Fot. Flicr.com / [url=https://www.flickr.com/photos/donnieray/11215910676/]Donnie Ray Jones[/url] / CC BY

Wydawałoby się, że kobiety mogą podjąć decyzję, czy pójdą do pracy, czy też w pełni oddadzą się macierzyństwu. Niestety, niekiedy okoliczności sprawiają, że nie ma się żadnego wyboru.

REKLAMA
Ewa zawsze lubiła swoją pracę
Wprawdzie posada urzędniczki niskiego szczebla nie dawała dużych pieniędzy i nie niosła ze sobą dużych perspektyw zrobienia kariery, ale miała swoje plusy. Poczucie bezpieczeństwa, sympatyczne koleżanki, świetny szef, proste obowiązki, które Ewa wypełniała bez zarzutu. Kiedy po narodzinach jej syna zrobiła sobie przerwę nie miała wątpliwości, że po roku wróci do pracy. Jednak prosta kalkulacja pokazała, że to nie ma najmniejszego sensu.
Ewa i jej mąż Marcin mieszkają poza miastem, w jednorodzinnym domu z rodzicami Ewy. Takie rozwiązanie ma wiele plusów. Przyjemny las w pobliżu, świeże powietrze, cisza i spokój sprzyjają wychowaniu dziecka. Ma też jednak minusy. Sprawdzili kilka placówek i okazało się, że w pobliżu ich domu nie ma żadnego żłobka publicznego. W związku z tym Ewa i Marcin ustalili, że poszukają żłobka prywatnego. I tu zaczęły się schody.
Zarabiać tylko na opiekunkę?
Ku ich zaskoczeniu okazało się, że koszt opieki nad dzieckiem jest niewiele niższy niż miesięczne wynagrodzenie Ewy. Wtedy po raz pierwszy Marcin zasugerował, że Ewa powinna dłużej zostać w domu z Jasiem. Że jego pensja wystarczy im na życie. Będzie skromie, ale na zaspokojenie podstawowych potrzeb całej rodziny środków im nie zabraknie. Jednak Ewa nie była przekonana do tego pomysłu, do tej pory w ogóle nie brała pod uwagę tego, że może zostać w domu z dzieckiem dłużej niż przez rok.
Niestety dojazd do urzędu komunikacją miejską zajmował Ewie ponad godzinę. Codzienne podróże zawsze były dość męczące, jednak Ewa urozmaicała je sobie ciekawą lekturą. Jednak gdyby Jaś poszedł do żłobka, zaczęłyby być problemem. Marcin pracował do późna, nie miał możliwości odbierania synka, ten obowiązek spadłby na Ewę. Po pracy musiałaby podjeżdżać autobusem do żłobka, stamtąd kolejnym autobusem jechać do domu. Ich mały synek spędzałby poza domem ponad 10 godzin dziennie. Czy to nie za dużo dla takiego malucha?
Oczywiście świetnym rozwiązaniem byłoby kupno drugiego samochodu. Ewa dużo szybciej dojechałaby do pracy i odebrała Jasia ze żłobka. Jednak zakup nawet niedrogiego, używanego samochodu zupełnie przekreśliłby sens pracy Ewy – jej wypłata nie starczyłaby na opłacenie żłobka i ratę za samochód.
Nie mogli liczyć na pomoc rodziców
Mama Ewy była poważnie chora, nie poradziłaby sobie sama z małym dzieckiem. Rodzice Marcina z kolei mieszkali w miejscowości oddalonej o 300 kilometrów od nich. Co zrobić w tej sytuacji? Pomysł Marcina, by on utrzymywał rodzinę a ona zajęła się dzieckiem okazał się najlepszym rozwiązaniem.
Początkowo Ewa żałowała. Bolało ją też to, że kiedy zastanawiali się jak rozwiązać tę kwestię, nikt nie traktował jej pracy zawodowej poważnie. „A co ty zarobisz w tym urzędzie? Daj sobie lepiej spokój” – mówili jej i Marcin. „Lepiej zostań w domu, zadbasz o dziecko” – dodawała jej mama. A przecież praca dawała jej sporo satysfakcji, była ważną częścią jej życia.
Ewa przyzwyczaiła się, że nie będzie mogła wrócić do pracy
Przynajmniej przez pewien czas. Marcin pracował dużo, zarabiał nieźle. Tak jak początkowo ją zapewniał, starczało na podstawowe potrzeby wszystkich członków rodziny. Tylko czy będzie wystarczało również wtedy kiedy będzie ich czwórka? Kiedy Jaś miał dwa lata Ewa dowiedziała się, że jest w ciąży. Jak sobie poradzą z wydatkami na kolejne dziecko? Wygląda na to, że będą musieli. Ewa jednak obiecała sobie, że kiedy urodzi się ich młodsze dziecko, przez rok zostanie z nim w domu, a potem na poważnie pomyśli o powrocie do pracy. Jak poradzi sobie wtedy z zapewnieniem opieki dwójce dzieci? Na razie o tym nie myśli, liczy, że w końcu znajdzie się jakieś rozwiązanie.