Moda na kolejne diety nisko tłuszczowe lub nisko węglowodanowe zdaje się nie mieć końca. Obsesyjne liczenie kalorii, odmawianie sobie przyjemności zjadania tego, na co akurat masz ochotę najczęściej nie kończy się utratą zbędnych kilogramów. Za to utratą przyjemności z jedzenia w ogóle.
Od 13 lat piszę o dietach i ich wpływie na sylwetkę. O nowościach w tej tematyce, które pojawiają się równie często co nowy krem przeciwzmarszczkowy czy nawilżający balsam do ust. Białkowa, Atkinsa, South Beach, Kopenhaska, Dukana, wegańska, paleo i inne wiążą się z publikacjami kolejnych rewelacji na temat tego co tak naprawdę nas tuczy, a co poprawia wygląd sylwetki. To oczywiście są jedno lub kilkusezonowe mody i każda „dietoholiczka”, która je przetestowała na własnej skórze ma świadomość, że kilogramy stracić jest dość łatwo. Trudniej za to utrzymać nową, odchudzoną sylwetkę. I nie ma jednej diety idealnej, która sprawdzi się u każdego, przyniesie spektakularne efekty i będziemy się do niej stosować do końca świata.
Wszystkie diety sezonowe (także te „zmieniające rysy twarzy”) mają dość krótki termin przydatności. Po kilku tygodniach lub miesiącach nie dość, że wracasz do normalnego jedzenia i starych nawyków, bardzo często nadrabiasz „stracony czas” opychając się czym popadnie.
Tłuszcz tuczy?
Nisko tłuszczowe diety zwykle kończą się fiaskiem. Ograniczając spożycie tłuszczów, częściej jesteś głodna i zjadasz znacznie większe ilości węglowodanów. Tłuszcze, podobnie jak białka dają uczucie sytości na dłużej i powinny się znaleźć w każdym zbilansowanym posiłku.
Oczywiście nie wszystkie są źródłem zdrowia. Unikaj smalcu, łoju czy sztucznie utwardzanych tłuszczów roślinnych (sorry, margaryny!). Zawierają szkodliwy cholesterol i zapychają naczynia krwionośne. Za to warto wprowadzić do jadłospisu znacznie więcej tych roślinnych, jak nasz rodzimy olej rzepakowy (idealny do smażenia, pieczenia i jedzenia na surowo, np. w sałatkach), lniany (bogactwo kwasów omega) czy oliwę z oliwek. A także częściej sięgać po takie produkty jak: awokado, orzechy (włoskie, laskowe, pekan, makadamia, brazylijskie) czy pestki (dynia, słonecznik). Tłuszcz znajdziesz też w nabiale, który dzięki zawartości białka daje ci niemal pełnowartościowy posiłek. Stąd poleca się nawet osobom chorym na cukrzycę, aby łączyć zdrowe węglowodany z białkiem i tłuszczem. Taka kombinacja wolniej uwalnia cukier i daje uczucie sytości (nieśmiertelne połączenie płatków owsianych z jogurtem i owocami).
Dziś rano na facebooku zobaczyłam zdjęcie supermarketu z półkami uginającymi się od produktów przetworzonych: słodyczy, chipsów, napojów gazowanych. Tuż pod nim zamieszczono zdanie: a ty za swoją nadwagę obciążasz masło? Kampania przeciwko jedzeniu masła, a propagująca spożywanie margaryny wielu osobom zrobiła wodę z mózgu. Prawdziwe, z zawartością ponad 82 procent tłuszczu, o ile nie zjadasz pół kostki na śniadanie, pół na kolację, jest bogate w wartości odżywcze i witaminy. Smażenie na maśle i potrawy, które od niego wręcz kapią to już inna bajka.
Tłuszcz, który jest szkodliwy najczęściej pochodzi z tłustego mięsa lub produktów smażonych. Jeśli zależy ci na sylwetce modelki i zdrowych żyłach i tętnicach, zapomnij o daniach typu fastfood. Smażone w głębokim oleju frytki, burgery, kurczaki i inne potrawy odkładają się na biodrach i brzuchach (osoby, które jedzą takie potrawy mają charakterystyczne „oponki”, niezależnie od wieku i płci), a także w żyłach i tętnicach oraz są widoczne na skórze. Osoby, które spożywają większe ilości fastfoodów często miewają problemy z trądzikiem.
Węglowodany to wróg?
Nie raz spotkałaś się na pewno z koleżankami, które są na diecie i ograniczają, a właściwie wykluczają z menu wszelkie węglowodany. To oczywiście nonsens! W obecnej piramidzie żywieniowej to właśnie węglowodany są na pierwszym miejscu. Ale nie mam na myśli cukrów prostych, tylko węglowodany złożone. Zaliczają się do nich: kasze, produkty zbożowe, jak płatki, ryż, chleby i makarony razowe. Stanowią genialne paliwo, które daje energię do działania. Wykluczenie ich z diety nie jest ani zdrowe, ani praktyczne. Brak węglowodanów w jadłospisie powoduje senność i brak energii.
Najzdrowiej jest zjadać węglowodany złożone w każdym posiłku. Na śniadanie muesli lub płatki owsiane, albo kanapki z razowego ciemnego pieczywa, na obiad kaszę lub ryż czy makaron razowy, a na kolację pieczywo chrupkie pełnoziarniste. Węglowodany złożone uwalniają cukier znacznie wolniej niż te proste, przez co dają uczucie sytości na dłużej i wypełniają żołądek. Jedząc ich odpowiednie do potrzeb energetycznych ilości (inaczej spalają osoby pracujące fizycznie, inaczej siedzące za biurkiem), zyskujesz stabilizację łaknienia. Apetyt na słodycze spada wprost proporcjonalnie do spożywanych produktów zawierających węglowodany złożone.
Pułapką są produkty z białej mąki, jak bułki, chleby, makarony, ciasta, pizze. Te powinnaś jeść sporadycznie. Mąka z pełnego przemiału daje uczucie wypełnienia żołądka na krótki czas i po kilku chwilach znowu stajesz się głodna. Dlatego kupując pieczywo na śniadanie czy kolacjeę staraj się wybierać to ziarniste, które zaspokoi głód na dłużej. Nie mniej, wszystko jest dla ludzi i jeśli raz na jakiś czas zjesz świeży chleb z chrupiącą skórką lub biały makaron ugotowany al dente - nie zamienisz się w szafę czterodrzwiową.
Obsesja kontra otyłość
Większość osób, które wygrały walkę z nadwagą miała problem z jedzeniem albo zbyt dużych ilości, albo nie takich proporcji składników, albo ograniczania się do samych produktów przetworzonych. Zbilansowana dieta bogata w zdrowe tłuszcze i węglowodany nikogo nie doprowadzi do nadwagi. Gorszym wrogiem zdrowej, zgrabnej sylwetki jest obsesyjne liczenie kalorii i odmawianie sobie zjadania wszystkiego na co tylko masz ochotę.
Nie mówię, że masz wejść do cukierni Sowa i wykupić większość ciast i pralinek i połknąć je na miejscu, popijając słodką kawą ze śmietanką. Ale jedno ciastko czy czekoladka zjadane okazjonalnie nikomu nie zaszkodzą. Chyba, że cukier to twój nałóg i doskonale sobie zdajesz sprawę, że na jednym czy dwóch pączkach / drożdżówkach czy kremówkach się nie skończy. Wtedy rzeczywiście sklepy ze słodyczami oraz cukiernie należy omijać szerokim łukiem. Nie mniej nie wszystko powinno się przeliczać na kalorie. Każdego dnia w gruncie rzeczy spalasz ich inną ilość.
Warto ten temat przedyskutować z dietetykiem i zamiast odmawiać sobie dosłownie wszystkiego, pomyśleć o łączeniu zdrowego odżywiania z ruchem. Być może poranny bieg po parku tak poprawi twój metabolizm, że będziesz mogła jeść makaron i tiramisu kilka razy w tygodniu? A być może trzy sesje jogi tygodniowo dadzą ci taki przypływ endorfin, że zastąpią pragnienie połknięcia tabliczki czekolady mlecznej?
Zamiast zamartwiać się kalorycznością potraw, zastanów się nad ich jakością. Świeże warzywa i owoce bez nawozów, dobrej jakości nabiał i mięso plus zdrowe kasze i oleje to inwestycja w zdrowie. Tu kalorie mają niewiele do powiedzenia. Z resztą patrząc na najszczuplejsze osoby, jakie znam nigdy nie widziałam aby odmawiały sobie masła czy deseru. Za to łączy je aktywny tryb życia i radość z jedzenia posiłków z rodziną i przyjaciółmi. A jesień i zima to idealna pora na wspólne biesiady przy stole. Szkoda ich sobie odmawiać.