
REKLAMA
Jest powód, dla którego w szkolnym sklepiku tego nie mają!
Jest to bardzo poważny powód, o którym szefowie sieci Małpka Express chyba zapomnieli. Według Światowej Organizacji Zdrowia, polskie dzieci przodują w rankingu otyłych. Aż 29 proc. 11-latków ma problem z nadwagą, problem ten dotyczy też co czwartego 13-latka i 15-latka.
Jest to bardzo poważny powód, o którym szefowie sieci Małpka Express chyba zapomnieli. Według Światowej Organizacji Zdrowia, polskie dzieci przodują w rankingu otyłych. Aż 29 proc. 11-latków ma problem z nadwagą, problem ten dotyczy też co czwartego 13-latka i 15-latka.
Zakaz sprzedaży tzw. „śmieciowego jedzenia” w szkolnych sklepikach jest więc próbą ratunku zagrożonych otyłością dzieci. Reklama sieci Małpka Express jest więc perfidnym graniem na nosie rodzicom i wszystkim zaangażowanym w ratowanie zdrowia uczniów. Nowa gazetka reklamowa przypomina szczucie dzieci, pokazywanie im czegoś co lubią, po to by zaraz uświadomić je, że tego nie dostaną. No, chyba że odwiedzą Małpkę… Kiedy rodzice i nauczyciele próbują wytłumaczyć uczniom zalety płynące ze zmian w sklepikach, sieć sklepów wysyła swój komunikat: „Spójrzcie, szkoła jest zła, zabrała wam to co tak lubicie. Chodźcie do nas!”.
Reguła niedostępności
Jest to mechanizm znany dobrze zarówno psychologom, jak i marketingowcom Małpki Express. Polega na tym, że wartość przedmiotu wzrasta, gdy jest go mało, dodatkowo świeżość niedostępności (nagłe odebranie jakiegoś dobra) wzmaga chęć jego posiadania.
Jest to mechanizm znany dobrze zarówno psychologom, jak i marketingowcom Małpki Express. Polega na tym, że wartość przedmiotu wzrasta, gdy jest go mało, dodatkowo świeżość niedostępności (nagłe odebranie jakiegoś dobra) wzmaga chęć jego posiadania.
Zdążyliśmy przywyknąć już do wykorzystywania tego mechanizmu w reklamie („Ostatnie sztuki!”), jednak czym innym jest kuszenie dorosłych, a czym innym manipulowanie dziećmi! Nie od dziś wiadomo, że cukier, choć nie jest uznawany za narkotyk, ma właściwości uzależniające. Nachalne przekonywanie uczniów, że szkoła odebrała im coś dobrego, jest więc wysoce nieetyczne.
Hop po chipsy do Małpki!
Reklamowanie słodyczy jako szkolnych przekąsek niesie ze sobą też inne zagrożenia. Skuszone promocjami, przyjaznym logiem sklepu i adresowaną do nich reklamą dzieciaki, mogą uważać, że wyskoczenie na przerwie do Małpki to świetny pomysł. Nie muszę chyba dodawać, że opuszczanie terenu szkoły podczas przerw jest nie tylko zakazane, ale i niebezpieczne. Kuszenie dzieci zaopatrywaniem się w prowiant na przerwę, w sklepie nie znajdującym się na terenie szkoły jest więc dodatkowo nieodpowiedzialne. Oczywiście, uczniowie mogą zrobić zakupy przed lekcjami lub po lekcjach, ale często wiąże się to z kontrolą rodziców, co może zepsuć cały plan.
Reklamowanie słodyczy jako szkolnych przekąsek niesie ze sobą też inne zagrożenia. Skuszone promocjami, przyjaznym logiem sklepu i adresowaną do nich reklamą dzieciaki, mogą uważać, że wyskoczenie na przerwie do Małpki to świetny pomysł. Nie muszę chyba dodawać, że opuszczanie terenu szkoły podczas przerw jest nie tylko zakazane, ale i niebezpieczne. Kuszenie dzieci zaopatrywaniem się w prowiant na przerwę, w sklepie nie znajdującym się na terenie szkoły jest więc dodatkowo nieodpowiedzialne. Oczywiście, uczniowie mogą zrobić zakupy przed lekcjami lub po lekcjach, ale często wiąże się to z kontrolą rodziców, co może zepsuć cały plan.
Żerowanie na buncie
Buntowanie się dzieci przeciwko nowej reformie, było rzeczą łatwą do przewidzenia. Już następnego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego, po Internecie krążyły zdjęcia powiększonych zestawów z restauracji typu fast food, ułożonych koło szkolnego kosza na śmieci. Jest to normalny etap reakcji na drastyczną zmianę. Nie ma nic dziwnego w tym, że nastoletnie dzieci się buntują i że zabranie słodyczy ze sklepików szkolnych jest do tego idealnym pretekstem. Wiadomo też jednak, że po etapie oporu powoli przychodzi akceptacja zmian. W przetrwaniu tego trudnego czasu na pewno nie pomogą wymierzone w szkołę, marketingowe chwyty poniżej pasa.
Buntowanie się dzieci przeciwko nowej reformie, było rzeczą łatwą do przewidzenia. Już następnego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego, po Internecie krążyły zdjęcia powiększonych zestawów z restauracji typu fast food, ułożonych koło szkolnego kosza na śmieci. Jest to normalny etap reakcji na drastyczną zmianę. Nie ma nic dziwnego w tym, że nastoletnie dzieci się buntują i że zabranie słodyczy ze sklepików szkolnych jest do tego idealnym pretekstem. Wiadomo też jednak, że po etapie oporu powoli przychodzi akceptacja zmian. W przetrwaniu tego trudnego czasu na pewno nie pomogą wymierzone w szkołę, marketingowe chwyty poniżej pasa.