Prawo autorskie: luna123 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawo autorskie: luna123 / 123RF Zdjęcie Seryjne
REKLAMA
Teoria?
„Mówimy sobie wszystko” - wyznają zakochani. Szczerość i zaufanie są podstawą każdego związku. Nie można budować relacji na kłamstwie.
Praktyka?
„To nie kłamstwo, to przemilczenie” - mówią bohaterki. Nie mówią wszystkiego, żeby nie skrzywdzić partnera, żeby nie było awantury, żeby ich nie zostawił, nie cierpiał, ze wstydu, dla dobra dzieci.
Zdradziłam go
Zofia, 60 lat. Może moja historia nie jest dobra dla czytelniczek, jestem od nich dużo starsza. Ale z drugiej strony ten przykład pokazuje, że można z „tym” żyć. Jestem babcią, mam wnuki, a swoją tajemnicę zabiorę do grobu. Zdradziłam męża. Nie jestem z tego dumna, ale nie mam koszmarów nocnych z tego powodu.
To były lata 80-te. On wyjeżdżał za granicę do pracy, ja i nasz 5-letnim synek zostawaliśmy sami. Wyjeżdżał na trzy, cztery miesiące, potem wracał z pieniędzmi. Spędzał kilka tygodni w kraju i znów wyjeżdżał. To był trudny czas, ale dziś młodym nie jest łatwiej. Dorabialiśmy się. Miałam państwową posadę, zresztą wtedy większość etatów była państwowa. Wyjazdy do pracy za granicą były czymś normalnym, chociaż też nie dla wszystkich.
Wtedy jakoś nie było go dłużej, może pół roku. Wyjechałam z synkiem nad morze do sanatorium. Stwierdzono u niego astmę. Był wrzesień. W ośrodku było dużo dzieci z rodzicami, mamy z córkami, ojcowie z synami. Często wspólnie rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dzieci się bawiły. Był też On ze swoim synem. Trochę mnie adorował, flirtowaliśmy. Potrzebowałam uwagi mężczyzn. Chłonęłam komplementy, bo czułam się samotna. Faceci chyba potrafią to wyczuć. On potrafił. Tak mi to schlebiało, że mogę być jeszcze dla kogoś atrakcyjna.
Wieczór. Dzieci miały zajęcia w świetlicy, oglądały film, my poszliśmy na spacer. Nie będę mówiła o szczegółach, nie chcę sobie tego tak dokładnie przypominać, wyrzuciłam to z pamięci. Jakaś piwnica w ośrodku, schody, bez sensu. On zaczął mnie nagle całować i tak poddałam się namiętności. Nie zrobiłam tego nigdy więcej i nie zamierzam. Kocham i kochałam męża. Po tym zdarzeniu, do końca turnusu unikałam go. Wróciłam do domu i nie podałam mu adresu, chociaż prosił.
Wtedy rozłąka była trudniejsza. Nie istniał Internet, skype, komórki. Pisaliśmy z mężem do siebie listy, które dochodziły, kiedy chciały. Potem przestał wyjeżdżać, otworzył własny biznes, dobrze nam się powodzi. Nigdy mu nie powiem. To by zniszczyło naszą relację, jestem tego pewna. Być Mozę on odwdzięczyłby się podobną opowieścią z zagranicy. Po co mi to? Nawet nie ma co wspominać. Było przeciętnie. Może dlatego, że bez uczucia. Kobiety bywają naiwne. Wystarczą im piękne słowa wypowiedziane w odpowiednim momencie. Ja wtedy ich potrzebowałam. Jak jesteś samotna powiedz to mężowi, zadzwoń do przyjaciółki, napij się wina, ale nie rób głupstw. Z mojej perspektywy nie warto.
Usunęłam ciążę
Kamila, 36 lat. Byliśmy parą od liceum. Na studia dostaliśmy się na dwa różne kierunki. Jakoś przestało nam się układać, już miałam z nim zerwać. I wtedy zaszłam w ciążę, na pierwszym roku. Gdy mu powiedziałam, nawet się ucieszył, powiedział, że „jakoś” sobie poradzimy. Gorzej było z rodzicami. Uznali, że to zniszczy nasze kariery, że nie zamierzają siedzieć z dzieckiem. Nie wiedziałam, co robić.
Wtedy oczywiście myślałam, że ja urodzę, dokończę studia, a mama czy teściowa (dla mnie było jasne, że weźmiemy ślub) będą siedziały z dzieckiem na zmianę. Ale nic z tych rzeczy. Nikt nie chciał tego dziecka. Zasugerowały, że ….(na chwilę zamilkła) tak będzie lepiej. Nie miałam siły się sprzeciwiać. Byłam niedojrzała, niesamodzielna, nie wiedziałam co robić. Czułam, że sama sobie nie poradzę, a wsparcia nie miałam z żadnej strony. Długo płakałam. Płakałam dzień w dzień do samego zbiegu. Pamiętam tylko jakiś gabinet, kroplówkę, że wybudziłam się na chwilę podczas zabiegu, a po nim spałam bardzo długo. Następnego dnia nie czułam nic. Może złość na siebie, na wszystkich dookoła.
Dziś mam dwoje dzieci z innym mężczyzną, nie miałam problemu z zajściem w ciążę, z porodem też nie. Z tamtym chłopakiem zerwałam kilka dni po zabiegu. Zresztą nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy. Nie powiedziałam o tym mężowi, nie mam takiej potrzeby. Może to wstyd? Dziś jestem silniejsza. Śpię spokojnie, nie mam koszmarów, nie myślę o tym. Aborcję miałam w 3 tygodniu ciąży (ciężko mi przechodzi przez gardło to słowo). To za wcześnie, żeby coś poczuć, jakieś przywiązanie, cokolwiek.
Nienawidzę jego rodziców
Klara, 37 lat. Doprowadzają mnie do szału. Jak mamy do nich jechać, piję Neospasminę. To są ludzie z małej miejscowości i może to nie miałoby takiego znaczenia, gdyby nie zachowywali się, jakby pozjadali wszystkie rozumy. I te żarty na poziomie „budki z piwem”. Oni są wykształceni, ale osiedli w swojej małej i zacofanej miejscowości i nie wyściubiają stamtąd nosa. Ich wiedza o świecie ogranicza się do oglądania wiadomości i czytania tabloidów. Tematy o pogodzie i dzieciach szybko się kończą.
Ich dobre rady kulturalnie puszczam mimo uszu. To starsi ludzie i prości. Na nas patrzą jakoś z zawiścią, że mieszkamy w mieście i dobrze nam się powodzi. Uważają, że chodzenie do kina, teatru, „jakieś Internety” to są głupoty. Nie patrzę na nich z góry. Wywyższanie się, kłócenie, dyskutowanie, nie ma sensu.
Pracuję w domu, jestem graficzką, freelancerką. Według nich to nie praca. I narzekają, jak oni narzekają!!! Wszystko jest złe i fatalne! Nie da się tego słuchać. I jeszcze robią dużo błędów językowych. Szanuję ich, bo to rodzice mojego chłopaka, odwiedzamy ich, ale nie lubię zawozić tam dzieci. Boję się, że nauczą się źle mówić: wezne, facet, facetka, poszłem itd.
Nie chcę oczerniać teściów przy mężu. On przecież to widzi, jest wykształcony, oczytany, inteligentny i elokwentny. Ale ja nienawidzę tam jeździć. Nie powiem mu o tym. Są jego rodzicami, szanuję ich.
Nie wiem, czy to jego dziecko
Anna, 31 lat. Po prostu nie wiem i staram się nad tym nie zastanawiać. Na szczęście synek jest podobny do mnie. Dziś ma cztery latka. Gdy mój obecny mąż był jeszcze moim chłopakiem, w tym samym czasie umówiłam się kilka razy z innym kolegą. Nie mogłam się zdecydować. Wiesz (patrzy mi głęboko w oczy), rozum podpowiada jedno, a serce drugie. Mój mąż był stateczny, zrównoważony, zaradny, można było na nim polegać, a tamten był szalony, grał w jakiejś kapeli, podróżował stopem po Polsce, żaden materiał na męża. I wtedy zaszłam w ciążę. Co mogłam wybrać? Wybrałam zdrowy rozsądek.
Nie zastanawiam się kto jest ojcem. Raz próbowałam coś liczyć, ale z USG wyszedł mi inny termin, a urodziłam wcześniej. Mąż nie wie o tamtym chłopaku. Nie wie, że w ogóle był. Dziś jestem szczęśliwa. Mąż jest świetnym ojcem. Nigdy go nie zdradziłam i nie zamierzam. Kocham go bardzo i nie widzę powodu, żeby mu cokolwiek mówić. To zamknięty temat w mojej głowie.
Czego ty nie powiedziałaś mężowi?