Zadaniom szkolnym często zarzuca się, że są nieżyciowe, nieaktualne i przez to nieinteresujące dla uczniów. To fakt, że czysto teoretyczne zadania m.in. z fizyki mają nikłe zastosowanie w rzeczywistości. Faktem jest też, że od trzykrotnego laureata szkolnego tytułu „nauczyciela roku” można wymagać więcej kreatywności w nauczaniu, ale, na litość boską, nie takiej kreatywności!
Nauczyciel z białostockiego Zespołu Szkół Społecznych nr 3 podczas lekcji fizyki podyktował uczniom zadanie:
Czterech uchodźców z Syrii próbuje dopłynąć do Grecji na tratwie o wymiarach 1m x 2m x 20cm i g 800 kg/m3. Oblicz, ilu uchodźców trzeba zepchnąć, żeby tratwa dopłynęła do celu, aby dopłynąć do celu jeśli każdy waży 60 kg.
Zdjęcie z uczniowskiego zeszytu szybko trafiło do Internetu, ale wydawało się być sprytną manipulacją. Nikomu nie chciało się wierzyć, że nauczyciel mógł podyktować uczniom taką treść zadania. Dziennikarze z „Kuriera Porannego” postanowili zbadać sprawę i osobiście dotrzeć do nauczyciela, który potwierdził całe zajście.
„Chciałem zainteresować uczniów.”
„Chciałem zainteresować uczniów” – przyznał fizyk - Przeprosiłem już wszystkich, było to niefortunne z mojej strony.”. Niefortunne to chyba zbyt mało powiedziane! Nauczyciel twierdzi też, że nie ma on rasistowskich poglądów. Czy naprawdę nie ma innych sposobów, żeby wzbudzić w uczniach zainteresowanie na lekcji fizyki? Wydawałoby się, że ten przedmiot jest wręcz stworzony do przeprowadzania angażujących młodzież eksperymentów i doświadczeń.
Nauczyciel przeprosił za swoje zachowanie i odbył rozmowę dyscyplinarną z dyrekcją placówki. Rozumiem, że każdemu człowiekowi może podwinąć się noga, każdy może niefortunnie się przejęzyczyć, czy stracić nad sobą panowanie, jednak treści zadań nie układa się przecież pod wpływem impulsu. Niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy pracownik państwowej placówki mającej na celu edukowanie i wychowywanie młodzieży, swoją postawą przekazuje jej brak szacunku do ludzkiej tragedii.