Małgosia, Ewa i Martyna. Każda z nich od pewnego czasu w związku. Czy szczęśliwym? Powiedziałabym, że bez przyszłości. Dlaczego? Bo bez miłości. Na moje śmiałe stwierdzenie oburza się jednak Gosia. – Mój związek ma przyszłość. Może nie tak świetlaną i kolorową, jakbym chciała, ale ma. Czasem wystarczy pewne rzeczy zaakceptować. Jeśli mniej od życia oczekujesz, masz mniej rozczarowań. Proste.
Ale czy związek bez miłości ma jakikolwiek sens? I czy to właśnie miłość nie powinna być fundamentem każdego związku?
Porażka boli najbardziej
Ewa ma 34 lat. To typ kobiety, za którą oglądają się mężczyźni. Figura bez zastrzeżeń, świetne ciuchy i makijaż dopełniający całość. Wygląda jak rasowa bizneswoman ze szklanego ekranu. Ma faceta, Jacka. Czy go kocha? Nie wiem. Miłość, jak twierdzi Ewa, nie jest najważniejsza. – Co zatem jest? Seks? – pytam. – Ważny, ale chyba nie najważniejszy. Może bezpieczeństwo – odpowiada. Ewa należy do tych, o których delikatnie mówi się „kochliwa”. Mniej delikatnie „dz*wka”. – Byłam już w kilku, poważnych dla mnie związkach. Parę razy myślałam, że to ten na zawsze, ale prędzej niż później wszystko się rozlatywało. Bolało jak cholera, a uczucie porażki było najgorsze. Dziś mam 34 lata, chce już wyjść za mąż i mieć dzieci. Nie chcę kolejny raz tłumaczyć rodzinie i znajomym dlaczego znowu nie wyszło mi w życiu. Mam Jacka. Między nami nie ma fajerwerków, ale dogadujemy się – tłumaczy Ewa.
Zdaniem niektórych, kobieta wybierając partnera może popełnić błąd raz. No, góra dwa razy. Jeśli przekroczy pewną umowną „magiczną” liczbę, może spotkać się z określeniem „ladacznicy” lub po prostu dziewczyny, której w życiu nie wyszło. A która z nas chciałaby być taką dziewczyną?
Tego kwiatu jest pół światu?
Może. Ale na dobrą partię, zdaniem Martyny, nie jest łatwo trafić. Dobrą partią jest dla niej Robert, z którym związana jest od 10 miesięcy. I nie myślcie, że Martyna przez dobrą partię rozumie gruby portfel. Wręcz przeciwnie. – Robert to po prostu porządny facet. Przystojny, zadbany, uczynny. Do tego dobrze wykształcony i z całkiem niezłą posadą. Nie zarabia „kokosów” ale do pierwszego spokojnie wystarcza. No i myślę, że to dobry materiał na ojca – opowiada Martyna. Na pytanie, czy to miłość, uśmiecha się tylko nieśmiało.
Martyna boi się, że lepszego faceta po prostu już nie spotka. Z Robertem dobrze jej się żyje, no i czuje się przy nim bezpieczna. A która dziewczyna nie chciałaby tak właśnie się czuć?
Jeśli cię stać, to płać
Gosia. Myśli, że jej związek nie ma przyszłości, nawet nie dopuszcza. Przecież każdy związek ma jakąś przyszłość, prawda? Gosia, w przeciwieństwie do Ewy i Martyny ma już męża. Ma też kredyt zaciągnięty na piękne mieszkanie na warszawskim Wilanowie. Razem z mężem spłacać go będą przez najbliższe 25 lat.
-Między mną, a moim mężem wielkiej chemii nigdy nie było. Ale była (i chyba nadal jest) przyjaźń. Czy miłość? Jeśli masz na myśli uczucie jak z hollywoodzkiej produkcji, to nie. Ale jesteśmy na swój sposób szczęśliwi. Zresztą, czy w obecnej sytuacji mamy jakiekolwiek inne wyjście? – tłumaczy Gosia.
Małgosia mówi wprost, że nawet jeśli teraz spotkałaby miłość swojego życia, nie rozwiodłaby się z mężem. Nie stać jej na to.
Małgosia, Ewa i Martyna. Jedna tkwi w związku ze strachu przed porażką. Druga, ze strachu przed samotnością. Trzecia, boi się że popadnie w długi. Można odnieść wrażenie, że żyją z dnia na dzień, nie wybiegając za daleko w przyszłość. Łapią te krótkie, małe chwile, w którym mogą powiedzieć, że są szczęśliwe. Ale czy to właśnie jest prawdziwe szczęście? Świadomie wybrały stabilizację i to właśnie jej chcą trzymać się w życiu. A czy przyszłość jest tak naprawdę dziś ważna? Może wystarczy to, że teraz jest zwyczajnie w porządku.
Ewa: Czy związek bez wielkiej miłości ma sens? Nie wiem. Nie przekonuj mnie jednak, że to związek bez przyszłości. Albo...pogadajmy o tym za 20 lat.