Zdrada chyba ostatnio zrobiła się trendy. Duch naszych czasów? Egocentryzm? Nieustane ja, ja, ja i moje potrzeby. Tylko że teraz, dla odmiany, w niechlubnych rankingach prym wiodą kobiety. Tak jak jeszcze do niedawna to właśnie mężczyźni byli uważani za niewiernych, tak teraz role się odwróciły.
Agata ma 27 lat, jest mężatką i matką dwuletniego Igora. Młoda, piękna, atrakcyjna i bardzo wyzwolona. Momentami można odnieść wrażenie, że w tej złotej, małżeńskiej klatce znalazła się przez pomyłkę. I chyba naprawdę tak jest, bo na pytanie: co Ci strzeliło do głowy, odpowiada – nie wiem.
Wojtka spotkała 7 lat temu, zna go więc praktycznie jedną czwartą swojego życia. To chyba długo – myślę sobie. Są małżeństwem już 5 lat, a ślub sam w sobie był ogromnym wydarzeniem – oczywiście kościelny, z bajkową suknią, weselem do białego rana i salą pełną gości. Generalnie kupa pieniędzy, tylko po co była ta cała inwestycja w piękne wspomnienia z tego dnia, skoro jak widać – proza życia zwyciężyła, a miłość wygasła. Prawdziwa miłość w ogóle może się wypalić?
„To wszystko jego wina” – zaczyna swoją opowieść - „jest jakiś dziwny, a ja zupełnie nie wiem o co mu chodzi”. Mówi, że kocha, ona jego podobno także. To skąd pomysł o zdradzie? Z jej relacji wynika, że po ciąży zaczęło się psuć. Myślę sobie – uff, standard, do naprawienia. Wojtek uciekł w pracę, a ona bez reszty zatraciła się w opiece nad dzieckiem. Kochali się sporadycznie, a właściwie coraz rzadziej. Nie było żadnych rozmów, pretensji, rozżalenia. Oboje jakby zatracili taką potrzebę. Było im dobrze. Po prostu.
Sytuacja zmieniła się, gdy Agata wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim. Zdążyła już zapomnieć jak to jest być docenianą, podrywaną. Ona, dotychczasowa dusza towarzystwa zupełnie zatraciła swoją dawną przebojowość, siedząc w domu z dzieckiem. Wracając do ludzi jakby odrodziła się na nowo. A przynajmniej tak to sobie tłumaczy.
Macierzyństwo, monotonia i życie z dnia na dzień chwilowo wyciszyły jej popęd i potrzeby. Nagle okazało się, że wystarczyło kilka komplementów, nowe obowiązki i sukcesy zawodowe, by wszystko wróciło na stare tory. Szybko znów poczuła się piękną, seksowną kobietą.
Najpierw seksu szukała w domu. Ale mąż nie był szczególnie wyrywny – „miał różne wersje: zmęczenie i stres w pracy, brak czasu, a później już nawet brak popędu”. Podobno wielokrotnie pytała, czy go podnieca, ale były to raczej pytania retoryczne. Jest atrakcyjna, problem tkwił w nim.
„Zakładałam na noc seksowne koszulki, paradowałam w nich po domu, ale on udawał, że nie zauważa. Często zasypiał przed telewizorem na kanapie i nawet nie przenosił się do łóżka. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że problem leży we mnie, a z drugiej strony czy to możliwe, żeby 30-letni facet nie miał ochoty na seks?”- mówi.
Uważał, że nie potrzebuje pomocy ani seksuologa, ani terapeuty. Leków też odmawiał, ale niezmiennie utrzymywał, że kocha Agatę nad życie. Ta jednak, nie mogąc znaleźć wytłumaczenia na jego zachowanie nabrała podejrzeń. Ale tylko chwilowo, bo gdy w pracy zatrudnili nowego grafika, jej głowę zaczęły zaprzątać zupełnie inne myśli.
„Skoro on nie potrzebuje seksu, a ja tak, to chyba nie będzie w tym nic złego, że spełnię swoje potrzeby gdzieś indziej? Moim zdaniem do zdrady dochodzi wtedy, gdy przed partnerem udaje się, że wszystko jest ok, a za jego plecami robi się co chce, w tajemnicy, w kłamstwie. Mam prawo zaspokajać swoje potrzeby” – mówi, choć dla mnie brzmi to trochę irracjonalnie. Jeszcze większe oczy robię, gdy dodaje, że to trochę jak z wegetarianizmem – „nie jem mięsa, ale nie oczekuję od niego, by też przestał, skoro tego potrzebuje”. Absurd, myślę.
Zapewnia, że nie zdradziła Wojtka, ale rozważa romans. Problem w tym, że z tego co mówi można śmiało wywnioskować, że coś już jest na rzeczy. Dlaczego w takim razie w ogóle nie odejdzie od męża i nie ułoży sobie życia na nowo? Mówi krótko – niech się dzieje wola nieba.