Przyznam, że kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym, że Łukasz żyje jednocześnie w związku z dwiema kobietami, przyszły mi na myśl same niezbyt przyjemne dla niego określenia. Kiedy mu się do tego przyznałam, ze śmiechem odpowiedział, że większość ludzi tak reaguje. Nie jest to bowiem historia o zdradzie, czy podwójnym życiu, tylko o ludziach, którzy świadomie decydują się na związki z więcej niż jedną osobą. I nie chodzi w nich tylko o seks, a o całe bogactwo uczuć i emocji. Poznajcie historię Łukasza, który jest poliamorystą.
Ola Wrona: Co to jest poliamoria? Łukasz: Poliamoria w skrócie oznacza, że utrzymuję intymne, romantyczne i seksualne relacje z więcej niż jedną osobą, nie ukrywając tego. Z pełną otwartością i szczerością tak, że wszystkie te osoby o sobie wiedzą i też mogą utrzymywać mnogie związki. To sucha definicja, bo tak naprawdę może być bardzo dużo wariantów, podstawą jest tylko fragment o otwartości i szczerości. Założenie jest takie, że mamy cokolwiek, na co się umówimy. W związkach poliamorycznych też można mówić o zdradzie, jest ona jednak rozumiana jako nieszczerość.
W jaki sposób odkryłeś, że jesteś poliamoryczny i chcesz spróbować takiego związku?
Wydaje mi się, że zawsze byłem, tylko nie miałem wzorca kulturowego. W naszej kulturze jeśli ktoś ma większą ilość partnerów, z którymi chce utrzymywać kontakty romantyczne i seksualne, to zwłaszcza w przypadku mężczyzny, musi być ch**em, który chce zaliczać dziewczyny. Przykładowo, ja przyjaźnię się ze wszystkimi moimi byłymi dziewczynami, zdarza mi się nawet spotkać ze wszystkimi naraz na jednej imprezie. Z poliamorią zetknąłem się pierwszy raz czytając artykuły w Internecie i zobaczyłem, że nie musi to oznaczać wspominanego „bycia ch**em”. To, że ma się relacje romantyczną z więcej, niż jedną osobą nie oznacza, że miłości, troski czy przywiązania jest mniej, wręcz odwrotnie. Każda z tych relacji wymaga pracy, zaangażowania, czasu.
A jak to się stało, że Ty wszedłeś pierwszy raz w taką relację?
Będąc przez lata w związkach monogamicznych, nawet będąc mocno zakochanym, wciąż zwracałem uwagę na inne kobiety, nie tylko w kontekście seksualnym, ale pod kątem więzi, którą moglibyśmy nawiązać, jednak czułem, że jest to „niefajne”. W momencie, w którym dowiedziałem się, że inni ludzie też tak funkcjonują i nie widzą w tym nic złego, to zacząłem otwarcie tego szukać i moja pierwsza relacja poliamoryczna wyglądała tak, że zacząłem być z dziewczyną, która w tym samym czasie była z innym mężczyzną.
Z tego co mówisz, miałeś to szczęście, że poznałeś takie osoby w swoim towarzystwie. Interesuje mnie czy dużo ludzi jest otwartych na takie relacje?
W momencie, kiedy zaczynasz być na to otwartym, okazuje się, że ludzie też mają takie podejście. Z biologicznego punktu widzenia, prawdopodobnie większość z nas może być poliamoryczna. Ja zaczynając budować relację, zaczynałem szczerze mówić, już na początkowym etapie, że „dobrze mi z tobą, coś do ciebie czuje i chcę budować związek, ale nie będzie to oznaczało, że nie będę miał intymnych relacji z innymi kobietami.”. Da się budować poliamoryczną relację z osobą, która preferuje monogamię, ale jest to trudne i na dłuższą metę raczej nie działa.
Zastanawia mnie, czy to nie jest tak, że każda osoba w tego typu układzie pełni jakąś funkcję? Z jedną się lepiej rozmawia, z drugą wolisz uprawiać seks…?
Tak, dokładnie tak jest, ale nie chodzi o to, że moich potrzeb nie mogłaby spełnić jedna osoba. Te relacje oparte są o inne rzeczy, o różne rodzaje bliskości.
Przejdźmy w takim razie do funkcjonowania w takich związkach. Czy da się w nich wyeliminować zazdrość? Czy w ogóle nie bywacie o siebie zazdrośni?
Poliamoria uczy człowieka jednej fajnej rzeczy, żeby nie opierać się na sztywno ustalonych zasadach, a na byciu otwartym i szczerym, względem samego siebie też. To wymaga pewnej dojrzałości emocjonalnej. Nie da się założyć, że nie będziemy czuć zazdrości. Założenie jest takie, że zazdrość może się pojawić i jest to naturalne. Jednak jeśli jej się nie poddasz to nie ma ona mocy zniszczenia relacji. Zazdrość to tylko pewne uczucie, które nam się zdarza, a nie nas definiuje. To tak jak ze zmęczeniem podczas maratonu, nie powstrzymuje cię ono przed wzięciem w nim udziału.
Czyli poliamoria polega na panowaniu nad zazdrością na tyle, by nie zrezygnować ze związku?
Związki poliamoryczne nie mają polegać na tym, że zaciska się zęby i trwa w zazdrości, bo plusy przeważają nad minusami. Chodzi mi o to, że jeżeli ona się pojawi to nie jest to wielki problem, tylko nieprzyjemne odczucie. Kiedy zorientujesz się, że to sygnał wynikający z presji ewolucyjnej, z obawy o to, że zbyt słabo rozprzestrzeni się twoje DNA, to można nad nią zapanować. Emocjonalnie, zazdrość to lęk przed utratą czegoś. Kiedy wyjdzie się z modelu, że związek mojej kobiety z innym mężczyzną oznacza, że ją stracę, to da się tę zazdrość rozpracować. Jest takie pojęcie jak paraamor, czy inny partner mojej partnerki. Okazuje się, że jeśli pokona się zazdrość i odruch walki, to można mieć z nim świetne relacje. W końcu wiele was łączy, wybraliście tę samą kobietę! O co się mamy kłócić, skoro nasze poglądy są zbieżne?
Trochę nawiązując do zazdrości, czy w takich związkach trzeba pilnować żeby każdy dostał po równo czasu i zaangażowania? Czy są jakieś granice, których się nie przekracza, np. zamieszkanie z kimś?
Są najróżniejsze modele, jak wspominałem w definicji poliamorii, najważniejsze jest to, na co się umówimy, co nam pasuje. Na bieżąco opowiadamy sobie o naszych emocjach i odczuciach. Są osoby, które mieszkają razem, czy wychowują wspólne dzieci w więcej niż dwie osoby, są też takie związki w których paraamorzy nigdy się nie spotykają.
A co w momencie, kiedy obie twoje partnerki potrzebują cię w tym samym momencie?
Rozwiązuje się to jak w każdej innej relacji, możemy spotkać się we trójkę, jeśli nie to mogę najpierw spędzić czas z jedną, potem z drugą, zależnie od tego z którą umówiłem się najpierw. Jeśli chodzi o bardziej kryzysowe sytuacje, to jest to taki sam dylemat, jak wtedy, kiedy jednocześnie miałabyś w dwóch różnych szpitalach, dwie równie bliskie ci osoby. To ciężkie dylematy, niezwiązane z tym, czy to relacje poliamoryczne, czy więzi rodzinne. Te problemy są bardzo podobne do tych w zdrowych, monogamicznych związkach, trzeba otwarcie i szczerze o nich rozmawiać.
Czy taki związek w jakim jesteś pozwala na tworzenie długoterminowych planów? Wiadomo, że w monogamicznych związkach często planuje się ślub, dzieci… Jakie można mieć plany w związku poliamorycznym?
Moim zdaniem, takie związki pozwalają na dużo lepsze plany niż monogamiczne, bo partnerzy więcej o nich rozmawiają. Nie zakładają sobie czegoś w ciemno, co często zdarza się w monogamii. Ja zawsze mówię moim kobietom, że jeśli nie zdarzy się nic strasznego, to chcę tę relację mieć do końca życia. Jestem w stanie wyobrazić sobie siebie z tymi samymi kobietami za np. 10 lat, chciałbym tego. Mój przypadek jest dość specyficzny, bo nigdy nie czułem potrzeby mieszkania z kimś, budowania klasycznego domu i posiadania dzieci, ale wiem, że są osoby, które budują takie związki i rodziny. Wszystko jest kwestią rozmowy, tę ścieżkę uzgadnia się razem. Gdyby dziewczyna, którą kocham chciała mieć dziecko, będę się cieszył, jeśli będzie je miała z kimś innym. W normalnym związku byłby to dysonans, albo straciłbym kobietę, którą kocham albo ona nie mogłaby spełnić swojego wielkiego pragnienia. W związku poliamorycznym możemy być oboje szczęśliwi, a ja mogę się cieszyć, że ona ma dziecko z innym mężczyzną, że jest jej dobrze, że się cieszy. Świat poliamoryczny stworzył na to słowo- kompersja, jest to uczucie przeciwne do zazdrości. W tym momencie podejście monogamiczne wydaje się wręcz zawistne.
Nie boisz się, że tej osobie będzie lepiej z kimś innym niż z tobą? Że będzie wolała spędzać czas z tą drugą osobą?
Możliwe, że będzie jej lepiej. Tak samo mamy ze znajomymi, jedni są lepszymi kompanami na imprezę, inni do rozmów. W modelu standardowym usilnie szukasz osoby, która ma być we wszystkim najlepsza, więc pojawia się strach, że potem znajdzie ona kogoś lepszego niż ty. W poliamorii tego nie ma, jeśli partner mojej kobiety będzie w czymś lepszy, to może mnie podszkoli? Będę się cieszył, że jest jej przyjemnie, to ta wyżej wspomniana kompersja.
A jak na ten fakt reaguje Twoja rodzina? Czy możesz głośno o tym mówić?
Ja zakładam, że jeśli coś robię, to jest to w porządku i wtedy nie mam problemu z mówieniem o tym światu i spokojnie o tym rozmawiam też z moimi rodzicami. Przyzwyczaili się już do tego, że jestem niestandardowy, czasem trochę o to pytają. Jak wszystkie relacje w życiu, tak i tę opieram na otwartości i szczerości.