
REKLAMA
Gdy nasze dzieci źle się zachowują, często nie potrafimy nad nimi zapanować. Tłumaczymy, potem krzyczymy, złościmy się, dajemy kary, lecz bez oczekiwanych rezultatów. Już dawno stwierdziliśmy, że bezstresowe wychowanie to był zły pomysł. Czy teraz jest czas na pozytywną dyscyplinę?
Sylwia Anderson-Hanney: Wychowanie bezstresowe było oparte wyłącznie na potrzebach dziecka, natomiast w pozytywnej dyscyplinie szanujemy dziecko, ale szanujemy też samych siebie. Dziecko musi funkcjonować w określonych granicach, znać zasady i samodzielnie rozwijać się wokół nich. Gdy nie ma granic, panuje chaos. Nie możemy tego fundować naszym dzieciom, bo będą zagubione. Tak naprawdę pozytywna dyscyplina to zmiana na poziomie komunikacji z dzieckiem: nie mówimy „jesteś niegrzeczny”, ale „zachowałeś się niegrzecznie”. Nie uderzamy w jego osobowość, tylko w niepożądane postępowanie, działanie. Mówimy o tym, co dzieci robią, a nie jakie są. I kochamy je bezwarunkowo.
Chociaż czasami mamy ochotę wyrywać sobie włosy z głowy…
Wtedy musimy my znaleźć sobie sposób na opanowanie emocji, wyjść na chwilę, mieć swoje miejsce wyciszenia. Stawianie granic nie jest łatwe, jak niełatwe jest ich egzekwowanie. Moje ulubione zdania z książki Jane Nelson brzmią „kocham cię i odpowiedź brzmi nie” i drugie „dzieci źle się zachowują, ponieważ źle się czują”. Pierwsze jest jasne. Mówimy „nie” z miłości, nie dlatego, żeby zrobić dziecku na złość. Drugie stwierdzenie jest nieco bardziej odważne. To znaczy, że jeżeli u dziecka jakieś jego potrzeby nie są zaspokojone, to ono odzwierciedla to w swoim zachowaniu. Jane Nelson uważa, że dzieci, które mają zaspokojone wszystkie psychiczne potrzeby, nie mają potrzeby niegrzecznego zachowania.
To jest dosyć kontrowersyjne stwierdzenie.
Na początku podchodziłam do tego bardzo ostrożnie. „Przecież są różne sytuacje?!” - myślałam sobie. Ale po roku testowania pozytywnej dyscypliny w moim domu, w którym mam troje własnych dzieci i dwoje pasierbów, co jest naprawdę wyzwaniem, mogę stwierdzić, że dzieci rzeczywiście się mniej niegrzecznie zachowują. To nie znaczy, że one w ogóle już będą aniołami, nie będą. Czasami są to czynniki zewnętrzne: nie wyśpią się, są głodne, ktoś je zdenerwował w szkole, ale mamy nad tym większą kontrolę.
Jakie są podstawowe założenia tej metody?
Pozytywna dyscyplina zakłada, że nie stosujemy kar, ani nagród, ale to oczywiście nie znaczy, że pozwalamy dziecku na wszystko. Po prostu pokazujemy mu, jaki jest związek pomiędzy zachowaniem i jego konsekwencjami: „Wyjdziesz z domu bez kurtki, zmarzniesz”. Jeśli chodzi o pochwały, to lepiej zachęcać niż chwalić. Dzieci, które są wciąż chwalone, uzależniają swoje poczucie własnej wartości od opinii innych. Gdy dziecko pokazuje swój setny rysunek z przedszkola i pyta, czy nam się podoba, odpowiadamy „A tobie się podoba?”. I wtedy zaczynamy po prostu opisywać ten obrazek: „Podobają mi się kolory. Widzę, że narysowałeś dużo zwierzątek”. Gdy dziecko pyta „czy jesteś ze mnie dumna?”, odpowiadamy podobnie „a ty jesteś z siebie dumny?”. Albo mówimy „możesz być z siebie dumny, ja też jestem”. Jeśli chwalimy to konstruktywnie, za wysiłek, który dziecko włożyło w swoją prace „widzę, że dużo pracy w to włożyłaś w ten rysunek”. Wydaje się, że to są małe rzeczy, ale to właśnie one zmieniają rzeczywistość naszą i naszych dzieci.
Czyli w ogóle nie stosujemy nagród, nie wzmacniamy pożądanego zachowania?
Nie dajemy nagród „za coś”. Na przykład nie mówimy „pojedziemy na pizzę, jeśli będziecie grzeczni”. Mówię: „żeby pojechać na pizzę, musimy najpierw posprzątać nasz dom i wtedy mamy czas na przyjemności”. I niczego nie zabraniamy, tylko mówimy o możliwościach. Dziecko, jak widzi w przedszkolu na tablicy „nie biegamy, nie krzyczymy, nie wstajemy z ławek” to najczęściej w ogóle na to nie reaguje. Dzieci łatwiej przyswajają zasady, jeśli dajemy im wskazówki: „biegamy tylko na podwórku, mówimy spokojnym głosem, zgłaszamy się do odpowiedzi, siedzimy w ławce podczas zajęć…”. Gdy mówimy do dzieci zaprzeczeniami, one naprawdę nie słyszą tego naszego „nie”. Dzieci zwracają uwagę na to, co mogą robić, a nie na to, czego im nie wolno: „Możesz zjeść cukierka, ale po obiedzie”.
Sylwia Anderson-Hanney: Wychowanie bezstresowe było oparte wyłącznie na potrzebach dziecka, natomiast w pozytywnej dyscyplinie szanujemy dziecko, ale szanujemy też samych siebie. Dziecko musi funkcjonować w określonych granicach, znać zasady i samodzielnie rozwijać się wokół nich. Gdy nie ma granic, panuje chaos. Nie możemy tego fundować naszym dzieciom, bo będą zagubione. Tak naprawdę pozytywna dyscyplina to zmiana na poziomie komunikacji z dzieckiem: nie mówimy „jesteś niegrzeczny”, ale „zachowałeś się niegrzecznie”. Nie uderzamy w jego osobowość, tylko w niepożądane postępowanie, działanie. Mówimy o tym, co dzieci robią, a nie jakie są. I kochamy je bezwarunkowo.
Chociaż czasami mamy ochotę wyrywać sobie włosy z głowy…
Wtedy musimy my znaleźć sobie sposób na opanowanie emocji, wyjść na chwilę, mieć swoje miejsce wyciszenia. Stawianie granic nie jest łatwe, jak niełatwe jest ich egzekwowanie. Moje ulubione zdania z książki Jane Nelson brzmią „kocham cię i odpowiedź brzmi nie” i drugie „dzieci źle się zachowują, ponieważ źle się czują”. Pierwsze jest jasne. Mówimy „nie” z miłości, nie dlatego, żeby zrobić dziecku na złość. Drugie stwierdzenie jest nieco bardziej odważne. To znaczy, że jeżeli u dziecka jakieś jego potrzeby nie są zaspokojone, to ono odzwierciedla to w swoim zachowaniu. Jane Nelson uważa, że dzieci, które mają zaspokojone wszystkie psychiczne potrzeby, nie mają potrzeby niegrzecznego zachowania.
To jest dosyć kontrowersyjne stwierdzenie.
Na początku podchodziłam do tego bardzo ostrożnie. „Przecież są różne sytuacje?!” - myślałam sobie. Ale po roku testowania pozytywnej dyscypliny w moim domu, w którym mam troje własnych dzieci i dwoje pasierbów, co jest naprawdę wyzwaniem, mogę stwierdzić, że dzieci rzeczywiście się mniej niegrzecznie zachowują. To nie znaczy, że one w ogóle już będą aniołami, nie będą. Czasami są to czynniki zewnętrzne: nie wyśpią się, są głodne, ktoś je zdenerwował w szkole, ale mamy nad tym większą kontrolę.
Jakie są podstawowe założenia tej metody?
Pozytywna dyscyplina zakłada, że nie stosujemy kar, ani nagród, ale to oczywiście nie znaczy, że pozwalamy dziecku na wszystko. Po prostu pokazujemy mu, jaki jest związek pomiędzy zachowaniem i jego konsekwencjami: „Wyjdziesz z domu bez kurtki, zmarzniesz”. Jeśli chodzi o pochwały, to lepiej zachęcać niż chwalić. Dzieci, które są wciąż chwalone, uzależniają swoje poczucie własnej wartości od opinii innych. Gdy dziecko pokazuje swój setny rysunek z przedszkola i pyta, czy nam się podoba, odpowiadamy „A tobie się podoba?”. I wtedy zaczynamy po prostu opisywać ten obrazek: „Podobają mi się kolory. Widzę, że narysowałeś dużo zwierzątek”. Gdy dziecko pyta „czy jesteś ze mnie dumna?”, odpowiadamy podobnie „a ty jesteś z siebie dumny?”. Albo mówimy „możesz być z siebie dumny, ja też jestem”. Jeśli chwalimy to konstruktywnie, za wysiłek, który dziecko włożyło w swoją prace „widzę, że dużo pracy w to włożyłaś w ten rysunek”. Wydaje się, że to są małe rzeczy, ale to właśnie one zmieniają rzeczywistość naszą i naszych dzieci.
Czyli w ogóle nie stosujemy nagród, nie wzmacniamy pożądanego zachowania?
Nie dajemy nagród „za coś”. Na przykład nie mówimy „pojedziemy na pizzę, jeśli będziecie grzeczni”. Mówię: „żeby pojechać na pizzę, musimy najpierw posprzątać nasz dom i wtedy mamy czas na przyjemności”. I niczego nie zabraniamy, tylko mówimy o możliwościach. Dziecko, jak widzi w przedszkolu na tablicy „nie biegamy, nie krzyczymy, nie wstajemy z ławek” to najczęściej w ogóle na to nie reaguje. Dzieci łatwiej przyswajają zasady, jeśli dajemy im wskazówki: „biegamy tylko na podwórku, mówimy spokojnym głosem, zgłaszamy się do odpowiedzi, siedzimy w ławce podczas zajęć…”. Gdy mówimy do dzieci zaprzeczeniami, one naprawdę nie słyszą tego naszego „nie”. Dzieci zwracają uwagę na to, co mogą robić, a nie na to, czego im nie wolno: „Możesz zjeść cukierka, ale po obiedzie”.
A jeśli nie stosujemy kar, to co zamiast?
Po pierwsze konsekwencje naturalne. Nie chce zjeść obiadu? Informujemy, o której godzinie będzie kolacja i czekamy. Jesteśmy konsekwentni. Drugą alternatywą jest skupienie się na rozwiązaniu problemu. Jeśli nasze dziecko przychodzi ze szkoły z kolejną uwagą, że na przykład pobiło się z kolegą, przede wszystkim pytamy dlaczego? Szukamy powodów, a potem razem wymyślamy, co można zrobić, żeby to zmienić. Dzieci podają swoje pomysły, które zapisujemy i razem wybieramy najlepszy dla naszej rodziny. Szukamy rozwiązania problemu. Stosowanie kar niczego nie „załatwi”. A może ktoś się z naszego dziecka wyśmiewa, zaczepia?
I wreszcie są konsekwencje logiczne „Możesz grać w weekend na komputerze, jeśli lekcje będą odrobione”. Wszystko jednak musi być wcześniej ustalone na spotkaniach rodzinnych.
Po pierwsze konsekwencje naturalne. Nie chce zjeść obiadu? Informujemy, o której godzinie będzie kolacja i czekamy. Jesteśmy konsekwentni. Drugą alternatywą jest skupienie się na rozwiązaniu problemu. Jeśli nasze dziecko przychodzi ze szkoły z kolejną uwagą, że na przykład pobiło się z kolegą, przede wszystkim pytamy dlaczego? Szukamy powodów, a potem razem wymyślamy, co można zrobić, żeby to zmienić. Dzieci podają swoje pomysły, które zapisujemy i razem wybieramy najlepszy dla naszej rodziny. Szukamy rozwiązania problemu. Stosowanie kar niczego nie „załatwi”. A może ktoś się z naszego dziecka wyśmiewa, zaczepia?
I wreszcie są konsekwencje logiczne „Możesz grać w weekend na komputerze, jeśli lekcje będą odrobione”. Wszystko jednak musi być wcześniej ustalone na spotkaniach rodzinnych.
Rodzice często mówią: "stosuję kary i one działają".
Działają na chwilę, ale nie są skuteczne. Nie eliminują przyczyny zachowania. I często niegrzeczne zachowanie dziecka wraca.
Robimy rodzinne zebrania…
To jest bardzo ważne. Na takim spotkaniu wybieramy przewodniczącego i sekretarza, który zapisuje wszystko, co ustalimy. Zaczynamy od powiedzenia sobie wzajemnie czegoś miłego. Na początku dla dzieci to trudne, żeby powiedzieć bratu lub siostrze komplement. Potem ustalamy, o czym chcemy rozmawiać, z czym mamy problem: wieczorne rytuały, ile gramy na ipadzie i kiedy, ile jemy słodyczy i kiedy. Wprowadzamy zasady, żeby wszystko było jasne. Zapisujemy je i cały czas do nich wracamy, odwołujemy się „pamiętasz, jakie mamy zasady? Co wspólnie ustaliliśmy?”.
To jest bardzo ważne. Na takim spotkaniu wybieramy przewodniczącego i sekretarza, który zapisuje wszystko, co ustalimy. Zaczynamy od powiedzenia sobie wzajemnie czegoś miłego. Na początku dla dzieci to trudne, żeby powiedzieć bratu lub siostrze komplement. Potem ustalamy, o czym chcemy rozmawiać, z czym mamy problem: wieczorne rytuały, ile gramy na ipadzie i kiedy, ile jemy słodyczy i kiedy. Wprowadzamy zasady, żeby wszystko było jasne. Zapisujemy je i cały czas do nich wracamy, odwołujemy się „pamiętasz, jakie mamy zasady? Co wspólnie ustaliliśmy?”.
Pozytywna dyscyplina na każdy problem wychowawczy daje konkretne narzędzia, odpowiedzi?
Jest bardzo dużo narzędzi, ćwiczeń, materiałów. Do książki dołączone są karty, które pomagają utrwalać umiejętności komunikacyjne z dziećmi. Prowadzimy też warsztaty, na których uczymy tej metody rodziców, nauczycieli, wychowawców przedszkolnych. Pozytywna dyscyplina to metoda, która pozwala analizować sytuację, zachowanie dziecka, nasze reakcje.
Pamiętajmy, że zawsze akceptujemy uczucia dziecka, nie akceptujemy tylko tego, jak je wyraża, jak się zachowuje. Ta metoda zakłada, że dzieci zazwyczaj zachowują się źle, ponieważ: potrzebują naszej uwagi, walczą o władzę z nami lub z rodzeństwem, mają niskie poczucie własnej wartości i próbują to rekompensować lub zachowują się źle z zemsty, bo ktoś zachował się nie fer w stosunku do nich. W zależności od przyczyny, my, rodzice także inaczej reagujemy, chociaż może nie jesteśmy tego świadomi.
Żeby zacząć myśleć o pozytywnej dyscyplinie, trzeba zmienić swoje myślenie na temat zachowania dzieci. Poszukać głębiej.
Jest bardzo dużo narzędzi, ćwiczeń, materiałów. Do książki dołączone są karty, które pomagają utrwalać umiejętności komunikacyjne z dziećmi. Prowadzimy też warsztaty, na których uczymy tej metody rodziców, nauczycieli, wychowawców przedszkolnych. Pozytywna dyscyplina to metoda, która pozwala analizować sytuację, zachowanie dziecka, nasze reakcje.
Pamiętajmy, że zawsze akceptujemy uczucia dziecka, nie akceptujemy tylko tego, jak je wyraża, jak się zachowuje. Ta metoda zakłada, że dzieci zazwyczaj zachowują się źle, ponieważ: potrzebują naszej uwagi, walczą o władzę z nami lub z rodzeństwem, mają niskie poczucie własnej wartości i próbują to rekompensować lub zachowują się źle z zemsty, bo ktoś zachował się nie fer w stosunku do nich. W zależności od przyczyny, my, rodzice także inaczej reagujemy, chociaż może nie jesteśmy tego świadomi.
Żeby zacząć myśleć o pozytywnej dyscyplinie, trzeba zmienić swoje myślenie na temat zachowania dzieci. Poszukać głębiej.
Od czego zacząć wprowadzanie tej metody?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to ciężka praca i nie poddawać się. To zmiana funkcjonowania całego domu, ale zmiana na lepsze. Zacznijmy od planowania. Rozpiszmy wszystko na kartce: zasady, rytuały i przyczepmy nasze ustalenia na lodówce, w widocznym miejscu. Rozmawiajmy ze sobą. Wbrew pozorom dzieci lubią porządek, wtedy łatwiej im funkcjonować w tym trudnym dla nich świecie. A nam łatwiej je zrozumieć.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to ciężka praca i nie poddawać się. To zmiana funkcjonowania całego domu, ale zmiana na lepsze. Zacznijmy od planowania. Rozpiszmy wszystko na kartce: zasady, rytuały i przyczepmy nasze ustalenia na lodówce, w widocznym miejscu. Rozmawiajmy ze sobą. Wbrew pozorom dzieci lubią porządek, wtedy łatwiej im funkcjonować w tym trudnym dla nich świecie. A nam łatwiej je zrozumieć.
Już w grudniu ukaże się polska edycja książki Jane Nelson „Pozytywna dyscyplina”, a także karty z narzędziami i technikami dla rodziców.