne godziny pracy pozwalają mi pracować kiedy mam na to ochotę i jestem najbardziej produktywny. Pan nawet nie wie jak męczące potrafi być symulowanie pracy, ale co zrobić kiedy szefowie wolą mieć niewolników niż pracowników. W takiej sytuacji nie dziwie się kolegom biegającym “z pustymi taczkami” kilkanaście godzin dziennie. Że efektów nie ma? Że para idzie nie w ten gwizdek co powinna? Nie ważne. Ważne, jak to Pan określił, “że w ogóle możemy pracować”. A teraz, szybko do roboty, za nim dotrze do nas, że to bez sensu!
Nie taki millenials straszny… Rozumiem Pana oburzenie tym, że pracownicy wychodzą punkt 17:00 – choćby się waliło i paliło. Chciałbym jednak zwrócić Pana uwagę, że jako ludzie, mamy tendencję do projekcji – przypisywania innym złych intencji. Być może Pana pracownicy tak się spieszą, żeby opuścić biuro o 17:00, bo zapisali się na kurs: “Jak radzić sobie z trudnym szefem?”. Może warto spytać? A właśnie…kiedy ostatni raz pytał Pan pracowników o zdanie? Uprzedzam, że pytanie: “Dlaczego cele sprzedażowe na ten rok nie zostały osiągnięte?” nie jest tym co mam na myśli.
Pracować mądrzej, a nie więcej Przykład z życia wzięty. Historię opowiadała mi znajoma, a najgorsze, że wydarzyła się naprawdę. Jesteśmy w dużej międzynarodowej korporacji. Pracuje tam Pani Helena (40+), która zajmuje się tworzeniem zestawienia wynagrodzeń pracowników. Miesiąc w miesiąc to samo. Żaden, znienawidzony przez Pana, millenials by tego nie wytrzymał. Nikt nie interesował się dlaczego zajmuje jej to tak długo. W końcu była wzorowym pracownikiem – kopie z miejsca A do B, tak jak jej przykazano, a że nie zastanawia się czy to ma sens…who cares? Otóż okazało się, że w celu posortowania listy pracowników Pani Helena przepisywała na kartkę listę pracowników z Excela – sortując dane w głowie, a następnie w celu wydrukowania posortowanej listy wprowadzała dane z kartki do Excela. Proszę sobie wyobrazić jej zdziwienie kiedy jakiś “bezczelny i arograncki” millenials pokazał jej przycisk “Sortuj”…
Zapomniał wół jak cielęciem był Proszę mi wybaczyć poufałość, ale mam tę brzydką “milenialską” przypadłość – mówienia co myślę.
Mimo wszystko jednak jest część mnie, która Pana rozumie. Kiedy patrzę na dzisiejszych gimnazjalistów to dziwią mnie ich zachowania. Przyznam szczerze, że nie rozumiem jak można spędzać całe dnie oglądając ludzi grających w gry – tzw. Let’s Play. Nie rozumiem, ale nie zamierzam też pisać listów oburzenia. Co więcej, mam świadomość, że będąc w Pana wieku będę być może pracował z ludźmi, którzy na jednym ekranie będą wypełniać swoje obowiązki, a na drugim oglądać letsplayerów. Co zrobić? “Każde pokolenie ma własny czas…” – to chyba Pan zna? No więc właśnie – proszę pozwolić cielętom mieć swój czas i nie zapominać, że też kiedyś Pan nim był.