![Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/pl/para-marzenia-szcz%C4%99%C5%9Bcie-razem-347220/]Andi_Graf[/url] / [url=https://pixabay.com/pl/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url]](https://m.mamadu.pl/65154497da3b8c07f88af4eb0516eac0,360,0,0,0.jpg)
REKLAMA
Nie oszalałam z miłości, nie było motyli w brzuchu i romantycznych porywów serca. Nic z tych rzeczy. Wygrał rozsądek. Przyszedł czas, że pomyślałam „powinnam wyjść za mąż” i wyszłam. Nikt inny się nie trafił, więc poślubiłam tego, który był pod ręką. On mnie kochał. Wydawało mi się, że to wystarczy – Karolina poprawia swoje markowe okulary i wbija we mnie wzrok czekając na to, co powiem. Oczy ma smutne, ale spojrzenie pewne siebie. "I nie żałujesz?" –pytam. "Nie" – odpowiada.
Niezależna
Jest wykształcona, niezależna finansowo, pracuje w jednej z korporacji na stanowisku dyrektorki. Od początku stawiała na karierę. Nie miała czasu na umawianie się na randki, pracowała po 15 godzin dziennie. A po powrocie do domu? „Seks w wielkim mieście”, sałatka i sen. Miała kilka romansów z kolegami z pracy. Z innych działów, żeby uniknąć niezręcznych sytuacji. W sumie nic wielkiego, wyjazdy integracyjne, pokój hotelowy, przygoda. Miała przyjaciółki, chodziły razem na imprezy, do klubów, szalały do białego rana. A potem wracała sama do pustego domu.
Jest wykształcona, niezależna finansowo, pracuje w jednej z korporacji na stanowisku dyrektorki. Od początku stawiała na karierę. Nie miała czasu na umawianie się na randki, pracowała po 15 godzin dziennie. A po powrocie do domu? „Seks w wielkim mieście”, sałatka i sen. Miała kilka romansów z kolegami z pracy. Z innych działów, żeby uniknąć niezręcznych sytuacji. W sumie nic wielkiego, wyjazdy integracyjne, pokój hotelowy, przygoda. Miała przyjaciółki, chodziły razem na imprezy, do klubów, szalały do białego rana. A potem wracała sama do pustego domu.
Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie: „Muszę ci opowiedzieć tę historię, wiem, że takie zbierasz”.
Miłość jest ważna, nie jestem zimną suką
Byłam zakochana, na studiach, w koledze z jednego roku, ale on wyjechał za granicę. Też chciał robić karierę. Utrzymywaliśmy kontakt na odległość, ale wkrótce się urwał. To nigdy nie może się udać, nie wierzę w to. Mogłam jechać z nim, nie pojechałam. Tak, żałuję. Ale dziś już o tym nie myślę, przeżyłam tę żałobę.
Byłam zakochana, na studiach, w koledze z jednego roku, ale on wyjechał za granicę. Też chciał robić karierę. Utrzymywaliśmy kontakt na odległość, ale wkrótce się urwał. To nigdy nie może się udać, nie wierzę w to. Mogłam jechać z nim, nie pojechałam. Tak, żałuję. Ale dziś już o tym nie myślę, przeżyłam tę żałobę.
Wszystkie moje koleżanki wychodziły za mąż, ja robiłam karierę. Przyznam, był taki czas, kiedy patrzyłam na nie z wyższością. „Mnie się udało!” - myślałam. One miały byle jakie prace, byle jakie mieszkania, byle jakie zarobki, ale jakimś cudem miały facetów. Ja nie. Nie rozumiałam dlaczego. Patrząc z boku to ja byłam atrakcyjniejsza. Wysoka brunetka, zadbana, wykształcona (może za bardzo?!), dobre ciuchy (może za dobre?!), staranny manicure, wysoka pensja (za wysoka?) i mieszkanie na kredyt, ale za to w dobrej dzielnicy. Tylko ich ktoś kochał, a mnie nie.
Zarejestrowałam się na portalu randkowym, ale szybko go skasowałam. Nie chciałam źle trafić, albo żebrać o miłość. Tak wtedy myślałam.
Zarejestrowałam się na portalu randkowym, ale szybko go skasowałam. Nie chciałam źle trafić, albo żebrać o miłość. Tak wtedy myślałam.
Nie mogłam być dłużej sama
Nie będę analizowała swojego dzieciństwa. Pewnie każdy też jest w stanie z własnego coś niemiłego wygrzebać. Moja matka nie pracowała, ojciec się wszystkim zajmował, ona zajmowała się nami. Było nas pięcioro. Tylko nie snujcie historii typu „Nie chciała żyć, jak jej matka, więc wpadła w wir pracy”. A może właśnie tak było? Nie chciałam siedzieć w domu i pilnować domowego ogniska, nie taki miałam plan.
Nie będę analizowała swojego dzieciństwa. Pewnie każdy też jest w stanie z własnego coś niemiłego wygrzebać. Moja matka nie pracowała, ojciec się wszystkim zajmował, ona zajmowała się nami. Było nas pięcioro. Tylko nie snujcie historii typu „Nie chciała żyć, jak jej matka, więc wpadła w wir pracy”. A może właśnie tak było? Nie chciałam siedzieć w domu i pilnować domowego ogniska, nie taki miałam plan.
Buntowałam się, gdy mama kazała mi gotować i sprzątać. Ale potem, gdy wszyscy zjeżdżaliśmy się na święta, tylko ja byłam sama, a moja siostry i szwagierki krzątały się w kuchni dogadzając mężom. Nigdy nie wiedzieli, jak mnie posadzić przy stole. Nikt jednak nie robił uwag, nikt nie pytał, mama szybko pacyfikowała wszystkie ciotki. „Ona robi karierę” tłumaczyła zanim ktoś w ogóle zaczął ten temat.
Aż skończyłam 34 lata i wokół mnie zaczęło robić się pusto. Koleżanki założyły rodziny, więc przestały wychodzić, miały swoje sprawy i dzieci. No właśnie dzieci. Ja też w końcu chciałam je mieć, chociaż kilka lat wcześniej twierdziłam, że to tylko problem i „balast w rozwoju osobistym”. Zaczęłam kompulsywnie umawiać się na randki, wkrótce nie było z kim.
Brałam, co było i na szczęście dobrze trafiłam
On kochał się we mnie od dawna, jak mi potem wyznał. Najpierw uważałam, że strażnik miejski nie jest odpowiednią partią dla mnie. Mezalians. W końcu się przełamałam. Poznaliśmy się w siłowni (dbałam i nadal dbam o kondycję). Takie tam uprzejmości przy bieżni. Nie brałam go pod uwagę, chociaż widziałam, że mnie adorował. Był młodszy, miał dziewczynę, w końcu zostawił ją dla mnie. Ja dla niego też byłam dobrą „opcją”. Spotykaliśmy się jakiś czas. Był uczciwy, miły, to wystarczyło. Szybko poszło. Starałam się jak mogłam. W swojej desperacji postawiłam go pod ścianą „Albo to jest coś poważnego, albo ja nie mam czasu”. Więc się oświadczył. Na początku się go trochę wstydziłam, nie mówiłam, czym się zajmuje. Rodzina go polubiła. Ja zarabiałam, więc było ok.
On kochał się we mnie od dawna, jak mi potem wyznał. Najpierw uważałam, że strażnik miejski nie jest odpowiednią partią dla mnie. Mezalians. W końcu się przełamałam. Poznaliśmy się w siłowni (dbałam i nadal dbam o kondycję). Takie tam uprzejmości przy bieżni. Nie brałam go pod uwagę, chociaż widziałam, że mnie adorował. Był młodszy, miał dziewczynę, w końcu zostawił ją dla mnie. Ja dla niego też byłam dobrą „opcją”. Spotykaliśmy się jakiś czas. Był uczciwy, miły, to wystarczyło. Szybko poszło. Starałam się jak mogłam. W swojej desperacji postawiłam go pod ścianą „Albo to jest coś poważnego, albo ja nie mam czasu”. Więc się oświadczył. Na początku się go trochę wstydziłam, nie mówiłam, czym się zajmuje. Rodzina go polubiła. Ja zarabiałam, więc było ok.
Seks jest w porządku
Błagam niech mi nikt nie mówi, że nie ma seksu bez miłości. Jest i to dobry. Mamy córeczkę, kocham ją bardzo. On więcej czasu spędza w domu, ja wracam dość późno, ale tak to wszystko ułożyliśmy. Mój mąż (lubię tak mówić) nie pracuje już na ulicy, przeszedł do biura, przekłada papierki. Nie narzekam. Buduję swój związek na innych wartościach: zaufaniu, partnerstwie, przyjaźni. Mam zaspokojoną potrzebę bliskości, bezpieczeństwa. On bardzo się stara, jest świetnym ojcem. Nie ma między nami wielkiej czułości, pocałunków, ale gdzie dziś są?
Błagam niech mi nikt nie mówi, że nie ma seksu bez miłości. Jest i to dobry. Mamy córeczkę, kocham ją bardzo. On więcej czasu spędza w domu, ja wracam dość późno, ale tak to wszystko ułożyliśmy. Mój mąż (lubię tak mówić) nie pracuje już na ulicy, przeszedł do biura, przekłada papierki. Nie narzekam. Buduję swój związek na innych wartościach: zaufaniu, partnerstwie, przyjaźni. Mam zaspokojoną potrzebę bliskości, bezpieczeństwa. On bardzo się stara, jest świetnym ojcem. Nie ma między nami wielkiej czułości, pocałunków, ale gdzie dziś są?
Czy on wie?
Nie. Pewnie by się ze mną nie ożenił, jest uczciwy. A może tak? Dałby mi czas, żebym się w nim zakochała? Nie chcę gdybać. Nie zakochałam się w nim, ale go lubię. On kocha naszą córkę, jest dobrym ojcem, dobrym mężem, nie bije i nie pije. Rachunek prawdopodobieństwa, że mnie zdradzi jest taki sam, jak w każdym innym przypadku. Staram się, żeby nie narzekał. Więcej w tym rozsądku niż emocji, więc nie kłócimy się.
Nie. Pewnie by się ze mną nie ożenił, jest uczciwy. A może tak? Dałby mi czas, żebym się w nim zakochała? Nie chcę gdybać. Nie zakochałam się w nim, ale go lubię. On kocha naszą córkę, jest dobrym ojcem, dobrym mężem, nie bije i nie pije. Rachunek prawdopodobieństwa, że mnie zdradzi jest taki sam, jak w każdym innym przypadku. Staram się, żeby nie narzekał. Więcej w tym rozsądku niż emocji, więc nie kłócimy się.
Co będzie, jak się jeszcze zakocham? Nie wiem. Każdemu się to może zdarzyć, nic nie jest na zawsze. Nie szukam już takich okazji. Myślę, że są takie osoby, które nigdy nie spotkają tego jedynego, albo straciły swoją szansę na miłość. Pewnie ja do nich należę. Nie uważam, żebym zrobiła coś złego, nienaturalnego, wiele kobiet tak kalkuluje. Inni mają gorzej.
Czy jestem szczęśliwa?
Bywam. Nikt nie jest szczęśliwy cały czas. Przyjaciółki, które wyszły za mąż z miłości, teraz zdradzają mężów lub się rozwodzą. A mój układ jest dobry, funkcjonuje, nie jestem sama. Wbrew pozorom, na tym świecie, w którym single nie są już tematem kpin, a mieszkanie z partnerem bez ślubu jest społecznie akceptowalne, właśnie w tym społeczeństwie kobiety znów chcą wychodzić za mąż. Jakieś koło się zatoczyło w obyczajach. Nie chcę starzeć się w samotności. Jestem pogodzona z tym, co mam.
Bywam. Nikt nie jest szczęśliwy cały czas. Przyjaciółki, które wyszły za mąż z miłości, teraz zdradzają mężów lub się rozwodzą. A mój układ jest dobry, funkcjonuje, nie jestem sama. Wbrew pozorom, na tym świecie, w którym single nie są już tematem kpin, a mieszkanie z partnerem bez ślubu jest społecznie akceptowalne, właśnie w tym społeczeństwie kobiety znów chcą wychodzić za mąż. Jakieś koło się zatoczyło w obyczajach. Nie chcę starzeć się w samotności. Jestem pogodzona z tym, co mam.
Pewnie w jakiś sposób go kocham, jestem do niego przywiązana, przyzwyczajona, wdzięczna. Nie ma idealnych związków. Takie istnieją tylko w filmach i książkach.